Zoja Rivers
27.06.1995
Urodzona w Moskwie, mieszkała w Londynie.
* Wydział literatury: dziennikarstwo
* Pokój numer 8
Zoja uwielbia politykę. Tak, tak może to trochę dziwne, ale istnieją jeszcze osoby, które poranki spędzają na sprawdzaniu tego co dzieje się w rządzie. Jej marzeniem jest zostać słynną dziennikarką i codziennie relacjonować światu najświeższe działania polityków. Dziewczyna lubi czytać książki i to nie tylko te obyczajowe, ale także książki historyczne. W między czasie lubi wyciągnąć starego Feda, którego odziedziczyła po zmarłej wskutek nowotworu matki i uwiecznić na papierze kilka pięknych chwil. Zoja należy do osób, które są wiecznie na diecie. A mimo tego, oprócz porannej gazety zawsze funduje sobie kilka kostek białej czekolady. Nastolatka uwielbia jogging. Bieganie pozwala jej nie tylko wyrzeźbić sylwetkę, ale też pozbyć się złych emocji. Zoja nie potrafi się nudzić. Bezczynność doprowadza ją do białej gorączki dlatego zawsze bierze na siebie mnóstwo obowiązków, które powodują, że jej noce są bezsenne bo przecież na nic nie starcza jej czasu. Ma dość analityczny umysł z talentem do analizowania, ulepszania i usprawniania złożonych procesów pracy. Bez większego wysiłku przychodzi jej realizacja określonych celów, do których potrzebny jest szybki, spostrzegawczy umysł. Niektórzy uważają ją za typową "kujonkę", jednak ona sama uważa, że nauka jest jej obowiązkiem dlatego nieźle radzi sobie w szkole. Prowadzi samotne życie. Nie lubi pracować w grupach i zazwyczaj nie ma wokół niej grona przyjaciół. Z powodu samotności stała się dość egoistyczna i często myśli jedynie o sobie samej. Jest realistką i do wielu spraw podchodzi dość sceptycznie i jest ostrożna, gdy ma podjąć jakąś decyzje. Nie lubi się spóźniać i zawsze jest wszędzie przed czasem. Jest ateistką. Boga i kościół ma gdzieś. Jednak wierzy w karmę. Stara się czynić dobro chociaż wiadomo, że nikt nie jest ideałem...
Zoja nie wyróżnia się z tłumu. Wygląd nie ma dla niej znaczenia, jednak chce być zadbana i schludna. Czasami przegląda magazyny modowe w poszukiwaniu ciekawych inspiracji. Zoja jest średniego wzrostu. Ma jedynie metr i sześćdziesiąt siedem centymetrów, choć dla niektórych to już dużo. Jest szczupła, jej ciało ma rysy dosyć sportowe jednak jak nie jedna z nastolatek potrafi narzekać na to, że tu czegoś jest za mało, a tutaj czegoś za dużo. Bohaterka jest słowianką. Mam długie, choć rzadkie włosy koloru blond. Codziennie zaplata je w śmiesznego koka na czubku głowy, którego poprawia co kilka minut. Często łapie za nożyczki i obcina niemiłosiernie zniszczone słońcem końcówki. Jej brwi są jasne i delikatne. Oczy są zwierciadłem duszy... Czyli dusza Zoji jest dość ukryta, ponieważ jej oczy są małe i spod wytuszowanych rzęs często trudno je dostrzec. Mają dziwny kolor. Ni to niebieski, ni to szary... Te oczęsta są trochę skośne, a prawe jest odrobinę mniejsze od lewego. Nos jest prosty i nieco zadarty. Na wielu zdjęciach Zoji widoczne są dziury w nosie. Do swoich ust dziewczyna nie ma zastrzeżeń. Równe wargi w kolorze truskawki dumnie prezentują się na jej buźce. Często przygryza jej w zamyśleniu. Jej cera jest blada, a na wyraźnych policzkach często pojawiają się wypieki. Dziewczyna często trzyma dłonie w kieszeni. Nienawidzi swoich chudych palców i paznokci, których właściwie nie posiada bo w stresie ciągle je obgryza. Na lewym nadgarstku ma tatuaż, który przedstawia przełomowe daty w jej życiu. Dlaczego lewy nadgarstek? Mhm... Po pierwsze jest leworęczna. A po drugie to bliżej serca. Ma kilka wyraźnych pieprzyków na brzuchu. Ubiera się zwyczajnie. Nie nosi biżuterii. Stawia na prostotę i minimalizm. Bo czasem mniej znaczy więcej. Od czasu do czasu lubi ubrać sukienkę i wyglądać niczym bizneswomen. A co gdy znajdzie się już w swoim pokoju? Wtedy ubiera szary dres i w nim spędza cały swój wolny czas.
