czwartek, 30 maja 2013

To all of you who've wronged me I am, I am a zombie

[Poniżej znajdują się treści wulgarne, więc czytasz na własną odpowiedzialność. ]
Wyścigi samochodowe są czymś w rodzaju uzależnienia. Jedziesz, bo musisz. Jedziesz, bo czujesz wewnętrzną potrzebę ścigania. Chcesz być najlepszy. 
Sądzę, że każdy może uzależnić się od wyścigów. Niektórzy nawet tego nie wiedzą. Wsiadają do samochodu, wciskają pedał gazu i jadą. Licznik wskazuje coraz to większą prędkość, kierowca sprawnie wymija innych... W sumie to moja przygoda tak się właśnie zaczęła. Wsiadłem, jechałem i wtedy pojawiła się chęć wygranej z innymi uczestnikami ruchu.
Miałem piętnaście lat kiedy zapragnąłem brać udział w wyścigach. Robiłem wszystko, starałem się, szkoliłem się, doskonaliłem swoje umiejętności. Wszystko jednak na nic. Nie dostałem się. Nie poznali się na mnie, a ja wylądowałem na wyścigach ulicznych. Najpierw sądziłem, że są legalne. A potem? Potem mi było wszystko jedno. 
Doskonale pamiętam pierwszy raz kiedy ją ujrzałem. Na wyścig trafiła przez przypadek. Wyglądała strasznie zabawnie. Za duża, męska bluza, wytarte rurki, zniszczone trampki i czapka z daszkiem. Z całą pewnością nie należała do osób, które z własnej woli znalazły się na wyścigu. 
Taka słodka, naiwna i głupiutka małolata, która da się bardzo łatwo wykorzystać potrzebowała obrońcy, rycerza na białym koniu. Pech chciał, że akurat padło na mnie. Pomogłem jej, bo co innego mogłem zrobić? Dziewczyna była strasznie uległa. Robiła to co ktoś jej kazał. W sumie to moja zasługa, że teraz jest jaka jest. Patrząc na to z biegiem czasu - żałuję. Żałuję, że zrobiłem z niej potwora. Gdyby nie ja to jej życie, zapewne, potoczyłoby się zupełnie inaczej. 
Patrick Blackwell: "Zapiski w pamiętniku" 
Nie wiem kiedy zaczęłam się staczać. Nie wiem kiedy stało się coś dziwnego i moje idealne życie legło w gruzach. Nie miałam złej rodziny. Miałam ojca, miałam matkę. A nawet i starszego brata. Nic złego nam się nie działo. Ale... Dean. On zawsze wyglądał mi podejrzanie. Niby był słodki i uroczy lecz gdyby mógł to wbiłby ci nóż w plecy. Doskonale pamiętam dzień jak po raz pierwszy odnalazłam u niego torebkę z narkotykami. Pamiętam jaka była awantura, pamiętam jak wybiegłam z domu, bo groził mi, że mnie zabije...
Wtedy też poznałam Patricka Blackwella. Do tej pory zastanawiam się co mnie pokusiło by tam pójść. Zapewne własna głupota, bo żadna normalna dziewczyna nie odważyłaby się skręcić w tamtą dzielnicę. Ale mi właśnie o to chodziło. Aby się narazić. Nawet myślałam o tym by ze sobą skończyć. Bo niby po co miałam żyć skoro mój własny brat chciał mnie zabić?
Wtedy to raz pierwszy pojawiła się myśl samobójcza. Potem ich w sumie już nie było, bo odzyskałam chęć do życia. Dzięki Patrickowi poznałam całkiem nowy, lepszy świat, w którym się zamknęłam.
Wyścigi samochodowe były czymś co pokochałam całym swoim sercem. Wszystkie inne moje zainteresowania poszły się jebać. 
Reszty nie musicie wiedzieć, bo to moja sprawa. W szkole jestem za nielegalne wyścigi samochodowe, za prochy, alkohol i fajki. W sumie to nic specjalnego. Kiedyś byłam ruda, miałam chłopaka, przyjaciół. Teraz jestem dalej ruda lecz mam jaśniejsze końcówki, pieprzę się z najlepszym przyjacielem,a przyjaciół mam od chlania i ćpania. Tańczę na rurze dla kasy. Ale to dość rzadko. I w sumie to tyle powinniście o mnie wiedzieć.
Ah... Mam za sobą próbę samobójczą i chcę uprawiać seks z kobietą.
Susanna Meester
18 lat
Wydział artystyczny - reżyserstwo i instrumenty smyczkowe (skrzypce)
Pokój numer 25
Nie podchodź, bo zabiję
Powiązania || Notki || Wątki 
[Karta jest jaka jest. Kiedyś ją poprawię. Tak. To ta sama Ruda tylko w nieco innym wydaniu. Ta jest bardziej... dopasowana do szkoły. Zapraszam do wątków i powiązań. Postać Patricka jest do przejęcia. ]

402 komentarze:

  1. [Jeśli masz jakiś pomysł na wątek, spróbuję coś napisać. :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hmm... Szczerze mówiąc nie mam kompletnie pomysłu na powiązanie. :/ Haha, a dach szkoły to już klasyk i oczywiście się zgadzam. :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No coś takiego może być. :D A mogłabyś ewentualnie zacząć, a ja następnym razem? Bo się kompletnie odzwyczaiłem od pisania wątków... :/]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Okej. :)]
    Trwała jedna z pierwszych nocy po tym jak wróciłem do szkoły. Jak zwykle dręczyła mnie bezsenność, więc bez celu krążyłem po korytarzach z papierosem w dłoni. Czułem się zmęczony. Dziwnie bezwolny. Usiadłem na jednej z ławek ustawionych wzdłuż korytarza i wyciągnąłem z kieszeni małe, plastikowe opakowanie białego proszku. Kokaina. Tego teraz potrzebowałem. Zażyłem od razu dość dużą działkę, po czym schowałem resztę z powrotem do kieszeni i podniosłem się z ławki. Ruszyłem przed siebie korytarzem od czasu do czasu zaciągając się papierosem i czekałem, aż narkotyk zacznie działać. Po chwili trafiłem na schody, które prowadziły na dach szkoły. Zacząłem wolno się po nich wspinać. Kokaina nie zaczęła jeszcze działać. W końcu wszedłem na górę, usiadłem przy samym wejściu i spojrzałem w niebo. Nie minęło zbyt wiele czasu i wyczułem w tym miejscu obecność jakiejś innej osoby.
    - Kto tu jest?- zapytałem cicho, ale stanowczo. Mimo wszystko byłem przecież Sid'em. Prochy właśnie zaczynały działać.

    OdpowiedzUsuń
  5. - Panna Wieczna Dziewica, rozdziewiczona przeze mnie. Witam...- Uśmiechnąłem się ironicznie. Rozmowy akurat z tą osobą i to w tym miejscu kompletnie się nie spodziewałem, ale kokaina właśnie zaczynała działać współdziałając z zażytą wcześniej niewielką dawką leków uspokajających i wszystko zdawało mi się zupełnie dla mnie obojętne. Nie obchodziło mnie co Susan to robiła, tak samo jak nie obchodziło mnie czy mnie kochała, lubiła czy też nie. Ale nie miałem nic lepszego do roboty niż rozmowa z nią, więc czemu nie? Może to nawet będzie zabawne...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaśmiałem się cicho.
    - To był pewnie jedyny i najlepszy seks w twoim życiu, więc nie kłam. Potrafię rozpoznać fałsz.- na moich ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Sięgnąłem do kieszeni po papierosy i zapaliłem jednego. Moje spojrzenie powędrowało na chwilę w stronę rozgwieżdżonego nieba. Właśnie to lubiłem w tym miejscu. Szkołą znajdowała się na przedmieściach, więc było tu widać gwiazdy. Znów spojrzałem na Susan, która wpatrywała się we mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pokręciłem głową, niby to z niedowierzaniem.
    - Nigdy nie zrozumiem dlaczego niektórzy ludzie tak brną w kolejne kłamstwa mimo, iż tak wyraźnie widać, jakie głupoty wygadują. Naprawdę to jeden z tych ludzkich fenomenów, których mój umysł nie jest w stanie pojąć...- powiedziałem z zamyśloną miną, po czym na moje usta powrócił cyniczny uśmiech. Nie byłem głupi. Znałem Susan lepiej niż ona zdawała sobie z tego sprawę. Znałem też naturę ludzką.

    OdpowiedzUsuń
  8. Znów zaśmiałem się cynicznie, ale nic nie powiedziałem. Nie chciało mi się kłócić z tą upartą istotką. Siebie mogła oszukiwać, ale nie mnie.
    - A więc kto cię tak, jak twierdzisz dobrze "zaspokoił", że zbladło wspomnienie o seksie ze mną? Czyżbyś została zawodową dziwką i to tak ożywiło twoje życie seksualne?- uniosłem brew. I ten cynizm. W oczach, w uśmiechu i w każdym moim ruchu. Miałem ochotę ją zniszczyć. Dlaczego? Za to, że miała czelność mną pogardzić. I mimo, że osiągnąłem swój cel, wygrałem ten zakład z Drew, Susan nie padła mi do stóp, nie oszalała na moim punkcie aż tak bardzo jak bym chciał. Dlatego właśnie w tej właśnie chwili miałem ochotę zniszczyć ją psychicznie. Zrównać ją z ziemią. Zmiażdżyć ją.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Właśnie nie wiem, może spotkają się przed wejściem ? ]

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnąłem się nieznacznie.
    - Ah, cudnie. Naprawdę cudnie. A więc teraz będziesz lepsza w łóżku jeśli przyjdzie mi ochota cię zgwałcić. Cudnie...- kiedy zauważyłem jej spojrzenie po tym jak usłyszała te słowa, zaśmiałem się.- Tak naprawdę... Nigdy nie wiesz, co zrobię.- dodałem przejeżdżając jej dłonią po policzku. Potem odwróciłem głowę i zaciągnąłem się papierosem.

    OdpowiedzUsuń
  11. [To będzie dobre, zaczynaj :) ]

    OdpowiedzUsuń
  12. Siedział na ławce i zastanawiał się nad tym co tak na prawdę tu robi. Spojrzał w plastikowy kubek z kawą. Ponownie poprawił siwy sweter i spojrzał jeszcze raz w kawałek plastiku. Zbliżył usta do kubka z chłodną już cieczą nagle kubek wypadł mu z ręki a on sam za bardzo nie wiedział czemu. Myślał że to wina deliry, którą przechodził. Pokręcił głową i zdał sobie sprawę z tego że boli go ramie a obok jego kubka leży but, nie wyglądał na specjalnie duży i ciężki a bolał. Zastanawiał się do kogo może należeć. Ale był tak otępiały że zanim podniósł tyłek właścicielka buta była już w pobliżu
    [Proszę :)]

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałem ochotę pokręcić głową z niedowierzaniem. Naprawdę. Tka bardzo naiwna była według mnie Susan. Kiedyś, gdy sądziła, że nic jej nie zrobię, że nie byłbym w stanie nawet... zabić ją i teraz, kiedy łudziła się, że bym jej nie zgwałcił. Zrobiłbym to. Jednak może w nieco dogodniejszych warunkach niż te, które oferował dach szkoły. Zamyśliłem się na chwilę. Wydawało się, że kiedyś ta dziewczyna naprawdę była we mnie zakochana. Co teraz? Czy tego dawnego uczucia wystarczyłoby na tyle, żeby poszła ze mną do pokoju. Czy była na tyle naiwna? Zacząłem kalkulować to wszystko w myślach. Po chwili wpatrując się w niebo, zapaliłem kolejnego papierosa.
    - Dlaczego dotykasz moich włosów?- zapytałem, bo dotarło to do mnie dopiero teraz i to właśnie oprócz nikotynowej obsesji wytrąciło mnie z zamyślenia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Patrzał tak na nią chwilę i coś w głowie mu się roiło. Pamiętał ją ale ona go chyba nie - Sus - powiedział krótko - Już chyba drugi raz obrywam od Ciebie butem - jego głos był z pewnością hipnotyzujący bo taki miał nastrój. - Gdzieś gonisz czy masz czas posiedzieć ze mną ? - spytał patrząc na kałużę kawy. Wydawało mu się że w nozdrzach czuje dokładnie jej zapach - Chodźmy na kawę - mruknął cicho zaspany
    [Oni się znają przecież ;p nie będziemy robić cyrku co ? Chyba że chcesz...]

