I watch you like a hawk...
I watch you like I'm gonna tear you limb from limb
Will the hunger ever stop ?
Can we simply starve this sin ?
Porywczy wicher brał liście w swe objęcia, gdy szczęśliwa rodzinka z nowym dzieckiem poszła na zdjęcia. Ślicznie błyszczące ślepia, dwie panie w beretach i kilku panów w kaszkietach. Nowe suknie, buty, surduty i oczywiście różowe, odświętne pieluchy. Nasz młody gość, będąc w silnych ramionach ojca, płakał uparcie wołając "Do kojca!". Miejsce to nijak nie wpadło mu do gustu, począł więc jęczeć, bredzić o urokach odpustu. On panem waszym jest ! Do domu czas nagli ! Przecież dziś w telewizji nowy odcinek Cioci Gagli...
Młodość, szkoła, wzloty i upadki... Trzeba przyznać, że w jego przypadku dość często zdarzały się wpadki. Szczególnie te intymne, będące tabu tematem, bo chłopiec w owej chwili stawał się katem. Języczek niebezpiecznie wodzi, dziewice do szkolnej szatni zwodzi, choć trzeba i przyznać, że czasem zdarzały się i bardziej dojrzałe pannice. A chłopak muskał, przekraczał moralne granice...
Od zawsze ciągnęło go do niewoli, ot tak, po prostu, bez żadnej jego kontroli. Pierwsze hausty, machy, krechy.... Matka głowiła się za jakie grzechy ? Bogactwo i sławę za cel sobie obrał przez co w każdy możliwy konflikt z prawem całym sobą się oddał. Narkotyki, alkohol, dziwki, hazard...
Twarz bez skazy, ręce pełne bandaży, bo gdzieżby inaczej z tym bezlitosnym potworem roznoszącym wszem i wobec swoje mniemanie ? Serce niby puste, a dusza wciąż pogrąża się w głąb smolistej cieczy, ulega pokusie i hula rozpustnie. Zło z pięknem zazwyczaj w parze chodzi, więc i On urokiem osobistym swobodnie rozwodzi liczne małżeństwa, związki, relacje, wprowadzając swe ofiary w specyficzny rodzaj amoku, uwielbienia każdego swego kroku. Uparcie ślęczy, dąży, by w końcu kogoś pogrążyć. Trzeba przyznać, że sprawia mu to radość niebywałą, acz cóż poradzić, że jest osobą w związkach nie trwałą ? Wspomnijmy, że liczy się tylko zabawa - pan, pani, panienka, czy przysłowiowa baba. Uśmiechnie się słodko, czasem puści oczko i ot, niby niewinnie wtrąci kobietę w rozkosz. Subtelne pieszczoty, idealne muśnięcia... Och, jakże by dziewczę chciało mieć na stałe takiego księcia ! Toż to czysty Pan mroku, więc wybudźże się kochanie z tego uroku ! Na co dzień agresywnie sapie, jak również często pazurami drapie. Zwierzę to przerażające, nijak troski kojące, acz bardziej ciągle psocące. Chaos wszędzie, co to będzie ? Ach, nie, chwila, czy obchodzi go taka siła ? Obojętne ślepa błądzą, mącą, aż ofiara w końcu z równowagi wytrącą. Kpiący uśmiech maluję się wśród kącików, więc koniec już tych dennych wierszyków...
[<3]
OdpowiedzUsuńS.
[Sztuki piękne ale proszę uściślić jakie. Sztuki piękne to link tam się wchodzi w poszczególne klasy :) ]
OdpowiedzUsuńDyrekcja
[ Przepraszam, moje niedopatrzenie. Już poprawiłam :) ]
Usuń[Znam Cię, więc... chodź na wspólny wątek ;p]
OdpowiedzUsuńNancy
[To ja też witam i zapraszam na wątek :)]
OdpowiedzUsuńReinhart
[Nareszcie! <333]
OdpowiedzUsuńSusanna
[Po przeczytaniu karty jestem na prawdę mile zaskoczona :)]
OdpowiedzUsuńNocne spacery na cmentarzy. To było coś co Ruda lubiła najbardziej. Kochała swojego chłopaka i strasznie cierpiała po jego śmierci. Nie chciała okazywać uczuć, bo wiedziała, że wtedy mogłaby spotkać się z jedną, wielką krytyką. Ludzie by się z niej śmieli, bo przecież "on był tylko jej zabawką". Prawda była natomiast zupełnie inna.