Rodzina? Co z jej rodziną? Dlaczego siedzi zamknięta w szkole specjalnej? To oczywiste. Nie ma nikogo kto mógłby się nią zająć. Oprócz starej ciotki, która nie mogła nic poradzić na problemy psychiczne i próby samobójcze chrześnicy. Zoja w wieku sześciu lat straciła matkę, a rok temu została sierotą. Jej ojciec nie radził sobie z życiem i wychowywaniem córki. Często próbował utopić smutki w alkoholu, po który sięgała też Zoja. Zeszłego lata pijany pan Rivers wyskoczył z dwunastego piętra ich małego mieszkanka w centralnej części Londynu. Matka Zoji była rosjanką stąd słowiańska uroda córki. Pana Riversa poznała na zjeździe fotografów architektury z Europy na początku lat dziewięćdziesiątych. Tych dwoje szybko zakochało się w sobie, ożeniło, a kilka lat później na świat przyszła Zoja. Przez pierwszy rok swojego życie mieszkała w Moskwie następni rodzina przeniosła się do Londynu, gdzie urodził się pan Rivers. W 2001 roku Pani Rivers zachorowała na nowotwór i wycieńczona chorobą odeszła z tego świata.
Zoja nigdy nie miała przyjaciół. Zawsze musiała zajmować się ojcem alkoholikiem. i samą sobą. Pracowała w małym barze, aby zarobić na utrzymanie. Obecnie utrzymuje się ze stypendium i zasiłku. Piła mnóstwo alkoholu i czasami zdarza się jej jeszcze pić... Czasami? Właściwie co drugi dzień wypija kilka butelek wina albo wódkę.Narkotyki? Nigdy nie próbowała,ale zawsze cholernie fascynowało ją zachowanie ludzi po kwasie czy kokainie. Czasami wpada w dołki nastrojowe, co spowodowane jest tym, że jako dziecko przeszła depresję i przeżyła szok spowodowany śmiercią matki. Nie utrzymuje kontaktów z ciotką, która jest jej opiekunem prawnym. Trzyma w pokoju świnkę morską Lucy. Lubi spokojną muzykę. Jej ulubioną wokalistką jest Lykke Li. Dużo je, ale niektórzy podejrzewają u niej anoreksję czy tam bulimię. Nie, to nie tak... Ona po prostu nie lubi mieć długo pełnego żołądka dlatego nie dziwcie się, że czasami znika w toalecie na kilka minut po posiłku. Właściwie wszędzie jej pełno, a nikt jej nie zna. Od tak. Dziwna postać.
Twarz : Toni Garrn
[ Uff.... Cały dzień pisania karty i kreowania tej postaci. Coś nie tak? Proszę o wytykanie mi błędów. ;) Zawsze chętna na wątki! ]
[Ma za bardzo dorosłą twarz jak na osobę, która ma tyko 18 lat, ale pomimo zapraszam do wątku :) ]
OdpowiedzUsuńNate Kinney
[Witam serdecznie na blogu i zapraszam do watkowania.]
OdpowiedzUsuńReinhart
[Witamy :D witamy i zapraszam do pisania :) ]
OdpowiedzUsuńMeds
[Cześć. Miło mi to czytać... Tu powyżej taka dobra charakterystyka postaci, a wątków jakoś brak, co mnie naprawdę dziwi. Oczywiście, spróbuję. :D Zobaczymy co tego wyjdzie...]