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaśmiałem się. Nieomal nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Nagle poczułem się jak mały piesek siedzący wiecznie na kanapie i głaskany przez domowników. Nie spodobało mi się to.
    - Przestań.- powiedziałem cicho, ale stanowczo. Moje spojrzenie znów powędrowało w stronę nieba. Zacząłem się zastanawiać, co by się stało gdybym ot tak, wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Protestowałabym? Krzyczała? Wyrywałaby się? A może po prostu bezwolnie zwisała z moich ramion? To ostatnie wydawało się dość nieprawdopodobne. Susan zawsze bliżej było do typu histeryczki. Więc zapewne wykonywałaby wszystkie pozostałe opcje naraz. Wykrzykiwałaby protesty, jednocześnie usiłując mi się wyrwać. Szkoda. Zacząłem zastanawiać się, więc nad innym sposobem zwabienia jej do mojego pokoju niż dosłowne zaciągnięcie jej tam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nabrał powietrza do ust i szeroko otworzył oczy. Wydawało mu się że schudł, albo jakaś inna anomalia go nawiedziła. Nikt go nie poznawał. Może przez ten wyraz twarzy, wiecznego buntownika. - Kawa - powtórzył i uśmiechnął się blado do niej. Leniwie wstał z ławki i poprawił spodnie - Tak drugi jak się nie mylę - zmrużył oczy.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Bo nie jestem psem i moje włosy nie służą do zabawy.- mój głos nadal był spokojny, ale można w nim już było wyczuć nutę groźby. Nie spojrzałem jednak na nią. Nie chciałem. Zaciągnąłem się papierosem i gdzieś tam w moim mózgu pojawiło się przypuszczenie, że prawdopodobnie kończą mi się fajki. Mój umysł podsunął mi również, że powinienem również ruszyć tyłek i pójść po więcej, a i jakaś większa działka również by nie zaszkodziła. Tym razem zignorowałem go.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zignorowałem jej zachowanie, ale nie słowa.
    - To JA mogę robić, co chcę.- powiedziałem i tym razem spojrzałem jej w oczy. Na moich ustach znów zagościł cyniczny uśmiech.- Dlaczego tak na mnie patrzysz?- ściszyłem głos.- Chcesz czegoś... To dlatego. Chcesz czegoś, co mogę ci dać, ale się boisz...?- zmrużyłem powieki nie odrywając wzroku od jej twarzy. Lata obserwowania ludzi, ich zachowania, twarzy, ruchów i reakcji sprawiły, że z pewnością doskonale poradziłbym sobie jako psycholog, a narkotyki i alkohol wcale nie zniszczyły u mnie tej umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wyglądała na zaskoczoną tym, co powiedziałem i to rozbawiło mnie do tego stopnia, że musiałem powstrzymać się, żeby się nie zaśmiać.
    - Kłamiesz.- powiedziałem nadal wpatrując się jej w oczy.- Nie rozumiem, Suzie... Dlaczego tak bardzo mnie okłamujesz? Przecież nie jestem ślepy. Widzę to.- wciąż mówiłem bardzo cicho, ale jednocześnie dostatecznie głośno, żeby mogła usłyszeć dokładnie każde moje słowo.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Dobrze, kochanie...- powiedziałem cicho, dokładnie tak samo jak słowa, które wypowiedziałem wcześniej. Nieprzerwanie nie odrywałem od niej wzroku i zauważyłem, że chyba sprawiało jej to pewien dyskomfort. Moje spojrzenie.- No więc...? Powiesz mi czego tak naprawdę chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  21. Zignorowałem jej prośbę. Nie zamierzałem przestać szczególnie, że teraz już wyraźnie widziałem jaki dyskomfort sprawia jej zarówno moje spojrzenie jak i moje słowa. Ale nie chciałem jej już złamać. Teraz chciałem się dowiedzieć, o czym Susan tak myśli.
    - Dobrze wiem, że nadal kłamiesz, a ty wiesz dobrze, że jeśli wreszcie mi to powiesz to z pewnością przestaniesz się z tym tak męczyć.- wciąż na nią patrzyłem, tym wzrokiem, który sprawiał zapewne wrażenie, że przenikam jej umysł, a nawet duszę.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zamyślony, nawet nie wiedział co do niego się mówi - Kiedyś tak - burknął coś pod nosem - Na rogu tu zaraz - uniósł bezsilnie rękę i nagle poczuł jak telefon w jego kieszeni zaczął krzyczeć. Odebrał w iście niemiecki sposób akcentując literkę - o. - Nie mam czasu rozmawiać jestem na wykładach zadzwoń wieczorem - znowu go spławił ale zrobił to z taki obojętnym wyrazem na twarzy że to musiało wywołać śmiech u Sus. - Już dzisiaj 3 telefon a ja nawet nie zdążyłem się napić kawy - mlasnął ustami, objął Rudą ręką i promiennie się uśmiechnął. - Z jednej strony, brakowało mi tego - zaśmiał się i za bramą skręcili w inną małą uliczkę, która prowadziła do znanej jemu kawiarni.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Przecież nic ci nie robię...- czułem, że jestem już blisko. Jeszcze tylko chwila... Patrzyłem jak mruga i znów na mnie patrzy. Zauważyłem w jej oczach niemą prośbę. Nie rób tego Sid, nie znowu, nie teraz... Nie zamierzałem jednak zrezygnować. Nie byłbym sobą gdyby to zrobił. Patrzyłem, więc nadal w te wielkie, zielone oczy. Zielone tak jak moje, jednak w zupełnie inny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Co "przestań"?- zapytałem, kiedy zaczęła uciekać wzrokiem od mojego spojrzenia.- Przecież tylko patrzę, to nic złego...- wydawało mi się, że niewiele brakuje, a Susan zacznie miotać się pod wpływem mojego wzroku, jakby tkwiła w jakiejś niewidzialnej klatce, z której nie może się wydostać. I nie wydawało mi się to już zabawne. Teraz chciałem po prostu osiągnąć swój cel. Później... Później jakoś jej to wynagrodzę.- przemknęło mi przez głowę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wreszcie odwróciłem głowę, zapaliłem papierosa i spojrzałem w niebo.
    - Mogłaś powiedzieć, że to cię aż tak przeraża...- powiedziałem, tym razem jednak nie patrząc już na nią.- Usiądź z powrotem, nie będę już patrzył...- zaciągnąłem się papierosem nadal wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Było piękne... Chociaż myślę, że nie do końca potrafiłem to docenić. Ale mimo to było ono jednym z niewielu rzeczy na które pozwalałem sobie po prostu patrzeć z pobudek czysto estetycznych. Ze zwykłej ludzkiej potrzeby piękna.

    OdpowiedzUsuń
  26. Odwróciłem głowę i spojrzałem na nią. Właściwie to, że mnie uderzyła, wcale nie zabolało, ale nie spodobało mi się to. Zupełnie mi się to nie spodobało.
    - To było zupełnie niepotrzebne, Susan.- powiedziałem cicho, jednak mimo to w moim głosie można było wyczuć gniew. Wciąż trzymałem między palcami jednej dłoni papierosa, którego teraz zgasiłem, podniosłem się niechętnie z pozycji siedzącej i stanąłem naprzeciwko Susan. Była o wiele niższa ode mnie i przy tym bardzo drobna. Zauważyłem, że jest zdenerwowana. Boi się mnie. To właśnie zmieniło się od czasu, gdy była we mnie zakochana. Wtedy się mnie nie bała, a przynajmniej nie aż tak bardzo.
    - Powiesz mi teraz...?- uniosłem brew.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zmrużyłem powieki. Dziewczyna stała już na krawędzi dachu i jeśli zrobi jeszcze krok do tyłu, spadnie. I w wypadku zapewne to mnie oskarżono by o to, że ją z tego dachu zepchnąłem. Z pewnością nie mogłem sobie na to pozwolić. Wyciągnąłem ramiona w jej stronę i przyciągając ją lekko do siebie, tak, że oddaliła się od krawędzi na bezpieczną odległość.
    - Nie płacz, Susan.- powiedziałem cicho, przekrzywiając lekko głowę, żeby spojrzeć jej w oczy.- Jeśli aż tak bardzo nie chcesz mi powiedzieć, po prostu zrób to...

    OdpowiedzUsuń
  28. Miałem już nieomal zupełną pewność, że Susan nie zrobi zupełnie nic i zaczynałem się irytować. Nie chciałem już na nic czekać. Byłem zbyt niecierpliwy. Objąłem ją mocniej.
    - W takim razie ja to zrobię...- mruknąłem, po czym pochyliłem głowę i pocałowałem ją. Na początek bardzo delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Trochę mnie zaskoczyła swoją reakcją, ale nie okazałem tego. Objąłem ją jeszcze mocniej. Mimo wszystko, ta dziewczyna była zbyt zmienna... Teraz całowała mnie tak jakbym był jakimś od wielu lat nie widzianym ukochanym, a nie świrniętym ćpunem, którego jeszcze przed chwilą tak się bała. To z pewnością nie było normalne. Ale w tym momencie przestało mnie to obchodzić.

    OdpowiedzUsuń
  30. Susan się zmieniła. Nie była już tą samą uroczą dziewczynką, która nie potrafiła przejąć inicjatywy. Mimo, że z pewnością wciąż trochę się bała i wciąż była zbyt naiwna, wydawała się jednocześnie nieco doroślejsza. Uniosłem jedną i wplotłem ją w jej rude włosy, drugą przenosząc jednocześnie na jej plecy. Później na jedno z bioder i niżej. Byłem ciekaw jak na to zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  31. Susan zaskakiwała mnie coraz bardziej. Na kilka sekund przestałem ją całować.
    - Nie tutaj.- mruknąłem, po czym z powrotem objąłem ją w pasie i podniosłem. Później niosąc ją w ramionach zacząłem schodzić po schodach.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nie.- mruknąłem.- Do mnie jest bliżej...- po krótkiej chwili rzeczywiście dotarliśmy pod pokój numer 20. Postawiłem Susan na ziemi, wyciągnąłem z kieszeni klucz i otworzyłem drzwi. Weszliśmy do środka, a ja zamknąłem za nami drzwi na klucz, po czym odwróciłem się i spojrzałem na dziewczynę, uśmiechając się nieznacznie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Całując ją przesunąłem się w stronę jednego z łóżek, które było w sumie chyba jedynym niezagraconym meblem. Popchnąłem ją lekko tak, że musiała się na nim położyć, bo ta znacząca różnica wzrostu zaczynała mnie już irytować. Spojrzałem nią z góry i na moich ustach pojawił się pełen zadowolenia uśmiech. "Nie zgwałcisz mnie." Miała poniekąd rację. Pocałowałem ją znowu, tym razem podobnie jak ona mnie jeszcze na dachu, chociaż bez tej wyraźnie wyczuwalnej tęsknoty. Później zacząłem powoli zdejmować z niej ubrania. Po co się śpieszyć? Mamy całą noc.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Wyścigi samochodowe? mrr, mamy coś wspólnego ( chociaż w jakiejś małej części ^.^ ) co powiesz na to, aby dziewczyny się spotkały gdzieś w szkole i porozmawiały o tym? ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  35. Odchyliłem lekko głowę i przymknąłem powieki, a na moje usta wypłynął zadowolony uśmiech. Właściwie miałem ochotę się roześmiać, ale powstrzymałem się. Nie chciałem, żeby Susan zmieniła zdanie, teraz kiedy zaszliśmy już tak daleko. Po chwili odepchnąłem ją lekko od siebie i przekręciłem się tak, że teraz to ja siedziałem na niej. Mimo wszystko nie chciałem, żeby to ona dominowała. Pochyliłem się i pocałowałem ją w usta, dłońmi błądząc po jej ciele i zdejmując z niego resztki ubrań.