OdpowiedzUsuńByła na pogrzebie. Stała na samym końcu i w ciszy obserwowała jak spuszczają jego ciało w dół. Już miała go nigdy nie zobaczyć? Wtedy po raz pierwszy dała upust swoich emocji. Pamiętała jak podbiegła i zaczęła krzyczeć, błagać by tego nie robili. Na szczęście została przytrzymana, a w niedługim czasie znalazła się w szpitalu, gdyż próbowała skończyć ze swoim marnym żywotem. Jaki był sens życia bez ukochanego? Właśnie. Żaden.
Minęło wiele dni nim po raz kolejny zjawiła się na cmentarzu. Stała i tępo wpatrywała się w płytę nagrobka. Ludzie widząc jej słabość zaczęli sobie z niej drwić i wyśmiewać. Dlatego stała się taka jaka się stała.
Teraz wychodziła tylko w nocy. Owszem. Bała się i to jak cholera. Ale nie miała sił znosić drwiących komentarzy ze strony innych.
- Śpisz? - mruknęła cicho patrząc na zamknięte oczy chłopaka. Nie sądziła, że dostanie od niego odpowiedź ale wolała się upewnić. - Śpij dobrze - mruknęła jeszcze i podeszła do swojej szafy. Wzięła stamtąd rurki, koszulkę oraz skórzaną kurtkę. Szybko to na siebie narzuciła i już po chwili była gotowa do wyjścia. Narzuciła na głowę kaptur i jeszcze raz spojrzała na śpiącego chłopaka. Niech śpi. Nie będzie mu przeszkadzała.
Szybko opuściła budynek szkoły. Miała już wprawę w uciekaniu, więc istniało bardzo małe prawdopodobieństwo, że zostanie przyłapana. Z resztą. Nawet gdyby tak było to nie za bardzo by się tym przejęła.
Susan
Skąd mogła wiedzieć, że jest muzą swojego współlokatora? Gdyby wiedziała to może inaczej pociągnęłaby tą całą znajomość? Sama tego nie wiedziała. Kilka razy próbowała zaglądnąć mu do jego szkicownika. Lecz albo był pusty albo nie mogła go znaleźć. Jeszcze nigdy nie miała możliwości podziwiania jego zdolności artystycznych. A szkoda, bo bardzo ceniła dobrą sztukę i na pewno wyraziłaby swoje zdanie na temat jego dzieł.
OdpowiedzUsuńIdąc przez ulice Londynu miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nawet kilkakrotnie się odwróciła. Ale to było tylko przewidzenie. Ludzie zazwyczaj nie chodzili o tej godzinie po dworze. Aczkolwiek zdarzały się jednostki, które urządziły sobie taki nocny spacer. Sama Susan też należała do tych nielicznych osóbek, które wolą nocne spacery niż te za dnia. Londyn za dnia kipiał od ludzi. Natomiast w nocy było ich bardzo mało.
W całodobowym sklepie kupiła czerwony znicz oraz zapałki. Następnie skierowała się na cmentarz. Przy bramie, od razu, dopadło ją to dziwnie uczucie. Skórcz w okolicach serca był nie do zniesienia i po niedługiej chwili, po policzku rudowłosej, spłynęła pierwsza łza. Szybko ją jednak otarła, bo nie chciała pokazywać nikomu swoich słabości. Co z tego, że nikogo nie było na cmentarzu? To było poniżej jej godności.
Cały czas nie opuszczało ją wrażenie, że ktoś ją obserwuje. To nie dawało jej spokoju i wierciło jej dziurę w brzuchu. Nic, kompletnie nic, nie mogła na to poradzić.