OdpowiedzUsuńJeszcze pół godziny temu kupił kubek gorącej i czarnej jak smoła kawy. Zmierzał na zajęcia dość zmęczony i nie wyspany. Po co spać skoro można balować a w dzień się uczyć. Bez kawy i innych wspomagaczy niestety nie obędzie się. Jeszcze przed samą ósmą wypalił papierosa, stanowczo za dużo czasu minęło od rana, co taki człowiek jak on może robić gdy głód nikotynowy ssie go już od godziny? Wyjść na fajkę, dokładnie i tak na każdym piętrze były jakieś automaty tak na parterze zawsze największa kolejka. Więc po powrocie udał się na trochę wyższe piętro niż parter gdzie po prostu toczyła się woja jak na wyprzedaży, na której towar przeceniony został o całe 80%. Nikt nie był taki błyskotliwy aby zejść na sam dół do barku on też nie – nie chciało mu się. Zobaczył jedyną dziewczynę stojącą przy maszynie i wydawało bym mu się że walącą we wszystkie strony i części.
OdpowiedzUsuń-Trzeba ją wyczuć – wrzucił kilka pensów żeby z powrotem mogły wypaść przez okienko ‘reszta’ – Cholera - potarł je o metal i tym razem zadziałało oczywiście co? Nic. Podał jej kubek z kawą i uderzył – jak na faceta przystało – z dużą siłą, machina zadrżała i wydała cały zaległy towar w sumie trzy batony i pięć czekolad.
-Złodziej z ciebie – spojrzał na ustrojstwo. – co tu robisz? – spytał jej – Wydaje mi się że gdzieś cię widziałem – do głowy by mu nie przyszło że mieszka obok niego.
[, Nie krępuj się :) ]
https://www.youtube.com/watch?v=Pm2afuGAS1U
OdpowiedzUsuńByła to tylko kolejna impreza, jedna z tych na których ostatnio dość często bywałem. Znudziło mi się chlanie w pubie, zresztą Keith znowu zaczął wyciągać mnie w różne miejsca. No i tak właśnie tego wieczoru znalazłem się w mieszkaniu jakiejś dziewczyny, która była znajomą Keith'a. Z tego co wiedziałem chyba punkówa, a jeśli nie to na pewno miała jakieś tatuaże, piercing czy cokolwiek, no i z pewnością nie różniła się zbytnio od ludzi pokroju Stevie'go i Toma, bo w innym towarzystwie mój najlepszy przyjaciel się nie obracał. A raczej nikt inny nie zaprosił by go do siebie... Pomijając to, że on obracał się w towarzystwie każdego, kto miał mu dać się przelecieć. Niezależnie od płci, tę kwestię warunkowało tylko to na co miał ochotę. W tle leciał jakichś punk. Drący wokal, szybkie gitary. To chyba było Casualties, nie byłem pewien. Alkohol i narkotyki zaburzały mi percepcję. Siedziałem rozparty na jakiejś kanapie, muszę przyznać, że cholernie wygodniej. I właściwie nie chciało mi się stamtąd ruszać. W ustach papieros, w dłoni butelka wódki. Piwo to za mało. Przyglądałem się otoczeniu błyszczącymi oczami psychopaty z tym swoim drwiącym uśmiechem cynika. Nikt do mnie nie podchodził, co mnie nie dziwiło, a w sumie cieszyło. Jakoś specjalnie się tej nocy nie odstawiłem. Miałem na sobie czarne, podarte spodnie i czarny luźny podkoszulek z logo jakiejś kapeli spięty u góry agrafką, bo był już tak znoszony, że zaczęły się w nim robić dziury. Miałem wrażenie, że istnieją tylko dwa możliwe zakończenia tej nocy - z jakąś panienką lub z urwanym filmem. W sumie druga nie wykluczała pierwszej...
Jego gabinet na pewno się różnił od gabinetów innych prowadzących. Nie było tam wielkiego szezlongu, ani nawet fotela, tylko proste drewniane krzesełko. Nie leczył ich z nałogu, bo zawsze twierdził że się nie da, ale starał się rozmawiać tak aby dotrzeć co spowodowało u danej osoby upój alkoholowy. – Nie, jestem twoim terapeutą jakkolwiek chcesz to nazwać – och tak tylko po nim, w tej szkole, zakładzie wśród pedagogów można by się spodziewać kaca. Tak właściwie co Mr.Kinney robił w takim miejscu jak to? I to on miał ich leczyć? Jak sam twierdzi że jego życie trwa za długo.