    OdpowiedzUsuń
  36. [ sama Joy raczej się nie ścigała, ale lubi grzebać w autach. mniejsza o to, i tak mogą się spotkać i porozmawiać o tym wszystkim :D mogły się kiedyś spotkać na jakichś wyścigach. Joy może ją podziwiać nawet.
    niech się spotkają! zaczniesz? :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Przewróciłem oczami, ale niechętnie zsunąłem się z łóżka i podszedłem do jednej z szafek. Z szuflady wyjąłem paczkę prezerwatyw, którą rzuciłem do Susan. Później wróciłem na łóżko. Zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek zrobić, pocałowałem ją w usta, zmuszając tym samym, żeby położyła się na łóżku. Dłońmi wolno wodziłem po całym jej ciele. Po krótkiej chwili zacząłem całować również jej szyję, a później sutki. Ale to mi nie wystarczało. Nienawidziłem jednak prezerwatyw, ale wydawało mi się, że jeśli Susan będzie aż tak na tym zależało - zgodzę się.

    OdpowiedzUsuń
  38. Westchnąłem cicho i przymknąłem lekko powieki. Po chwili położyłem dłoń na jej karku, jakby sygnalizując czego jeszcze od niej oczekuję, choć nie byłem pewien czy to zrobi. Jeśli tak, byłem gotów zgodzić się nawet i na prezerwatywy. Jeśli nie... No cóż, trudno. Nie była to w końcu zła noc.

    OdpowiedzUsuń
  39. każdy wiedział, że gdy Sophie miała możliwość poleżeć dłużej w łóżku - wykorzystywała tą okazję, co wiązało się z tym że zalegała na łóżku do późnych godzin, rozkoszując się tą chwilą spokoju, o ile spokojem mogła nazwać to, gdy do pokoju nagle wparowywała Sharni, wskakiwała na łóżko i wtulała się w nią, gadając za dużo, jak na dwuletnie dziecko. I oczywiście, Sophie zdołała się już do tego przyzwyczaić, i nie wyobrażała sobie, że mogłoby być inaczej. Że ta mała blondyneczka nie wskakiwałaby do jej łóżka codziennie, zagadując ją.
    Tego dnia nie było inaczej, i od samego rana, obie panie zalegały na łóżku w sypialni, o dziwo śpiąc spokojnie, a nie rozmawiając i planując co to będą robić dzisiejszego południa. Dlatego też zdziwiła się nieco, kiedy poczuła szturchnięcie w ramię. Zmarszczyła z niezadowoleniem brwi, rozpoznając głos Susan. No tak, tylko ona śmiała ją budzić z samego rana.
    Dulain nakryła się bardziej kołdrą, przesuwając się nieco w bok, za sprawą Sharni, która spała rozwalona na całym łóżku, po czym ziewnęła, jednak nie otworzyła oczu. -Daj mi spać, Susan. Ja Cię nie budzę... Która godzina ?-zapytała sennym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  40. [ A pani mi kiedyś odpisze ? ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  41. Przycisnąłem ją jeszcze mocniej do siebie i przygryzłem lekko jej dolną wargę. Po krótkiej chwili jednak samo całowanie znudziło mi się. Odsunąłem Susan od siebie i sięgnąłem po paczkę prezerwatyw leżącą obok nas na łóżku. Podałem ją dziewczynie, rzucając jej znaczące spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  42. Zdołowana dość leniwym dla Joy dniem spacerowała szkolnymi korytarzami bez celu. Cóż, telefon jej się rozładował więc słuchanie muzyki było niemożliwe. Oparła się o ścianę i przyglądała ludziom. Lubiła to robić, sama nie wiedziała czemu. Niektórych srogo mierzyła wzrokiem a do niektórych się ciepło uśmiechała. Wtem ujrzała twarz, która była jej całkiem znajoma.
    - Susan! - Pisnęła cicho i przyglądnęła się jej jeszcze kilka razy.

    OdpowiedzUsuń
  43. Przysunąłem się do niej, ale byłem zbyt zniecierpliwiony, żeby bawić się w te wszystkie czułości i inne bzdety. Wszedłem w nią od razu, dość gwałtownie, ale wydawało mi się, że nie sprawiło jej to dyskomfortu. Zacząłem poruszać się w niej, najpierw wolno, a później przyspieszając coraz bardziej.
    [Powinniśmy pisać pornole. xD]

    OdpowiedzUsuń
  44. -Co u mnie - zaczął uśmiechnął się cynicznie - U mnie tyle że - machnął ręką, jakoś nie miał ochoty zrzucać problemów na biedną Sus. - Drake cały czas do mnie dzwoni zacznę od tego, jak się nie mylę poznałaś go - uniósł brew i zaczął się zastanawiać czy to aby na pewno była ona. - Martwi się bo mam poważny problem z alkoholem. Pytasz czemu piję, bo chce zapomnieć, o pewnych sytuacjach. Ironia - pokręcił głową, jego ręka swobodnie spoczywała na jej ramieniu, gdy znaleźli się przed drzwiami małej kawiarenki puścił ją przodem otwierając drzwi. - Kawa - uśmiechnął się i nie tylko na samą myśl kawy a ladą stała prześliczna dziewczyna. Jako zawodowemu amantowi ciężko mu było przepuścić okazję poznania jej.

    OdpowiedzUsuń
  45. -Suzie-jęknęła, obracając głowę w jej stronę. -Naprawdę, nie męcz mnie. jest ósma rano. O tej godzinie normalni ludzie jeszcze śpią. Ja i Shar jesteśmy normalnymi ludźmi- powiedziała, po czym ziewnęła, przeczesując palcami włosy. -Dlatego też, wybacz, ale idę spać dalej. A Ty jak chcesz, to możesz iść do kuchni, zrobić sobie coś do jedzenia, a potem nie wiem...pooglądać telewizję, o. A mnie daj spać z łaski swojej, naprawdę będę Ci za to bardzo, bardzo wdzięczna- powiedziała, ukrywając następnie twarz w poduszce.

    OdpowiedzUsuń
  46. [Eh, znudził mi się ten seks.]
    Poruszałem się w niej coraz szybciej i na początku starałem się podobnie jak ona uciszyć jakoś jej jęki, które stawały się coraz głośniejsze. Mimo, że kompletnie mnie to nie obchodziło, że mogliśmy trafić do dyrektora, to wolałem w tej właśnie chwili uniknąć wizyty jakiegoś nadgorliwego nauczyciela. Po chwili jednak przestało mnie to już obchodzić. Poczułem, że Susan już długo nie wytrzyma, więc postanowiłem kończyć.

    OdpowiedzUsuń
  47. [Następnym razem będziemy po prostu pisać coś w tylu "bla bla bla (namiętny, głośny seks) bla bla bla)" Bez wchodzenia w szczegóły. xd]
    Zsunąłem się z łóżka, zdjąłem prezerwatywę i wyrzuciłem ją do małego śmietnika stojącego w łazience. Później wróciłem na łóżko. Położyłem się na boku i spojrzałem na Susan.
    - Co "a nie mówiłam"?- uniosłem brew.

    Sid

    OdpowiedzUsuń
  48. - Klucz jest w kieszeni spodni, jeśli tak bardzo się zależy. Nie mam zamiaru cię tu więzić.- zapaliłem papierosa i przewróciłem się na plecy, a moje spojrzenie powędrowało w stronę sufitu.- Ale szczerze mówiąc wydawało mi się, że nie jesteś jedną z tych dziewczyn, które od razu wychodzą...

    OdpowiedzUsuń
  49. Znów się obróciłem, tym razem na bok, żeby móc spojrzeć na Susan.
    - Nie miałem na myśli tego, że cię tu nie chcę...- powiedziałem cicho patrząc jej w oczy i uśmiechnąłem się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  50. - Miałem na myśli to, że wolałbym żebyś jeszcze została, ale jeśli tak bardzo nie chcesz to nie będę cię tu więzić...- powiedziałem patrząc jej w oczy, po czym zaciągnąłem się papierosem i strzepnąłem popiół na popielniczkę, która stała na podłodze obok łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Co dokładnie?- zapytałem, unosząc brew. Zgasiłem papierosa w popielniczce, wyciągnąłem kolejnego z opakowania, które leżało obok niej i zapaliłem. Spojrzałem na Susan wyczekująco, zastanawiając się co miała na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  52. Zaśmiałem się cicho.
    - Ręczniki powinny być w szafce w łazience o ile są jeszcze jakieś czyste, a co do koszulek to w szafie, ta sterta po prawej to czyste.- wskazałem głową na szafę stojącą w kącie pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  53. Kiedy Susan poszła się umyć, zwlokłem się z łóżka i wygrzebałem z szafy jakieś bokserki, po czym założyłem je na siebie. Później usiadłem na łóżku, zapaliłem trzeciego już z kolei papierosa i czekałem aż dziewczyna skończy brać prysznic. Pojawiła się akurat gdy skończyłem palić i zgasiłem papierosa w popielniczce. Kiedy mnie pocałowała przysunąłem się do niej bliżej. Jedną dłoń zatopiłem w jej rudych włosach, a drugą powędrowałem w stronę jej talii.

    OdpowiedzUsuń
  54. Objąłem ją w pasie, przyciągając jeszcze mocniej do siebie. Wyczułem, że Susan się uśmiecha i sam również nie mogłem się powstrzymać, żeby tego nie zrobić. Po krótkiej chwili jednak odsunąłem ją delikatnie od siebie.
    - Muszę zaćpać.- wyjaśniłem. Zsunąłem się z łóżka, podszedłem do jednej szafek i zacząłem grzebać po szufladach w poszukiwaniu kokainy.

    OdpowiedzUsuń
  55. W końcu znalazłem małe, plastikowe opakowanie białego proszku. Połowę jego zawartości wysypałem na wierzch dłoni i wciągnąłem nosem, a resztę jeszcze w opakowaniu położyłem na szafce nocnej stojącej obok łóżka. Otarłem twarz dłonią, żeby pozbyć się resztki kokainy spod nosa i usiadłem obok Susan. Pocałowałem ją zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć i znów objąłem ją mocno.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Mi zawsze jest mało.- wymruczałem.- Ale zaraz będzie mi się jeszcze bardziej chciało, bo się naćpałem.- moja ręka zjechała nieco poniżej jej biodra.
    [Yhh, nie chce mi się tego wszystkiego znowu opisywać. xd]

    OdpowiedzUsuń
  57. Wygrzebałem się z łóżka, wyrzuciłem prezerwatywę, a później zamknąłem się w łazience, gdzie wziąłem krótki prysznic, po czym wróciłem do pokoju. Założyłem jedne z bokserek leżących na podłodze obok łóżka, po czym wlazłem do łóżka i przykryłem się kawałkiem kołdry, którego nie zajmowała Susan. Obróciłem się na plecy i wlepiłem swoje spojrzenie w sufit ze świadomością, że zapewne i tak nie zasnę. Bezsenność dręczyła mnie już od dłuższego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  58. Przez nieomal całą noc nie mogłem spać. Tak jak podejrzewałem, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Susan natomiast zasnęła prawie od razu, przytulona do mnie. Głowę ułożyła na mojej klatce piersiowej. Przez większość nocy leżałem, więc tylko w łóżku wpatrując się tępo w sufit. Prawie się nie ruszałem, bo nie chciałem obudzić dziewczyny. Dopiero nad ranem udało mi się zasnąć, ale na nie więcej niż dwie godziny. Kiedy się obudziłem, wysunąłem się spod kołdry. Musiałem zaćpać. Kiedy już to zrobiłem, stanąłem przed lustrem w łazience i spojrzałem na swoje odbicie. W duchu przyznałem rację Marie, która niedawno stwierdziła iż nie wyglądam zbyt dobrze, ale mimo to nie przejąłem się nieomal zupełnie. Zapaliłem papierosa i wciąż ubrany jedynie w bokserki, wróciłem do pokoju. Byłem zbyt leniwy, żeby od razu się ubrać. Susan już się obudziła, ale nadal leżała w łóżku najwyraźniej rozmyślając o czymś.
    - Dzień dobry.