Weszła w odpowiednią alejkę i po niedługiej chwili znalazła się na cmentarzu. Nie była osobą religijną, więc darowała sobie modlitwy. Zapaliła tylko znicza, bo miała wrażenie, że to pomoże mu znaleźć jasną stronę tego wszystkiego, a następnie usiadła na ławeczce. Wpatrywała się w zdjęcie na nagrobku. Bolała ją sama myśl o Nim. To było tak dawno, a jednocześnie tak niedawno...
- Tęsknię za tobą - powiedziała w pewnej chwili, a po jej policzku popłynęły kolejne łzy.
Susan
[Mam nadzieję, że któryś z poniższych się nada. c:
OdpowiedzUsuń1. Natkną się na siebie podczas śniadania, ewentualnie wspólnie skonsumują pierwszy posiłek dnia, a potem zerwą się gdziekolwiek.
2. Wpadną na siebie przed szkołą/na dachu budynku.
3. Zawsze Quentin może postanowić wyrwać moją Nancy na jakąś imprezę.
4. Wspólna fajka jednoczy ponoć ludzi.]
Nancy
[ Hohoho... Zaimponowałaś mi tą kartą postaci. Zazdroszczę takiego talentu, bo inaczej tego nazwać nie można. Ciekawa postać. Jestem chętna na wątek jednak teraz nic ciekawego nie wymyślę. Jakieś propozycję? Jeśli tak to zapraszam z otwartymi ramionami ;) ]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję, chociaż sama nie jestem już zadowolona z mojej karty ;)
OdpowiedzUsuńHmm, z pomysłami może być u mnie krucho, bo dawno nie udzielałam się na grupowcach i nie pisałam sama z siebie... Ale może coś uda mi się wymyślić.
Co powiesz na to, żeby się już znali? Alice często spędzała wakacje w miasteczku, w którym wychowywał się Quentin?
Inna opcja jest taka, że mają część zajęć razem. Siedzą ze sobą w ławce?
Bo trochę nudne jest wpadanie na siebie na szkolnym dziedzińcu...
Daj znać, co sądzisz o tych pomysłach.]
Sklep całodobowy znajdował się na tyle daleko, że musiała prowadzić. I chociaż naprawdę lubiła swój samochód, jego wiek nie pozwalał na ciche opuszczenie terenu szkoły. Nacisnęła pedał gazu z lekkim grymasem przeczuwając to co miało nadejść, a gdy silnik zawył w myślach dziękowała sobie, że wyłączyła radio nastawione głośno na pełną basu muzykę.Przełknęła ślinę. Była stanowczo zbyt zrobiona żeby jechać samochodem, nie mówiąc o jego kierowaniu. Włożyła papierosa do ust, i wcisnęła samochodową zapalniczkę, po czym wyjechała wolno za bramę. Dopiero na głównej otworzyła okno i przekręciła gałkę od radia. Po jej ustach błądził pokrętny uśmiech, a z rozszerzonymi źrenicami i kokainą wypisaną na twarzy wyglądała jak, nawąchana klejem, mała dziewczynka. Lip jak zwykle rzucił jej błyszczące szyderą spojrzenie i podając jej przez ladę papierosy i litrową szkocką pod ladą wyciągnął dłoń po woreczek różowych pigułek. "Cyk, cyk". Wskazówki zegara wydawały głośny, miażdżący jej głowę dźwięk. Zaśmiała się kpiąco ze swojego umysłu." Może po prostu masz najebane, a nie wskazówki chodzą za głośno." Lip otaksował ją pożądliwym spojrzeniem, ale nie powiedział nic poza standardowym " Nie wyglądasz dziś najlepiej", które powtarzał wbrew temu co działo się w jego spodniach.Poczuła czyjeś ciało za sobą, ciało bijące ogniem, jakby parzyło. Odwróciła się. Nie okazała zaskoczenia kiedy jej wzrok padł na ciemne, zimne oczy. Oczy godnego przeciwnika. Nie oderwała wzroku, a kąciki jej warg zadrżały z lekkim rozbawienie. Iskra przekory zabłysła gdzieś pod rzęsami. Dopiero po chwili przeniosła wzrok na Lip'a.- Wybacz Drew, ale jestem strasznie upalony. To Quentin Bligh. Chodzi z Tobą do szkoły, ale pewnie nie zdążyliście się poznać. -" Bo, znając życie, siedzisz naćpana w pokoju i masturbujesz się do złotej kolekcji porno." Tego Lip nie powiedział na głos.