OdpowiedzUsuń[Myślałem że padne :D tekst świetny : ) ]
Zaśmiał się trochę szczerze, trochę kpiąco. - Ty mi to powiedz - powiedział cicho. Oparł ręce o kolana i złożył dłonie, jakby sam siebie witał. - Też nie wiem po co psujecie sobie życie. A ja nie jestem alkoholikiem, bo nie muszę pić żeby żyć. Muszę palić, to inny nałóg - potrafił przyznać się do błędu. To też zrobił.
OdpowiedzUsuńNate Kinney
- Pewnie że mieszkasz, jak każdy. Ale chyba masz pokój koło mnie. - Był człowiekiem, który szybko zapamiętywał twarze, te ciekawe jeszcze bardziej. Inne niż te co można było widzieć w szkole - Bill - uśmiechnął się - Nie jesteś z Anglii nie ? - czuć było ten słowiański akcent, tak delikatnie a jednak tak bardzo. Zaczęło go zastanawiać, jak w takiej szkole mogła znaleźć się tak na pozór delikatna istota.
OdpowiedzUsuń-Ja pod swoją ukochana siódemeczką - znał ten pokój bardziej niż swój w starym domu. - Jestem Niemcem - spojrzał na dół, zawsze się czół jakoś dziwnie jak wspominał z kąd pochodzi. Ludzie teraz myśleli że Niemiec wygląda jak arab, albo że jest Hitlerem. Mimo to był dumy. - Mieszkałem po zachodniej stronie muru - poczuł się zmieszany - Moja matka była narkomanką, ale również artystką. Pamiętam jak siedziałem ze swoimi zabawkami i patrzałem jak maluje nagie męskie krocze, to było bardziej interesujące niż ten cholerny policyjny samochodzik - uniósł brew - To są wspomnienia i może dlatego i ja jestem 'artystą' - zaśmiał się - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, za co jesteś ? - to było kiedyś tak oklepane pytanie, że ludzie przestali je sobie zadawać.
OdpowiedzUsuń- To dlaczego tu jesteś, skoro nie jesteś uzależniona ? - jego postawa zmieniła się na "pokaż dziewczynko jaka silna jesteś, a pokaże Ci że mam więcej siły". Po chwili pokiwał głową i był pod wrażeniem, jak szybko udało się dziewczynie przyznać do błędu i ujawnić siedlisko problemu. - Też tak możesz skończyć, zaczynali jak ty - spojrzał na nią - O powiedz mi o ojcu - w oczach miał ciekawość, pomogło by mu to odkryć też dlaczego jest tak a nie inaczej.
OdpowiedzUsuńNate Kinney
[Beznadziejne, ale na szczęście ( albo i nie ) w weekend jade więc nabiore weny :D ]
Cichy syk odpalanego jointa i już po chwili pochłonięta interesami nie widziała świata. Klub był głośny i zaludniony, a barmani zabiegani. Powoli pijany tłum poczuł ochotę na kryształ. Kpiąco uśmiechnięta dopiero oderwała wzrok od stojącego przede nią mężczyzny wyraźnie potrzebującego czegoś co rozruszałoby jego drętwą partnerkę. Kilka kroków dalej Lip obejmując jedną ręką pośladek przytulonej do niego mulatki w drugiej zaś dzierżąc szklankę z burbonem rzucił Drew znaczące spojrzenie. Spojrzała w stronę, w którą popłynął też jego wzrok. Istota, która pojawiła się wśród pijackich, mało zgrabnych za to bardzo wyzywających ludzi była warta zignorowania stojącego zaraz obok kolejnego klienta. Miękkie, wręcz kocie ruchy i delikatna, piękna twarz. Lekko zmrużone oczy. Zaciągnęła się tlącym się jointem i wbiła w nią wzrok. Była młoda, świeża i tak bardzo podniecająca swoim idealnym wyczuciem muzyki. Monique zsunęła się z barowego stołka i weszła na parkiet. Zauważyła kątem oka spojrzenie barmana, uśmiech Klausa i nachylone głowy obserwujące i jak zwykle krytykujące ją za plecami. Nikomu nie przeszło przez myśl żeby powiedzieć jej to w twarz. Przyzwyczaiła się już, że w tym półświatku, z którego czerpała miesięczny dochód ludzie mają ją za seksoholiczkę, ćpunkę i hipokrytkę. Mogli mieć rację. Zbliżyła się do dziewczyny, niezbyt blisko, na tyle blisko jednak aby mogła zsynchronizować z nią ruchy. Kiedy ta otworzyła oczy zobaczyła w nich błysk, którego nie widziała już od dawna w oczach ludzi, którzy ją otaczali. Ciągle uśmiechając się ironicznie wczuła się w rytm płynącej muzyki rzucając blondynce lekko wyzywające spojrzenie.