    OdpowiedzUsuń
  59. Kiwnąłem głową.
    - Wszystko okej.- mruknąłem. Przetarłem twarz dłonią i zacząłem grzebać w szufladach w poszukiwaniu bliżej nieokreślonej rzeczy, byleby się czymś zająć. Jednocześnie zastanawiałem czego teraz będzie ode mnie oczekiwała Susan. Jakiegoś stałego związku? Nawet jeśli byłem nieomal pewien, że się nie zgodzę, ale jeśli tak, nie sprostam jej wymaganiom. Po krótkiej chwili odnalazłem opróżnioną do połowy butelkę wódki. Upiłem z niej spory łyk, po czym postawiłem ją na biurku. Przez cały ten czas czułem na sobie spojrzenie dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  60. Spojrzałem na nią trochę nieprzytomnie i pokręciłem głową.
    - Wszystko super. Naprawdę. Nie widzisz?- powiedziałem to nieco słabszym głosem niż zamierzałem. Naprawdę nie miałem ochoty kłócić się teraz z Susan. Spojrzałem jej w oczy, nieomal czując jak prześwietla swoimi całe moje wychudłe ciało.- Czuję się naprawdę świetnie.- zapewniłem ją ponownie. Nie miałem ochoty na rozmowę, która miała właśnie nastąpić, ale jednocześnie byłem pewien, że jest nieunikniona. Miałem też przeczucie, że Susan mi nie odpuści.

    OdpowiedzUsuń
  61. Spojrzałem na nią z niemym ostrzeżeniem malującym się w oczach. Nie próbuj pytać Susan, zostaw tą sprawę spokoju. Nie posłuchała. Westchnąłem cicho.
    - Nic się dzieje. Wszystko jest tak okropne jak zawsze, okej?- rzuciłem jej wyraźnie zmęczone i nieomal poirytowane spojrzenie.- Może trochę mało jem, dużo ćpam i się nie wysypiam.
    "A poza tym prawie nie wyrabiam z pracą, bo przecież każdy mafioso marzy o płatnym zabójcy-socjopacie bez wyrzutów sumienia. Co poza tym? Ah tak. Drew, która wyrosła nagle jak spod ziemi i nagle zechciała udawać grzeczną dziewczynkę. I Marie, która całkiem niedawno wróciła z Paryża. No i długo by jeszcze wymieniać..." Nie wypowiedziałem moich myśli na głos.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Mhm.- mruknąłem. Upiłem jeszcze jeden łyk wódki z butelki i położyłem się na łóżku obok dziewczyny. Przykryłem nas oboje kołdrą i zamknąłem oczy.
    - Powiem ci kiedyś.- powiedziałem cicho po chwili milczenia.- Kiedyś ci wszystko opowiem.
    [Ja na razie idę na chwilę coś zjeść. xd Będziesz jeszcze za chwilę?]

    OdpowiedzUsuń
  63. [Dziękuję. W sumie dobre były te pierogi. :D]
    Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
    - Nie wiem.
    Nie zamierzałem wywlekać przed nią nagle wszystkich moich problemów, tych prawdziwych i tych urojonych. Czy oczekiwała, że nagle opowiem jej rzewnym tonem o całym moim życiu, a na koniec uroczo się rozpłaczę? Nie byłem taki. Wszystkie swoje uczucia, jeśli takowe właśnie się pojawiały, tłumiłem w sobie. Oprócz gniewu oczywiście. Nie miałem nigdy chwili słabości. Prawie nigdy i nikomu nie mówiłem otwarcie o swoich uczuciach, a stać się osobą, której zechcę się kiedykolwiek "zwierzyć" było niesamowicie trudno. Do tej pory udało się tylko częściowo Sky, a w pełni tylko Marie, ale znaliśmy się już od wielu lat. Taki po prostu byłem.

    OdpowiedzUsuń
  64. Bez słowa zamknąłem oczy.
    - I tak nie zasnę.- mruknąłem.- Po prostu nie mogę. Chyba, że wezmę jakieś prochy uspokajające.
    Westchnąłem. Susan z pewnością jest na tyle uparta, że zmusi mnie do snu, choćby miała wypruć sobie żyły. Westchnąłem.- Sama zobaczysz.- dodałem po chwili milczenia.

    OdpowiedzUsuń
  65. [Dobre były, ale już zjadłem. :D]

    OdpowiedzUsuń
  66. [Ruskie. :D Będę na pewno.]
    - Leki uspokajające.- mruknąłem, zastanawiając się czy to ją zdenerwuje. Pewnie tak.

    OdpowiedzUsuń
  67. [Przepraszam? xd]
    - Muszę być naprawdę bardzo, ale to bardzo zmęczony...- mruknąłem. Zamyśliłem się na chwilę.- A niczego oprócz prochów sobie nie przypominam. Film to chyba by musiała być jakaś komedia romantyczna albo coś animowanego dla dzieci, może wtedy byłbym taki znudzony, żeby zasnąć...

    OdpowiedzUsuń
  68. Wbiłem wzrok w ekran laptopa. Film był naprawdę koszmarny, jak jakaś brazylijska telenowela. Aż zacząłem się zastanawiać gdzie Susan to znalazła. Mimo to wcale mi to nie pomogło. Nawet trochę.
    - Okej, to jest beznadziejne, ale nie pomaga.- powiedziałem po piętnastu minutach oglądania tego gówna.- Schowaj to lepiej, bo jeszcze minuta i chyba roztrzaskam laptop.- mówiłem całkiem serio.

    OdpowiedzUsuń
  69. [Gratuluję. xd]

    OdpowiedzUsuń
  70. [Oj tam, oj tam. Nie są aż takie złe. ^^]
    W chwili, kiedy to powiedziała naprawdę miałem ochotę roztrzaskać ekran.
    - Dla "scen erotycznych" to się uprawia seks albo ogląda porno, a dla bójek po prostu idziesz kogoś pobić, a nie oglądasz komedie romantyczne.- skrzywiłem się. Po krótkiej chwili zapaliłem papierosa jednocześnie koncentrując się na zachowaniu wewnętrznego spokoju. Byleby nie wybuchnąć. Byleby wytrzymać to cholerne gówno. Zamknąłem oczy, ale do moich uszu wciąż dolatywały drewniane i nieżyciowe dialogi bohaterów filmu.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Nie chcę.- mruknąłem.- To by było pewnie jeszcze gorsze niż to gówno.- dodałem, przyglądając się jej. Zaciągnąłem się papierosem i strzepnąłem popiół do popielniczki stojącej na podłodze obok łóżka.- Ale próbuj jeśli ci to sprawia taką przyjemność.- powiedziałem po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  72. - To mnie wkurwia, a nie uspokaja.- warknąłem.- Wyłącz to.- zapaliłem kolejnego papierosa, czekając aż dziewczyna wyłączy laptopa, starając się nie myśleć o tym, że najchętniej rzuciłbym teraz urządzeniem przez cały pokój, aż roztrzaskałoby się na ściany. Byłoby naprawdę cudownie. Wspaniale. Cholera, czemu tego nie zrobiłem?

    OdpowiedzUsuń
  73. Przekręciłem się tak, że teraz to ja siedziałem na niej. Z pewnością nie sprawiało jej to żadnego dyskomfortu, bo byłem naprawdę chudy. Nagle poczułem się dużo lepiej, jakby kokaina, którą wziąłem tuż po przebudzeniu właśnie zaczęła działać, mimo iż było to zupełnie niemożliwe, bo jej działanie już dawno minęło.
    - Jak tak dalej pójdzie to istnieje coraz większe prawdopodobieństwo, że pęknie nam guma, a wtedy może i być dzieciak. No i co wtedy?- mruknąłem pochylając się nad nią.

    OdpowiedzUsuń
  74. [No i kurwa znowu to samo. xd]
    Zaśmiałem się cicho.
    - Nie chciałabyś takiego słodkiego, małego Sid'a?- zapytałem. W moim głosie można jednak było wyraźnie wyczuć sarkazm. Pochyliłem głowę jeszcze bardziej i nie czekając na jej odpowiedź, pocałowałem ją namiętnie.

    OdpowiedzUsuń
  75. [Powinniśmy naprawdę napisać o tym książkę czy coś. xd No to zróbmy już po, bo zaraz muszę iść oglądać Batmana. :D]

    OdpowiedzUsuń
  76. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  77. [Hahahahaha. xd]
    - Już nie.- powiedziałem cicho, bo zbudziłem się nieomal w momencie kiedy Susan zadała swoje pytanie.- Ale spałem.- dodałem po chwili i całkiem mimowolnie na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. A więc tej upartej dziewczynie się udało.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Właściwie nie.- odpowiedziałem cicho. Obróciłem się tak, żebym mógł spojrzeć na dziewczynę. Spróbowałem zmienić mimikę mojej twarzy tak, żeby pojawiło się na niej coś na kształt przyjaznego uśmiechu i sądząc po minie Susan, chyba mi się to udało. Pocałowałem ją krótko w usta, ale nie zamierzałem jeszcze wygrzebywać się spod kołdry.
    - Możesz pytać. Teraz.- powiedziałem po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Chcesz wiedzieć więcej o mnie, więc teraz możesz pytać.- wyjaśniłem, przyglądając się jej. Wyciągnąłem dłoń ku jej twarzy i pogłaskałem ją po policzku.- Co tylko chcesz... Zastanów się, bo taka okazja może się nie powtórzyć.- uśmiechnąłem się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Nic się nie dzieje.- mruknąłem- Ja też mam czasami ludzkie odruchy, wiesz?- miałem ochotę wydąć wargę, skrzyżować ręce na piersi i obrazić się jak dziecko. Zamiast tego przysunąłem się do dziewczyny i objąłem ją ramieniem.- Nie dziw się tak.

    OdpowiedzUsuń
  81. Zaśmiałem się cicho, słysząc jej słowa.- Właściwie masz rację...
    Zamilkłem na chwilę, a kiedy usłyszałem jej pytanie westchnąłem cicho.
    - Siedziałem cały czas w Londynie. Ćpałem, grałem z zespołem, pracowałem... Hm, nie wiem czy wiesz na czym polega moja praca. W międzyczasie użerałem się ze Steviem i Keith'em. Ostatnio spotykałem się też z moją przyjaciółką, która wróciła po dłuższym pobycie w Paryżu... To znaczy najpierw musiałem się z nią pogodzić, bo doprowadziła mnie do szału tym wyjazdem bez słowa. A tak najbardziej niedawno to wpierdoliłem jakiemuś upierdliwemu ćpunowi i właśnie dlatego tu jestem.- pomimo przekleństw pojawiających się w mojej wypowiedzi, mój głos był cichy i bardzo spokojny.