OdpowiedzUsuńMonique Drew
UsuńGdyby dziewczyna posiadała świadomość tego, że jej współlokator jest nią zauroczony to zapewne spojrzałaby na niego z nieco innej strony. Może by nawet się przed nim nieco bardziej otworzyła? Może traktowałaby go jako kolegę, a nie intruza? W sumie to wszystko było możliwe.
OdpowiedzUsuńCały czas miała wrażenie, że ktoś za nią idzie. Bała się lecz nie mogła się teraz wycofać. Jeśli ma zginąć to zapewne zginie i nikt jej przed tym nie uratuje. Chyba, że z grobów powstaną zmarli. Ale to raczej nie jest możliwe. W sumie to byłaby całkiem romantyczna historia, nieprawdaż? Dziewczyna idzie na grób swojego zmarłego ukochanego i zostanie zabita na tym grobie. Dużo czerwieni, który oznacza miłość.
Urocze pocałunki? Nie... To z pewnością nie było dla niej. Chociaż Ruda w głębi siebie jest zagubioną nastolatką, która potrzebuje pomocy. Kiedyś marzyła o takich skrytych pocałunkach, wymykaniu się z pokoju byleby tylko spotkać się z ukochanym. Nie wiedziała, czy Martin ją kochał. Ona kochała jego i robiła wszystko by mu to pokazać. Kilka razy nawet mu to powiedziała lecz odpowiedzi nie uzyskała.
Cały czas czuła, że jest obserwowana. I w sumie to zaczęło jej to przeszkadzać. Przełknęła nerwowo ślinę, otarła policzki z pozostałości łez, a następnie wstała z ławki. Byłą ciekawa, czy ta osoba pójdzie za nią. Jeśli tak, to miała genialny plan wyprowadzenia jej do ślepego zaułku. Stamtąd nie miałaby ucieczki i musiałaby się ujawnić.
Niewiele myśląc otrzepała spodnie z niewidzialnego pyłku i weszła na wąską ścieżkę. Zaczęła iść przed siebie, a w międzyczasie uważnie nasłuchiwała czyiś kroków. Nie mógł iść przecież w jakieś strasznie wielkiej odległości. W dodatku na cmentarzu była straszna, grobowa cisza, więc słychać było każdy, nawet najcichszy szmer.
[Dajże spokój! Gdybyś kazała mi pomyśleć nad czymś innym to chyba skłoniłabym się do większego zastanowienia, ale czasami podrzucam pomysły z automatu, i to czasami trzeba mi wybaczyć. O, to mi się podoba. Jak najbardziej taki wątek mi pasuje ;)]
OdpowiedzUsuńNancy
Owszem. Miała przewagę i zamierzała ją wykorzystać. Musiała dowiedzieć się kim jest osoba, która postanowiła ją śledzić. Kim jest i czego chce, bo przecież dla rozrywki jej nie śledzi, a może? Nie wiedziała chociaż ta opcja wydała jej się naprawdę bardzo... głupia.
OdpowiedzUsuńDziewczyna szła wolnym krokiem i nieco się przestraszyła, gdyż zdała sobie sprawę z tego, że Obserwator może znać plan cmentarza i w każdej chwili może na nią skądś wyskoczyć. Ale skoro dotarli aż tutaj, to chyba do takiego wydarzenia nie dojdzie. Taką miała nadzieję.
Idąc już nawet nie myślała o Martinie, który leżał kilka metrów pod ziemią i był już w całkiem innym, może lepszym, a może nie, świecie. Teraz w jej głowie był tylko plan jak w skuteczny sposób zdemaskować Obserwatora. Nic więcej się teraz nie liczyło. Tylko ten jeden, malutki szczególik.