OdpowiedzUsuńMonique Drew
Usuń[ Miło czytać takie pochwały. Naprawdę dziękuję za miłe słowa :) Twojej karcie również nie mam nic do zarzucenia, gdyż jest po prostu świetna. Znalazłam tylko jedną, niepotrzebną kropeczkę w zdaniu o ojcu alkoholiku. Myślę, że mogłaś to przeoczyć.
OdpowiedzUsuńCo do wątku... Quentin jest osobą niezwykle ciekawską, a może nawet wścibską. Lubi obserwować innych. Może pewnego dnia na obiedzie obrał sobie za cel Zoję ? Był pod wrażeniem jej możliwości ! Później jednak dowiedział się o jej sekrecie... Nasze postacie mogą się również spotkać na ucieczce z W-Fu... O. ]
Quentin.
[Wydawało mi się, że ci odpisałem... Wybacz. Zaraz odpiszę.]
OdpowiedzUsuńZaśmiał się - Tak to sztuka która jest na pewno inna. Ma kilka prac nawet w galerii w Berlinie- pokiwał głową - Tak jest dużo ciekawych miejsc - przeczesał włosy i przegryzł dolną wargę przechylił głowę w bok i cały czas patrzał na nią, odbijając w oczach jej marzenia. - A w moim przypadku - zamyślił się miał jej powiedzieć co robi?
OdpowiedzUsuń- Mój wuj zginął - zabiłeś go
- W tragicznym wypadku - z ręki twojej przyjaciółki
- I teraz w sumie nie mam się gdzie podziać - przejąłeś jego interes ale nie jesteś w stanie dźwignąć niektórych spraw.
- A że moja matka się zaćpała a ojca nie znam to trafiłem tu - znowu
Westchnął głośno, na jego twarz wpłynął uśmiech, trochę nerwowy.
-To idziemy gdzieś ? - spytał żeby uciec od tematu, który był nie ciekawy.
Bill Meds
Nagle z tłumu wyłonił się Keith. Zatrzymał się, przeczesał palcami rozczochrane wściekłorude włosy i zaczął rozglądać się dookoła. Już z tej odległości widziałem jak go nosi, najwyraźniej był na speedzie. Lub amfetaminie. Już po krótkiej chwili okazało się, że to ja byłem tą osobą, której szukał. Usiadł obok mnie na kanapie, wyjął mi z dłoni butelkę wódki i upił z niej spory łyk, po czym oddał z powrotem. Na twarzy miał ten swój szeroki, narkotykowy uśmiech kiedy zwrócił swój wzrok na mnie.