    OdpowiedzUsuń
  82. - Przyjaciółka.- powtórzyłem.- Bardzo dobra i chyba jedyna. Znamy się od dzieciństwa...
    Słysząc jej prośbę, pokręciłem głową.
    - Nie chcę cię o nic pytać.- mruknąłem i skrzywiłem się lekko. Zdenerwowało mnie, że kiedy pozwoliłem Susan choć trochę wniknąć w moje wnętrze, ona nieomal zupełnie zignorowała tę możliwość. W takim razie niech się pieprzy. Nigdy, kurwa więcej. Przestałem ją obejmować, zapaliłem papierosa i zacząłem wpatrywać się w sufit. Kiedy oczekiwałem całkowitego skoncentrowania się kogoś na mojej osobie, to po prostu tak miało być.

    OdpowiedzUsuń
  83. Spojrzałem na nią.
    - Jeśli to było pytanie to nie wiem kim Drew jest dla mnie. To trudne...- zaciągnąłem się papierosem i zaśmiałem się cicho.- Ależ oczywiście, że nic złego.- na moich ustach pojawił się jednak sarkastyczny uśmiech. Cholera, nie mogłem się powstrzymać. Naprawdę mnie wkurzyła swoim podejściem nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy. Bo oczywiście postąpiła zupełnie normalnie. Nie wzięła jednak pod uwagę tego, że ja nie jestem normalny tak jak i moje na wszystko reakcje.

    OdpowiedzUsuń
  84. - A ty jakbyś określiła naszą relację? Moją i Drew?- odpowiedziałem jej pytaniami na pytanie. Zaciągnąłem się papierosem, przyglądając jej się wyczekująco. Naprawdę byłem ciekaw co mi odpowie. W międzyczasie zastanawiałem się jak zachowywać się teraz w stosunku do Susan. Z pewnością potrafiłbym sprawić, że wybiegła by z mojego pokoju z płaczem i po części chciałem właśnie tego. Ale po części, chciałem również żeby została tu ze mną, w łóżku przez jeszcze wiele, wiele godzin. Na razie więc rozważałem jak postąpić.

    OdpowiedzUsuń
  85. Milczałem. Po prostu nie czułem potrzeby, żeby powiedzieć teraz cokolwiek. Po chwili zapaliłem kolejnego papierosa i zacząłem puszczać kółka z dymu. Nagle nabrałem cholernej ochoty, żeby znowu się naćpać. Wziąć mnóstwo kokainy, prochów na uspokojenie albo tego i tego. A później popić to wszystko wódką, leżeć na łóżku, palić papierosa i gapić się w sufit. Zapewne Susan w międzyczasie widząc mnie w takim stanie opuściłaby pokój. Zastanawiało mnie to. Wyszłaby, przywaliłaby mi i wyszła, a może została lub naćpałaby się ze mną i została? Właściwie nie maiłem pojęcia czy miała kiedykolwiek coś brała z narkotykami.
    - Bierzesz czasami jakieś prochy?- zapytałem po dłuższej chwili milczenia.

    OdpowiedzUsuń
  86. Westchnąłem. Ton, jakim to powiedziała oznaczał: "tak kiedyś, ale nie zrobię tego już nigdy więcej". Szkoda. Pozwoliłem więc moim myślom płynąć swobodnie i nieomal od razu w mojej głowie pojawił się natrętna myśl, która pchała mnie ku wzięciu kolejnej działki. Ani chwili spokoju. Zacząłem zastanawiać się czy zapas owego białego proszku nie zaczyna mi się kończyć i czy nie powinienem postarać się o więcej. Chyba tak... Poczułem na sobie wzrok dziewczyny.
    - Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytałem unosząc brew.

    OdpowiedzUsuń
  87. Zaśmiałem się cicho, ale w tym śmiechu z pewnością nie można było wyczuć rozbawienia.
    - Po prostu zapytaj.- powiedziałem patrząc na nią tak, jak wtedy na dachu. W moim głosie pobrzmiewała rozkazująca nuta. Niech pyta. Teraz ma szansę. I teraz ja właśnie tego chcę. Zaciągnąłem się papierosem nie odrywając od niej wzroku. Daję ci jeszcze jedną szansę, Susan. Nie zmarnuj jej.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Co robię?- uniosłem brew.- Patrzę się na ciebie? To wzrok, który hipnotyzuje... Paraliżuje moje ofiary.- dodałem mocno ściszając głos. Wciąż wpatrywałem się w dziewczynę, po krótkiej chwili jednak odwróciłem wzrok.- Zazwyczaj używam go w pracy.- "kiedy przystawiam komuś rewolwer do skroni"- dodałem w myślach i zaśmiałem się cicho. Widząc zachowanie dziewczyny, skrzywiłem się.
    - Przestań się mnie bać.- mruknąłem.

    OdpowiedzUsuń
  89. - Nie!- warknąłem, zdenerwowany jej ostatnim pytaniem. Była to jednocześnie na nie odpowiedź.- Powiedziałem już przecież, że nie musisz się mnie bać.- dodałem, starając się uspokoić. Trzęsącymi się od gniewu i używek dłońmi zapaliłem kolejnego papierosa. Westchnąłem głęboko i przymknąłem powieki.
    - Zabijam, bo lubię to. Lubię błagalne spojrzenia ludzi i lubię widok krwi. Jestem sadystą, wiem o tym. Ponadto to moja praca. Zabijam na zamówienie. Przynoszę śmierć jak dostawca pizzę.- powiedziałem cicho nie patrząc na nią.

    OdpowiedzUsuń
  90. - To oczywiste, że myślisz, że to chore.- mruknąłem.- Ale mam tak właściwie od dziecka. Więc to nie moja wina. To wrodzone.- westchnąłem po raz kolejny i zaciągnąłem się papierosem. Dłonie przestały mi się trząść. Zaskakująco szybko potrafiłem się opanować. Tego nauczyła mnie akurat moja praca.- Nie uciekaj ode mnie. Tobie nic nie zrobię, mówiłem to już.- dodałem bardzo cicho po chwili milczenia. Byłem zmęczony przekonywaniem jej, że nie strzelę jej niespodziewanie w głowę. Nie miałem przecież zamiaru tego zrobić. Kiedyś, może tak. Ale nie teraz.

    OdpowiedzUsuń
  91. Jej zachowanie oczywiście nie umknęło mojej uwadze, ale tylko mnie poirytowało. Akurat wtedy, kiedy nie chciałem, żeby ktoś się mnie bał, musiało być zupełnie na odwrót. Przygryzłem dolną wargę. Przestań, Susan. Przestań się tak zachowywać. Akurat teraz, kiedy chciałem wyjawić komuś te części mnie o których nie mówiłem nikomu. Akurat kiedy podałem jej się na srebrnej tacy. Ludzie są okropni, zawsze to wiedziałem.
    - Nie wiem.- mruknąłem w odpowiedzi na jej kolejne pytanie.- To było tak... No wiesz. Fajki i piwo jak byłem gówniarzem, a potem to jakoś naturalnie przeszło w prochy. Kiedy tamto przestało wystarczać.- "może też dlatego, żeby chociaż na chwilę opuścić gównianą rzeczywistość z chlejącą matką, którą tak kochałem i brakiem ojca, którego nieraz tak potrzebowałem" Kurwa. Miałem być szczery, więc będę.- Wiesz czemu ćpałem? Bo miałem wiecznie zachlaną matkę, której musiałem trzymać głowę nad kiblem przez wiele, wiele nocy i ranków, kiedy wracała do domu ze swoich cholernych imprez. Bo nie miałem ojca, który mógłby mi pomóc, wysłuchać mnie, zrobić kurwa cokolwiek, żeby było choć trochę lepiej. Bo mieszkałem w poparanej okolicy z poparanymi ludźmi. Bo miałem popierzonego kumpla i obaj mieliśmy popierzone pomysły, których nikt nam nie wyperswadował. Bo byłem popierdolonym gówniarzem bez współczucia od kogokolwiek, bez zainteresowania z kogokolwiek strony i bez przyszłości.- kiedy to mówiłem, cały czas nie odrywałem od niej wzroku. Moje oczy były puste, pozbawione wyrazu. Nie było żadnych łez.
    Dawałem jej teraz taką moc. Mogła mnie przejrzeć, mogła mnie zniszczyć.

    OdpowiedzUsuń
  92. Spojrzałem jej w oczy i na moich ustach pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu.
    - Nie, Susan. Ja nigdy się nie zmienię. Ta wymyślna rekonwalescencja i szczęśliwe życie to nie dla mnie. Musieliby mnie chyba zamknąć na długo psychiatryku, żeby coś się zmieniło. Może nawet na całe życie... Straciłbym wszystko, co się w jakikolwiek sposób dla mnie liczy dla żony, dziecka, psa i domu na przedmieściach by nieszczęśliwie trwać w szczęśliwym życiu. To nie dla mnie. Umrę młodo, z pewnością i nikt nie będzie o mnie pamiętał. Po prostu kolejny walnięty ćpun. Zakopać i zapomnieć. Nie ma żadnych wyższych celów.- w moim głosie pobrzmiewała niezachwiana pewność. Odsunąłem się od niej, oparłem się plecami o ścianę i oparłem brodę o podciągnięte kolana.
    - Ale to miło, że się mną przejmujesz. Mimo wszystko.- powiedziałem po chwili wpatrując się w przestrzeń.

    OdpowiedzUsuń
  93. Cholernie mnie dziwiło to, że aż tak się mną przejmowała. Naprawdę. Kogo to obchodziło czy się zaćpam czy ktoś strzeli mi w łeb? No dobrze, może moją matkę. Ale ją musiało, bo to przecież ona mnie urodziła. Marie? Z pewnością, ale jakoś by sobie z tym poradziła. Ktoś poza tym? Wątpię. Kiedy usłyszałem jej pytanie, spojrzałem na nią i nie mogłem powstrzymać śmiechu.
    - Żebym się trząsł, rzucał, pocił i ogólnie dostawał świra? Wiem jak wygląda ćpun na głodzie. Więc nie, nie myślałem o tym...- znów wbiłem swój wzrok w przestrzeń przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  94. Westchnąłem i spojrzałem na nią.
    - Nie myślałem o tym.- mruknąłem.- Bo podejrzewam, że i tak by mi się nie udało ani ograniczyć ani rzucić. Zawsze jest jakaś okazja albo pretekst, żeby się naćpać, na odwrót zupełnie inaczej...- zaśmiałem się cicho. Nie było w tym jednak ani trochę rozbawienia.- To nie takie proste, Susan. To nie tak, że pomyślę sobie "Oh, teraz zacznę nowe życie. Będę grzeczny i przestanę brać prochy. Na pewno mi się uda."

    OdpowiedzUsuń
  95. Spojrzałem jej w oczy i nie mogłam powstrzymać cynicznego uśmiechu.
    - Wiem o tym, Susan.- powiedziałem cicho nie odrywając od niej wzroku.- Ale nie chcę. To nie dla mnie. Nie mam siły ani czasu, żeby męczyć się z tym wszystkim. Poza tym, muszę być opanowany, bo muszę pracować. Mam mnóstwo zleceń. I tak już nie wyrabiam. Wiesz... Wszyscy londyńscy gangsterzy po prostu mnie pokochali. Nigdy nie mieli do czynienia z płatnym zabójcą-socjopatą... Ale lepiej nie mów o tym nikomu, bo oni mają taką szajbę, że skazują na śmierć nawet jeśli wiesz taki bzdet na ich temat.