Serce waliło jej coraz szybciej szybciej, a ona coraz bardziej się tym wszystkim denerwowała. A co jeśli jej nie wyjdzie? A co jeśli stanie się coś strasznego i jej się przez to oberwie? A co jeśli Obserwator okaże się psycholem, który tylko czeka na okazję by obedrzeć ją ze skóry? Nerwowo przełknęła ślinę, wyprostowała się i dalej szła przed siebie z wysoko uniesioną głową. Tak. Miała zamiar udawać, że wszystko jest w porządku, a jej cała ta zaistniała sytuacja w ogóle nie rusza.
W pewnej chwili do jej głowy wpadł pewien, dość zabawny, pomysł. Przystanęła i szybko odwróciła się przodem do Obserwatora. Zamarła. Dosłownie zamarła i przez dłuższą chwilę nie wiedziała co ma powiedzieć. Jej plan zadziałał. Po co miała iść i się denerwować, skoro mogła zrobić to zaraz, szybko i natychmiast
- Quentin - mruknęła cicho i skrzyżowała ręce na wysokości piersi. Miała pewność, że to on. Swojego współlokatora poznałaby nawet na końcu świata.
Panna Velasco myślała, że tego dnia jej jedynym zmartwieniem będzie jak codzień oderwanie myśli od nałogu przy biologicznym bełkocie w podręczniku. To nie tak, że zapomniała jakie to uczucie być na haju i oderwać od tego wszystkiego co ją otacza. Pamiętała to bardzo dobrze. Niestety jej plany zostały rozwiane w kilka chwil po wyjściu z sali chemicznej. Blondynka miała jeszcze przez chwilę związane włosy. Jednak jej uwagę przykuła grupa młodych ludzi. Znanych jej dosyć dobrze. Zsunęła z jasnych włosów gumkę do włosów i umieściła ją na nadgarstku nieopodal pieszczochy z ćwiekami. Skierowała się do grupki i dopiero gdy stała już przy nich zauważyła te posępne miny. Zmarszczyła brwi. Wiedziała, że nie wróży to niczego dobrego. Coś sie stało. A Nancy bardzo chciała wiedzieć co takiego. Podręcznik z chemii zwisał gdzieś przy skórzanych spodniach dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Powiecie mi co się stało? - spytała cicho blondynka.
[Mam nadzieje, że od tego możemy zacząć. Motyw uczczenia śmierci wyjdzie pózniej. c:]
N.
Sama nie wiedziała co ma teraz czuć. Emocje jakie jej towarzyszyły były nie do opisania. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści i z trudem powstrzymywała się od zrobienia czegoś naprawdę głupiego. Na przykład rzeczenia się z pięściami na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Po co za mną szedłeś? - warknęła cicho i zmniejszyła odległość pomiędzy nimi. To był jednak błąd. Z jego wyrazu twarzy wyczytała, że on tylko czeka na to by ujrzeć jej słabą stronę. Postanowiła nie dawać mu tej satysfakcji i mocniej zacisnęła dłonie w pięści. Odliczyła do trzech, a potem, jak gdyby nigdy nic, przejechała dłonią po jego policzku.
- Mnie ciebie również miło widzieć. Tylko... Nie rozumiem dlaczego akurat tutaj? Co było tak ważną sprawą, że musiałeś mnie śledzić i nie mogłeś powiedzieć mi tego w naszym pokoju? - zapytała. Na zewnątrz była opanowana i spokojna. W środku natomiast gotowała się ze złości i rozrywała jego blade ciałko na malutkie, maleńkie, kawałeczki.
- Gadaj... Po co tutaj przylazłeś - warknęła, a jej dłoń delikatnie odbiła się od jego policzka. Niech jej lepiej nie denerwuje, bo panna Meester dopiero wtedy pokaże na co ją stać.
Ruda
[Chciałabym wątek, nie masz nic przeciwko?]
OdpowiedzUsuń