OdpowiedzUsuń- Sid, jest sprawa. Przed chwilą rozmawiałem z Ann i stwierdziła, że byłoby świetnie gdybyśmy coś zagrali. Wiesz, teraz, natychmiast, za chwilę na tej imprezie. Właśnie rozmawiałem ze Stevie'em i Tomem i oni się już zgodzili, zaczęli już szykować sprzęt, bo wiesz okazało się, że Ann ma w domu perkusję, w ogóle zorganizowaliśmy już wszystko. Zagrasz z nami, prawda?- tak, mój najlepszy przyjaciel zdecydowanie był na jakichś środkach pobudzających. Dało się to poznać na pierwszy rzut oka. Ja natomiast nie czułem się wyjątkowo entuzjastycznie nastawiony do całego tego przedsięwzięcia. Skrzywiłem się lekko przyglądając się Keith'owi z politowaniem. Zawsze kiedy rudzielec wziął za dużo speeda czy innego tego typu gówna zaczynał przypominać Stevie'go, gitarzystę naszej kapeli, który zawsze do każdej sprawy podchodził przesadnie entuzjastycznie i ze zbyt dużą dawką energii. Takie zachowanie u mojego przyjaciela zazwyczaj nastawionego do wszystkiego z podobną dozą cynizmu co ja, nieomal za każdym razem naprawdę mnie bawiło. Choć czasem nieco irytowało... Tym razem było to jednak raczej zabawne. Keith przypominał merdającego ogonem szczeniaka. Mówił zdecydowanie za szybko, język mu się plątał. A teraz przyglądał mi się błagalnie.
- Okej, macie dla mnie bas?- mruknąłem w końcu wspaniałomyślnie. Keith natychmiast uśmiechnął się szeroko.
- Jasne, wszystko mamy tylko chodź ze mną.- nieomal zerwał się z kanapy. Dobrze, dla niego, że za nic mnie nie pociągnął, bo to mogłoby mnie zdenerwować. Przygryzłem lekko dolną wargę, mój przyjaciel przyglądał mi się wyczekująco. Trzeba było się jakoś bardziej przekonać do czekającego nas występu. Sięgnąłem do kieszeni spodni i wyjąłem z niej małą torebkę białego proszku. Kokaina. Kilka ścieżek pośpiesznie ułożonych na wierzchu dłoni zniknęło w nosie. Teraz byłem już gotowy. Pociągnąłem jeszcze z butelki dość spory łyk wódki i razem z Keith'em skierowaliśmy się w miejsce, gdzie miał zostać rozłożony dla nas sprzęt. Okazało się, że Stevie i Tom z pomocą kilku innych osób zdążyli już wszystko przygotować. Wszystkie głośniki porozstawiane, kable poprzypinane, stojak na mikrofon ustawiony, z boku w futerałach leżały dwie gitary. Zapaliłem papierosa i jeszcze raz ogarnąłem to wszystko wzrokiem, żeby upewnić się czy o niczym nie zapomnieli. Tom stał z boku i palił papierosa, z żółtym irokezem na głowie zupełnie nie odróżniał się od tłumu zebranych dookoła ludzi. Stevie natomiast z pomocą jakiejś dziewczyny i lakieru do włosów poprawiał swoje liberty spikes*, które ucierpiały nieco podczas trwania imprezy.
Keith skakał dookoła i nadal zachowywał się jak mały piesek lub też raczej popieprzona małpa. Zawołałem ich do siebie. Krótka rozmowa, Tom zasiadł na perkusją, Keith stanął nieco z przodu i zacisnął dłonie na statywie z mikrofonem. Stevie wziął do ręki swoją gitarę, chyba wszędzie ją ze sobą woził... Ktoś podał mi jakąś gitarę basową, zawiesiłem ją sobie na ramieniu. Ucichła muzyka płynąca do tej pory z głośników. Show czas zacząć.
- Teraz my was trochę zabawimy skurwysyny.- krzyknął do mikrofonu Keith szczerząc się jak przystało na zaćpanego świra, którym był. Zaśmiałem się. Zaczęliśmy grać.
https://www.youtube.com/watch?v=2OkrvedZs40
Keith miotał się po tym skrawku wolnego parkietu, który wydzieliliśmy sobie na "scenę", kokaina rozprzestrzeniająca się w moich żyłach zaczyna działać i poczułem nagły przypływ energii. Zdarłem więc z siebie koszulkę, którą rzuciłem gdzieś w bok i zacząłem robić to, co zazwyczaj robiłem na koncertach... Przypominać Sida Viciousa.