    OdpowiedzUsuń
  96. [Dobry. Jasne, nie ma sprawy.}
    Wychodziłam właśnie ze sklepu, niosąc w ręku torbę z nową parą butów. Uzależnienie to zła rzecz, pomyślałam sobie i wyciągnęłam papierosa. Obejrzałam go dokładnie i zapaliłam, chciałam uciec od wszystkiego a zwłaszcza od tej cholernej szkoły. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym z ust. Dobrze, że ten tępy psychiatra daje mi tyle antydepresantów ile zachce.
    Nagle wpadłam na jakąś niską dziewczynę, przypadkiem wypadł mi z ręki papieros
    - Cholera! Uważaj jak chodzisz- popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się drwiąca, jednak zmieniłam wyraz twarzy, rozpoznając tą dziewczynę- Śpiewasz w Paramore. Byłam kiedyś na Twoim koncercie, było nawet, hmm... fajnie.
    Odgarnęłam włosy i uśmiechnęłam się, tym razem przyjaźnie.
    - Jestem Rashel- podałam jej dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  97. - Miło mi poznań, yhmm zapomniałam Twojego imienia, a było wtedy na plakacie- wzniosłam oczy do góry- Wybierasz się gdzieś czy przyszłaś tylko na spacer? Jak nie to odniosę to do mojego akademika i mogę pójść z Tobą. Jeżeli chcesz. Nie gadam z nikim od tygodnia, odkąd wylądowałam w tej szkole i doskwiera mi trochę samotność.
    Uniosłam torbę do góry i popatrzyłam na dziewczynę, czekając na odpowiedź. Miała piegi, zawsze chciałam mieć piegi, przeleciała mi ta myśl przez głowę. Wyciągnęłam papierosa i zapaliłam go.
    - Chcesz może? - mruknęłam do Susan.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Bo nie mam innej.- mruknąłem- To proste. Zresztą przecież nikt mnie nie zatrudni. Więc gdyby nie to, pewnie dalej handlowałbym prochami. Jakoś się nie widzę w innej pracy... Jedyne doświadczenie jakie mam to doświadczenie życiowe, a im to nigdy nie wystarcza, mimo, że jest najcenniejsze.- zaśmiałem się cicho.- Ewentualnie mógłbym zostać alfonsem, ale pewnie wyszłoby na to, że miałbym burdelu tylko harem. Jeśli wiesz co mam na myśli.- uśmiechnąłem się pod nosem. Spojrzałem na Susan.
    - Dlaczego jeszcze nie wyszłaś trzaskając drzwiami? To mnie zastanawia.

    OdpowiedzUsuń
  99. [Gratuluję. :D]
    Wybuchnąłem śmiechem.
    - Nie nadaję się na kelnera.- stwierdziłem kiedy już się opanowałem.- Po pierwszym dniu by mnie wywalili, jestem zbyt niecierpliwy. Pewnie bym coś zrobił klientowi gdyby był dla mnie wredny. A co barmana to nie może pić w pracy, ćpać podobnie i nie jakoś nie wyobrażam sobie jak przez kilka godzin przygotowuję drinki i nalewam piwo, a sam jestem kompletnie trzeźwy. To po prostu niemożliwe.- sięgnąłem po paczkę papierosów, która leżała na nocnej szafce i zapaliłem jednego.- A co do szkoły... Właściwie nie wiem dlaczego mnie tu ciągle wsadzają. Niedługo kończę dwadzieścia lat.

    OdpowiedzUsuń
  100. Zdziwiłem się, że informacja na temat mojego wieku tak ją zszokowała. Zaciągnąłem się papierosem i zamilkłem na chwilę. Zamyśliłem się. Nagle pojawiło się w mojej głowie milion rzeczy, które chciałem przemyśleć. I znów ta ochota na to, żeby naćpać się i upić do nieprzytomności. Przygryzłem dolną wargę. Musiałem naprawdę się postarać, żeby się powstrzymać przed wywaleniem Susan z mojego pokoju i zrobieniem tego. Dopiero po chwili dotarło do mnie pytanie dziewczyny spojrzałem na nią unosząc brwi.
    - Które pytanie?

    OdpowiedzUsuń
  101. [Będą kiedyś następne. :)]

    OdpowiedzUsuń
  102. - Z mojego powodu.- odpowiedziałem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.- Jeszcze przed chwilą się mnie bałaś...- teraz zastanawiałem się nad tym czy naprawdę chcę, żeby stąd wyszła czy wolę raczej, żeby została. Nie mogłem się zdecydować. Zapaliłem kolejnego papierosa.
    [Sorry, że tak krótko ogólnie na razie piszę.]

    OdpowiedzUsuń
  103. Zaśmiałem się.
    - Susan, ja nie mam psychopatycznego wzroku. Ja JESTEM psychopatą.- przesunąłem się tak, żeby usiąść na brzegu łóżka i móc rozprostować nogi. Odwróciłem głowę i spojrzałem na Susan.- Muszę zaćpać. Ale... Nie wychodź. To zajmie tylko chwilę.- wyciągnąłem torebkę kokainy z górnej szuflady szafki nocnej. Prochy w moim pokoju były po prostu wszędzie. Dosłownie. Wysypałem połowę białego proszku na wierzch dłoni i wciągnąłem go nosem, po czym wytarłem resztkę spod nosa. Po raz pierwszy przejąłem się tym czy mam kokainę na twarzy. Ze względu na Susan. Chciałem, żeby jeszcze dzisiaj ze mną została. Schowałem resztę prochów z powrotem do szuflady i wróciłem pod kołdrę. Oparłem się plecami o chłodną ścianę, po czym spojrzałem na Susan.

    OdpowiedzUsuń
  104. - Bo nie lubię zmian.- wyjaśniłem krótko.- I kiedy nie jestem do tego zmuszony zazwyczaj niczego w moim życiu nie zmieniam.- dodałem, obejmując ją ramieniem. Tym razem nie zapaliłem już papierosa, co zapewne ją ucieszyło. Doskonale wiedziałem, że nie znosiła dymu.

    OdpowiedzUsuń
  105. [ znowu to samo obrażam się ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  106. Zignorowałem jej pytanie. Nie chciało mi się tłumaczyć po raz kolejny dlaczego nie chcę rzucić prochów ani mojej pracy. Taki stan rzeczy... po prostu mi odpowiadał. Zawsze wiedziałem, że nie będę żył długo. Ale przynajmniej ciekawie.
    - Dlaczego nie wywaliłem cię z pokoju?- powtórzyłem jej słowa.- Hmmm... Sam nie wiem. Jak na razie chyba nie popełniłaś żadnego faux pas, więc to pewnie dlatego.

    OdpowiedzUsuń
  107. - Zamów coś, jeśli chcesz. Mogę pożyczyć ci komórkę na chwilę. Ja nie będę jadł.- przestałem ją obejmować i przesunąłem się na brzeg łóżka, żeby zapalić papierosa, po czym spojrzałem na dziewczynę.- Chyba, że to będzie jakieś chińskie żarcie to wtedy tak.- uśmiechnąłem się lekko, zupełnie mimowolnie. Później podniosłem się z łóżka i z papierosem w dłoni zacząłem szukać jakichś nieśmierdzących i chociaż w miarę czystych ubrań, bo zaczęło mi się robić trochę zimno, a uświadomiłem sobie nagle, że nadal mam na sobie jedynie bokserki. W końcu wygrzebałem jakieś podarte, dość obcisłe jeansy i T-shirt. Założyłem to wszystko na siebie, po czym wróciłem na łóżko i usiadłem obok Susan.

    OdpowiedzUsuń
  108. Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
    - Ja tyle palę zupełnie z przyzwyczajenia. To już mi nawet nic nie daje tak naprawdę.- powiedziałem zapalając kolejnego papierosa.- Ale w sumie to by było bardzo ekonomiczne gdybym rzucił, bo wydaję na niego mnóstwo pieniędzy... Tyle, że jakoś nie sądzę, że uda mi się cokolwiek z tych rzecz rzucić kiedykolwiek. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  109. Westchnąłem i postarałem się zignorować to, że nazwała mnie moim prawdziwym imieniem. Prawie nikt z wyjątkiem mojej matki tego nie robił.
    - To się nazywa uzależnienie, Susan.- mruknąłem i spojrzałem na nią. Moje źrenice z pewnością zdążyły już przybrać ponadprzeciętną wielkość z powodu zażytej wcześniej kokainy. Zmrużyłem powieki.
    - Nie próbuj mnie więcej przekonywać. Po prostu skończmy ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  110. [Okej. :D To pisz pilnie, ja odpiszę za jakiś czas, bo na razie spadam na próbę bandu, w którym jestem wokalistą. xd]

    OdpowiedzUsuń
  111. [Okej, wiedz, że jestem i zaczynam ci odpisywać. xd W sumie dzisiaj piątek, picia początek, ale jutro opijamy urodziny znajomej punkówy, więc dziś wieczór z blogiem. :D]

    OdpowiedzUsuń
  112. [Hehe, wyczuwam na jutro chlanie całą dzień i noc. Nie zazdrość na pewno. :D Punkowe urodziny to czyste złooo. xd]

    OdpowiedzUsuń
  113. [Haha, dokładnie. xd No to wiesz... bylejakie miejsce (chociaż my jutro na burżuja w mieszkaniu tej laski, bo jesień poczuliśmy) no i muzyka głośno, mnóstwo jaboli, piwa i innych wynalazków. Normalna impreza. :D]

    OdpowiedzUsuń
  114. Uśmiechnąłem się mimowolnie i od razu zgasiłem papierosa w popielniczce. Położyłem dłonie na jej biodrach, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem mocno w usta. Trochę żałowałem, że zdążyłem się już z powrotem ubrać. Trudno. Właściwie nie stanowi to większego problemu. Błądziłem dłoni po ciele dziewczyny, postanawiając, że nie będę się tym razem z niczym śpieszył. Mamy mnóstwo czasu. Zupełnie zapomniałem o jedzeniu, które zamówiliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  115. [Oj tam, trochę kolorowych włosów, irokezów, kolczyków na ryjach i takie tam. No i inna muzyka w głośnikach. No i rzyganie przez okno. I rzucanie żarciem. I seksy po kątach. I mnóstwo innych rzeczy. No i dobra, może większa trochę dzicz niż dresy. xd Ale jaka dobra zabawa. :D]

    OdpowiedzUsuń
  116. [Chciałbym. :D Haha, ciekawe czy znowu będziemy pluć z balkonu na przechodniów. xd Jezu, to ty żyjesz w jakimś przerażającym miejscu. o_O A jak chcesz takie coś trzy dni non stop to znajdź fajną ekipę i jedź na najlepszą imprezę dla brudasów - Woodstock. :D]
    Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi, skrzywiłem się mimowolnie. Ktoś musiał nam przerwać akurat teraz?! Niechętnie zwlokłem się z łóżka, zapiąłem pasek od spodni i kompletnie nie przejmując się, że osoba, która za nimi stoi z pewnością od razu zauważy, co mi przerwała, bo wyraźnie wskazywała na to pewna część mojego ciała. [co za genialne zdanie. xd] Otworzyłem je i z wyraźnym poirytowaniem zmierzyłem spojrzeniem niespodziewanego gościa. Okazał się on dostawcą, a właściwie dostawczynią - płci żeńskiej, która również zmierzyła mnie spojrzeniem i zaczerwieniła się. Zapewne poczuła się zawstydzona stanem, w jakim byłem, ale kompletnie się tym nie przejąłem. Wyjąłem jej z dłoni pudełka z jedzeniem i ustawiłem je na szafce stojącej obok drzwi, po czym znów na nią spojrzałem, unosząc brwi.
    - Ile się należy?
    Dziewczyna wymruczała ile wynosi jej należność, po czym ja wcisnąłem jej do ręki pieniądze, mruknąłem "reszty nie trzeba", zatrzasnąłem drzwi i zamknąłem je na klucz.

    OdpowiedzUsuń
  117. [Fuuu,wieś. xd Znam dziewczynę co ma 13 lat i jeździ na Woodstock. xd]
    Wziąłem do ręki jedno z pudełek i usiadłem na łóżku. Nagle zachciało mi się zapalić skręta, bo marihuana zawsze poprawiała mi apetyt, na którego brak często cierpiałem. Zrezygnowałem jednak, bo w moich żyłach buzowała już kokaina i alkohol. Zacząłem jeść wolno, nadal zirytowany nagłym pojawieniem się tamtej dziewczyny. Trzeba było nie zamawiać żadnego jedzenia. Po krótkiej chwili zapaliłem również papierosa i kontynuowałem wpychanie w siebie zawartości pudełka.

    OdpowiedzUsuń
  118. [Olej to. Tamta mała to jest wo ogóle hardkorowy przypadek. W sierpniu mnie zaprosiła na opijanie tych jej 13 urodzin. xd Zresztą jej rodzice to też punki, w glanach też latają. xd]
    Skrzywiłem się słysząc jej pytanie, nie odpowiedziałem na nie jednak, tylko nadal konsumowałem zawartość swojego pudełka. Po chwili, jakby chcąc zrobić Susan na złość, wyciągnąłem z szuflady szafki nocnej pozostałą po ostatnim ćpaniu działkę kokainy oraz mały kawałek lusterka. Tym razem wolno, zupełnie się nie śpiesząc, wysypałem narkotyk na gładką, lustrzaną taflę i zacząłem z niego formować zwyczajowe kreski. Później wciągnąłem to wszystko nosem, położyłem lusterko na szafce nocnej i znów zabrałem się do jedzenia, nie patrząc na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  119. [No wiem. xd Mój hipisem. xd Dziękuję. :D :*]
    Zaśmiałem się cicho.
    - Jak widzisz... na tym właśnie polega uzależnienie.- powiedziałem, nie patrząc na nią. Nie była to prawda. Mogłem się powstrzymać, ale zrobiłem to po to, żeby zrobić jej na złość. Gdyby nie jej uwaga na temat mojego palenia, nie zrobiłbym tego. Skończyłem jeść i położyłem pudełko na nocnej szafce. Posprzątam później. Położyłem się wygodnie na łóżku i zamknąłem oczy, czekając aż dziewczyna skończy.

    OdpowiedzUsuń
  120. [ Chętna na wątek jestem ale z pomysłów wyplukana :c ]

    OdpowiedzUsuń
  121. [Kac morderca i normalnie zombie jestem. xd Ale co się działo wczoraj! Świetnie było. :D]
    Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
    - Wychodzisz już?- zapytałem unosząc brew. Nie mogłem ukryć rozczarowania. Mimo wszystko wolałem, żeby ze mną została, bo doskonale wiedziałem, że kiedy tylko opuści mój pokój rzucę się jak oszalały na wódkę i kokainę. A nie chciałem tego. Przynajmniej nie dzisiaj. A poza tym polubiłem towarzystwo Susan.

    OdpowiedzUsuń
  122. [Nieeee, już nieee. Ale cholera, zrobiliśmy z kumplami z zespołu taki mini koncert, a że nie było sceny to śpiewałem na stole. xd A w ogóle to później jak już większość ludzi popadała tak koło 6, 7 rano to ci, co nie mieli miejsca na kanapie, łóżku, fotelach etc to na podłogę i taki rządek najebanych, śpiących brudasów. xd]
    Pokręciłem zdecydowanie głową.
    - Nie chcę. Ale... Nie chce mi się już siedzieć w pokoju. Chodźmy gdzieś.- w oczekiwaniu na jej odpowiedź wygrzebałem się z łóżka i zacząłem zakładać moją koszulkę, która zaledwie chwilę temu za sprawą dziewczyny wylądowała na podłodze.

    OdpowiedzUsuń
  123. [Noooo... Jak zwykle zresztą. xd Nie, stół przeżył i nawet nic się nie odłamało. :D Ale przez to spanie na podłodze to jestem zombie, bo spałem tylko godzinę, bo kurde jakiś co za mną leżał to się zaczął do mnie przytulać przez sen. xd]
    Przeciągnąłem się i założyłem swoją skórzaną kurtkę, która również leżała na podłodze. Ale syf. Sprawdziłem czy w kieszeni mam jeszcze paczkę papierosów i zapalniczkę, a kiedy upewniłem się, że tak, spojrzałem na Susan i spróbowałem się uśmiechnąć. Nie byłem do końca pewien czy mi się to udało.
    - Właściwie możemy iść gdzie chcesz. Mi to zupełnie obojętne.

    OdpowiedzUsuń
  124. [ Ach no to prooszę zacznij xd ja i tak kompletnie wypłukana dzisiaj :) ]

    OdpowiedzUsuń
  125. [Może, ale lepiej nie ze mną. o_O Ale mimo wszystko ja chcę jeszcze raz. :D A w ogóle nie lubię spać w dzień raczej. xd]
    Czekałem na Susan przed drzwiami jej pokoju, kiedy nagle zupełnie niespodziewanie pojawiła się w mojej głowie pewna myśl. Przypomniałem sobie coś. Przez to, że nieomal non stop chodziłem naćpany, często zdarzały mi się takie sytuacje.
    - Która godzina?- zapytałem, kiedy dziewczyna pojawiła się obok mnie z bluzą w dłoni.- Mam dzisiaj koncert! Muszę jechać. Pojedziesz ze mną?- wypowiedziałem to wszystko bardzo szybko i nie byłem właściwie pewien czy Susan wszystko zrozumiała. Wszystko dlatego, że kokaina, którą wziąłem przy jedzeniu właśnie zaczęła działać i przez to nagle zaczęło mi bardzo zależeć na tym koncercie. Czekając na odpowiedź rudowłosej, wyciągnąłem z kieszeni komórkę i zacząłem pisać smsa. "Dzisiaj gramy out of control I NIE MA KURWA INNEJ OPCJI!!!" Wysłałem go do Keith'a i Stevie'go. Jakimś cudem pamiętałem nazwę klubu, w którym gramy i jego lokalizację, więc o to nie zapytałem. Schowałem komórkę do kieszeni i spojrzałem na dziewczynę wyczekująco.

    OdpowiedzUsuń
  126. [Pewnie tak. xd Nie mam tyle miejsca w domu. xd Ale możeee...]
    - To nieważne, bo i tak pojedziesz ze mną.- wyszczerzyłem zęby. Rzadko zdarzało się, żebym był aż tak... pełny życia? Pewnie w tym chińskim żarciu była jakaś przyprawa, która tak właśnie reagowała z kokainą, bo sam narkotyk już dawno przestał mi wystarczać. Zresztą nie lubiłem się tak zachowywać, więc postarałem się opanować.
    - Teraz pojedziemy do mieszkania Stevie'go, zostawiłem wczoraj u niego gitarę i muszę ją odebrać...- w tym momencie odezwała się moja komórka. Wyjąłem ją z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Dwa smsy, od Keith'a i Stevie'go.
    "Wali mi to, ale mam NOWY ZAJEBISTY TOWAR. ĆPAMY KURWA DO UPADŁEGO!!!" Typowy Keith. "Okej, pamiętam jeszcze chwyty. Wiesz gdzie gramy? :D" Typowy Stevie. Odpisałem tylko Keith'owi, że "KURWA OCZYWIŚCIE". I uśmiechnąłem się do Susan.
    - Chodźmy.

    OdpowiedzUsuń
  127. [ Ojej , ojej .. Może jakaś piwnica albo jakieś mroczne miejsce w SFTY? Stary park , kościół ? :d ]

    OdpowiedzUsuń
  128. [Nie mam garaży. o_O xd Zrobię w mieszkaniu u mnie i zaproszę tego mohera z dołu, hahahahaha. xd Lubię ją katować moją muzyką. <3]
    Słysząc jej pierwsze pytanie, zaśmiałem się.
    - Zdecydowanie. Ale takich całkiem "odpowiednich" ciuchów pewnie nie masz, więc możesz ubrać się w moje i powiedzieć, że tak się śpieszyliśmy na ten koncert, że nie zdążyłaś po seksie pójść do siebie i ubrać się w coś swojego.- Znów zacząłem się śmiać. Oh, od kiedy jestem taki dowcipny? I co ja w ogóle kurwa gadam?- A Stevie mieszka w sumie nie tak daleko, moim motorem szybko tam dotrzemy.- dodałem, kiedy przestałem się śmiać.

    OdpowiedzUsuń
  129. [Jestem sadystą, wiem. :c hahahahahaha. xd]
    - Wspaniale, w takim razie tak im właśnie powiemy.
    Zaśmiałem się, wsiadłem na motor i spojrzałem na nią wyczekująco.
    - Musisz usiąść za mną i objąć mnie w pasie.- doradziłem.

    OdpowiedzUsuń
  130. [Moher by tańczył pogo ze ścianą. :D]
    Zaśmiałem się razem z nią.
    - Spróbujmy tego kiedyś.- powiedziałem mimo, że wyraźnie nie oczekiwała odpowiedzi na to pytanie. Później uruchomiłem silnik motoru i z piskiem opon wyjechaliśmy ze szkolnego parkingu na ulicę. Jak zwykle jechałem bardzo szybko, przejmując się przepisami drogowymi tylko na tyle, żeby w nic nie wjechać albo nie uszkodzić się w ten czy inny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  131. [Chcę to zobaczyć! :D]
    Zsiadłem z motoru i schowałem klucze do kieszeni, po czym skierowałem się w stronę wejścia do jednego z budynków obok których zaparkowaliśmy. Stevie mieszkał w kilkupokojowym, przestronnym mieszkaniu utworzonym z dwóch innych mieszkań. Z jednego z nich do drugiego prowadziły wymyślne, kręcone schodki. Mieszkanie to zostało ufundowane przez bogatych rodziców Stevie'go kiedy w wieku 17 lat postanowił się od nich wyprowadzić. Minęliśmy drzwi wejściowe i zaczęliśmy wspinać się po schodach.

    OdpowiedzUsuń
  132. [Ejj, mam dla ciebie taaaaaaką długą odpowiedź co, że ją napiszę jak wrócę do domu paru minut po 18.00, więc wiedz, że masz wtedy być na blogu, żeby mi na nią dopisać. xd Bo jest zajebista. :D]


    Sid

    OdpowiedzUsuń
  133. [Pardon, że nie całkiem na czas, ale próba się przeciągnęła... I już zaczynam pisać. :)]

    OdpowiedzUsuń
  134. Nie przejmując się taką błahostką jak pukanie od razu otworzyłem drzwi wejściowe mieszkania Stevie'go. Zawsze tak robiłem. Ceniąc własną prywatność, pozbawiałem jej innych. Cóż za hipokryzja. Stevie siedział na kanapie z gitarą na kolanach w największym pokoju jego mieszkania, tym z pomalowanym na jasnoróżowo, kręconym, metalowymi schodami. Ćwiczył "Out of control", ale jego gitara nie była podłączona do stojącego nieopodal wzmacniacza dlatego nie usłyszeliśmy tego, kiedy byliśmy jeszcze na klatce schodowej. Wyglądało na to, że Stevie jest już gotowy do koncertu. Włosy od ponad roku niezmiennie zafarbowane na zielono, uformował za pomocą żelu i lakieru do włosów w kolce, a ubrany był w poszarpane, znoszone spodnie w kratę upstrzone naszywkami oraz duży, rozciągnięty, fioletowy sweter. Ostatnio zrobił sobie także swój pierwszy tatuaż, z którego był bardzo dumny. Byłem nieomal pewien, że pokaże go Susan, żeby się pochwalić. Rozejrzałem się dookoła i dopiero teraz zauważyłem Toma, perkusistę naszego zespołu. Był w nim jedyną osobą, która nosiła irokeza, zafarbowanego zresztą na żółto. Ponadto był nieomal tak chudy jak ja, choć nie równie wysoki. Często nosił luźne, mocno wycięte po bokach i przy szyi koszulki, w których wygodniej mu było grać. Podobnie było i dzisiaj. Ogólnie Tom przypominał tego faceta z teledysku "We are all we have" Casualties. Siedział teraz na jednym z barowych stołków i sączył piwo z butelki. Na blacie na którym oparł łokcie leżały pałeczki do perkusji. Wyglądało na to, że on również jest już gotowy. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej butelkę zimnego piwa. Chłopaki zmierzyli Susan spojrzeniem.
    - Cześć!- Stevie jak zwykle radosny i gadatliwy, uśmiechnął się do niej.- Jestem Steve, ale możesz na mnie mówić Stevie, bo i tak wszyscy tak robią. Przepraszam, ale muszę jeszcze trochę poćwiczyć, sama rozumiesz...- zrobił przepraszający wyraz twarzy i z powrotem pochylił się nad swoją gitarą. Tom uśmiechnął się lekko.
    - Nowa dziewczyna, Sid?- zapytał właściwie nie kierując tych słów całkowicie do mnie. Zabrzmiało to bardzo sarkastycznie, mimo iż Tom nie był cyniczny tak jak ja.