[Pardon za jakość tego powyżej, no i użycie zwrotu, który niekoniecznie możesz kojarzyć... Nie lubię opisywać tej fryzury. :/ *liberty spikes = http://thelosangelesbeat.com/wp-content/uploads/2012/09/DSCN0892-Small.jpg]
UsuńPokiwał głową, tak dla niego wszystko już było jasne, dlaczego ona pije - to strasznie proste - westchnął, widział już dużo takich przypadków. - Za szybko musiałaś radzić sobie ze sprawami, które tak na prawdę powinny Cię dotyczyć dopiero za kilka lat licząc od teraz. nie możesz sobie poradzić z przeszłością, więc wymyśliłaś że zapiszesz to co było, ale wspomnienia nie dają Ci spać. Więc wymyśliłaś że pijesz dla przyjemności, zapomniałaś dodać też satysfakcję uciekających problemów - spojrzał na nią wymownie.
OdpowiedzUsuńNate Kinny
[Wątek chcę! Nie obrazisz się, jeśli już zacznę, prawda?]
OdpowiedzUsuńBudzę się w środku nocy, całkowicie mokra, a kamienie w moim brzuchu przewracają się z hukiem, słyszę każdy, najmniejszy stukot, liczę każdą strużkę potu, leniwie wędrującą po moich plecach, one są znakiem, że żyję, jeszcze jestem, jeszcze moje serce bije, co prawda, rwie się na kawałki, ale bije. Nie wiem jak znajduję się w jednej chwili na korytarzu, a stopy dotykają zimnych kafelek, jak przez mgłę, macam jedynie opuszkami palców ścianę, by móc odnaleźć właściwą drogę do łazienki, tak dobrze znanej mi kryjówki, prześmierdniętej szczynami i gównem, w dosłownym i przenośnym znaczeniu. Wszyscy wiedzą. To jest azyl, swego rodzaju kryjówka, gdzie wszystkie, zdegenerowane dzieciaki w tej szkole, ładują sobie w żyły kolejne działki, zapominają tam o całym świecie, siedząc na brudnej toalecie, wciskając w siebie narkotyki, a potem wracają do pokoju, jak gdyby nigdy nic, jak gdyby przed chwilą umyły zęby nową, super wybielającą szczoteczką. Przygryzam usta, nie jest dobrze, moja głowa próbuje sobie przypomnieć, co jadła na śniadanie, o ile takie wystąpiło. Przecież ją pilnują, zatrzaskują na niej swoje szpony i pilnują, ale cholera, mleko, płatki, a może to był rogal, pewnie z masłem. Czuje żółtą, lepką ciesz na swoich palcach, kiedy tylko zaciskają się one na klamce. Jęk, kiedy tylko dopada umywalki, odkręca zimną wodę, twarz w ląduje w zimnej wodzie, szum wody, morza, zapach soli morskiej, jej nie wolno soli. To powoli mija, krwinki przestają się ze sobą szarpać, oddech wraca do normalnego trybu. Jeszcze tylko chwilkę, odrobinkę. A wtedy, jak grom z jasnego nieba spada na nią charakterystyczny dźwięk. Dźwięk kruszonego szkła, jakie wydobywa się z wnętrza ludzi, którzy wypili za dużo alkoholu, zjedli coś wyjątkowo nieświeżego, lub.. Lub pochłonęli na kolację mleko z płatkami, zagryzając je francuskim rogalem z masłem. To szkło jest wyjątkowo delikatne, ładnie dźwięczy w uszach, myśli przez chwilę. Każde szkło jest inne. I wtedy, jak na zawołanie, z kabiny wychodzi dziewczyna, obraca powoli swoją głowę w jej stronę, skupia się na twarzy, potem na kościach obojczykowych i szczupłych nogach. Nic nie mówi, po prostu na nią patrząc, nawet wtedy, kiedy mija ją bez słowa.-Jak gęste one są?-Pyta cicho, jednak ma pewność, że ona ją słyszy, bo zatrzymuje się, a w lustrze widzi zmęczone, załzawione oczy. Pamięta. Aż za dobrze pamięta.
-Może wybierzemy bardziej dziwna i szaloną opcję ? - uniósł brew i spojrzał na nią. Nie chciał jej ani wykorzystać, ani zabić i schować czy też zakopać. - Pójdziemy na basen ale nie tu, co ty na to - przekrzywił głowę na bok i założył dłonie na biodra.
OdpowiedzUsuń