    OdpowiedzUsuń
  135. [No czasami jak mnie najdzie wena to długość przeraża. :D Więc nie ma sprawy. :)]
    Zaśmiałem się cicho jakby w odpowiedzi na pytanie Toma.
    - Cóż, kochanie. Uważam, że w tym przypadku to moja prywatna sprawa.- Usiadłem na stołku obok niego i zachęciłem Susan gestem, żeby podeszła do nas. Tom również się zaśmiał i upił łyk piwa ze swojej butelki, ale nie skomentował w żadne sposób moich słów tylko spojrzał na Susan i uśmiechnął się przyjaźnie.
    - Jestem Tom, perkusista. Wiedz, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, żeby Sid przyprowadzał tu jakąś dziewczynę nie po to, żeby trochę z nią pojęczeć w pokoju obok przed koncertem, więc spróbuj mi wybaczyć tę wcześniejszą uwagę.- Nagle miałem ochotę mu przywalić. Nie rozumiałem dlaczego postanowił na wstępie powiedzieć Susan o tamtych panienkach.
    [Cholera, mam straszną ochotę zrobić Stevie'go albo Toma na tym blogu...]

    OdpowiedzUsuń
  136. [Bywa. xd W każdym razie Tom by był właśnie z tego teledysku, co pisałem (https://www.youtube.com/watch?v=LtbyamGepu4), a Stevie to chyba postać z SLC Punk, albo bym czegoś poszukał...]
    Skrzywiłem się z niezadowoleniem widząc reakcję Susan i naprawdę zapragnąłem wyrzuć Toma przez okna albo zrobić z nim coś w tym stylu, bo zauważyłem, że słowa perkusisty nie były Susan obojętne.
    - O 20.00.- odpowiedziałem dziewczynie, a kiedy odwróciła na chwilę głowę, rozglądając się po pomieszczeniu, szturchnąłem Toma w ramię i rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie. Na razie na nic innego nie mogłem sobie pozwolić.

    OdpowiedzUsuń
  137. [Tego gościa z teledysku na Toma bym wziął. A na Stevie'go takiego gościa z filmu SLC Punk. :D]

    Stevie rzucił dziewczynie zdziwione spojrzenie, ale po kilku sekundach zreflektował się i na jego twarzy pojawił się przyjazny uśmiech.
    - Jasne!- podał Susan instrument i wbił w nią swoje spojrzenie, najwyraźniej zastanawiając się co z nim zrobi. Tom skończył swoje piwo, zsunął się ze stołka, podszedł do pozostałych i rozsiadł się wygodnie w fotelu stojącym tuż obok kanapy. Później również zaczął wpatrywać się w rudowłosą. Ja jako jedyny pozostałem na swoim miejscu. Zacząłem się zastanawiać się czy to, że przywiozłem tu dziewczynę było dobrym pomysłem. Całkiem przypadkowo mogła teraz poznać pewne szczegóły mojego życia, o których wolałbym, żeby nie wiedziała. Wyparował ze mnie cały entuzjazm powodowany zażyciem kokainy. Oparłem głowę na skrzyżowanych ramionach ułożonych na blacie i zamknąłem oczy. Kurwa.

    OdpowiedzUsuń
  138. [Właśnie ten. xd Ale nie do końca mi pasuje...]
    Nie patrzyłem na nich, wciąż miałem zamknięte oczy, ale usłyszałem jak Stevie się śmieje, dobrze znałem ten śmiech. Później obaj zaczęli klaskać.
    - Brawo, widzę, że mamy tu ukryty talent!- zawołał Sievie. Uniosłem głowę i spojrzałem na nich. Wciąż nie byłem zadowolony z zaistniałej sytuacji. Tom znowu uśmiechnął się do dziewczyny.
    - Naprawdę dobrze grasz.- oznajmił jakby chcąc potwierdzić słowa Stevie'go. Nie kłamał. Zsunąłem się ze stołka i pozostawiając na blacie niedokończone piwo przeszedłem bez słowa przez pokój i po różowych schodach wszedłem na górę, po czym skierowałem swoje kroki do sypialni "dla gości", w której podczas odbywających się w tym mieszkaniu zazwyczaj uprawiały seks chętne na to pary. Położyłem się na wielkim łóżku, zapaliłem papierosa i wlepiłem swój wzrok w sufit. Cholera, co się ze mną dzieje?

    OdpowiedzUsuń
  139. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  140. [Bo się naćpał kwasu i mu się wydawało, że w jego domu jest szatan i zmienił jego matkę w byka. xd]
    - Nie.- mruknąłem nie patrząc na nią.- Niepotrzebnie cię tu przyprowadziłem... Teraz oni wszyscy ci nagadają czego to ja nie robię. Nie chcę tego.- zamknąłem oczy i westchnąłem cicho. Po krótkiej chwili otworzyłem je i podniosłem się do pozycji siedzącej.
    - Bo to co powiedział Tom ci się nie spodobało, prawda? Oczywiście, że tak. Widzę to. I co mogę na to poradzić? Zupełnie nic. Mogę tylko patrzeć jak cierpisz i nic z tym nie zrobię, bo taki już jestem i tak właśnie mam. Wiesz co mam na myśli? Socjopatia. Osobowość dyssocjalna. Socjopaci nie odczuwają wyrzutów sumienia. Nie odczuwają poczucia winy ani wstydu. Rozumiesz to?- brzmiało to tak jak wtedy, kiedy opowiadałem jej o swojej rodzinie. Nieomal rozpaczliwie. Gdy to mówiłem nie odrywałem wzroku od twarzy dziewczyny. Chciałem wiedzieć jak zareaguje na moje słowa. Od razu.

    OdpowiedzUsuń
  141. [Śmieszny jest ten film w sumie. :D Sama zobaczysz...]
    - Nie chcę.- powiedziałem cicho patrząc jej w oczy. Czasami naprawdę dobrze mnie rozumiała. Czasami potrafiła czytać między wierszami.- Ale nie chcę również, żebyś mnie zostawiała tak jak wszyscy to robią.- wciąż patrzyłem jej w oczy, chcąc wiedzie, co się w nich teraz kryje. Spodobało mi się to, co o mnie powiedziała. Wierzyła we mnie i to właściwie podobało mi się jeszcze bardziej, bo do tej pory nikt tego nie robił. Westchnąłem cicho, po czym przesunąłem swoją dłoń po prześcieradle i położyłem ją na dłoni Susan. Splotłem razem nasze palce i patrzyłem teraz na te dłonie, sam nie wiem dlaczego. Jednocześnie zastanawiałem się dlaczego to zrobiłem. Gdybyśmy nie byli sami z pewnością bym czegoś takiego nie zrobił. Na szczęście Stevie i Tom przynajmniej rozumieli, że chcemy być teraz sami, choć może śmiali się, bo stwierdzili, że Susan jednak jest jedną z TYCH panienek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Yh, nie skończyłem. Tam jeszcze powinno być: "Jednak zupełnie mnie to teraz nie obchodziło. Myślałem tylko o tym, co powie lub zrobi Susan."]

      Usuń
  142. [Warto to obejrzeć, serio. :D Tylko ostrzegam, że główny sporo bełkocze swoich "genialnych" wykładów o punku. xd Ale film jest śmieszny i zakończenie dość zaskakujące...]
    Westchnąłem.
    - To, że jestem socjopatą nie zależy ode mnie. Choć może i jest to jedynie psychopatia czyli to, że mam być może osobowość dyssocjalną. Nieważne. W każdym razie człowiek się z tym rodzi. I nawet jeśli chciałbym być słodkim chłopcem, który na każde spotkanie przynosi ci kwiatki, to bym nie mógł. Po prostu spróbuj to zrozumieć.- oblizałem spierzchnięte wargi, ale nie było w tym geście nic nerwowego tak jak w przypadku Susan. Zastanawiałem się przez krótką chwilę jak odpowiedzieć na jej pytanie.- Oczekuję od ciebie...- zacząłem po chwili, ale jedynie po to, żeby zamilknąć po raz kolejny.- Chciałbym...- podjąłem znowu.-... żebyś ze mną została. Żebyś nie traktowała mnie jak bestię, którą być może jestem tak jak robią to wszyscy. Żebyś ze mną rozmawiała, jadła ze mną, denerwowała się, kiedy palę albo ćpam przy tobie, uprawiała ze mną seks i robiła to wszystko, co sprawiło, że dzisiejsza noc i dzisiejszy dzień były dla mnie naprawdę dobre. I... chciałbym, żebyś przestała się mnie bać.- z każdym wypowiadanym przeze mnie słowem, coraz bardziej nie poznawałem samego siebie i właściwie nie wiedziałem dlaczego to wszystko mówię. Owszem, zdarzało mi się wciskać bzdury różnym dziewczynom tylko po to, żeby wskoczyły mi radośnie do łóżka, ale tym razem... To, co mówiłem nie było kłamstwem.

    OdpowiedzUsuń
  143. [W sensie jakichś dziwnych. xd Także nie traktuj ich na serio. :D]
    Westchnąłem cicho, po czym spojrzałem jej w oczy. Chciałem wiedzieć, czy mówiła szczerze. I od razu poznałem, że nie kłamała. W moich oczach pojawiła się pustka. Chyba po raz pierwszy w życiu tak się przed kimś otworzyłem, pozwoliłem poznać komuś moje głęboko skrywane i odsuwane od siebie myśli. Ale czekało mnie tylko odrzucenie. Ludzie są okrutni, zawsze to wiedziałem. Nie warto mieć jakichkolwiek głębszych kontaktów z kimkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  144. Spojrzałem na nią i mimowolnie uśmiechnąłem się lekko, kiedy użyła mojego prawdziwego imienia.
    - Nie musiałabyś nic o niej wiedzieć. Po prostu byś udawała, że jestem bezrobotny i tyle.- przysunąłem się do niej, wciąż wpatrując się w jej oczy. Naprawdę chciałem, żeby ze mną została.
    [Pardon, że tak krótko. =.="]

    OdpowiedzUsuń
  145. Odsunąłem się od niej. Zaczynałem mieć dość tej rozmowy i nagle pożałowałem tego wszystkiego, co powiedziałem dziewczynie.
    - Wspaniale.- skrzywiłem się.- W takim razie widzę, że nie powinienem ci o tym wszystkim mówić. Teraz powinnaś zrozumieć dlaczego nikomu nie ufam. Ludzie nie są godni zaufania. Czekają tylko na to, żeby znaleźć jakąś twoją słabość i zniszczyć cię...- wyraz moje twarzy nie wyrażał teraz zupełnie niczego.

    OdpowiedzUsuń
  146. Spojrzałem na nią.
    - Ostatnio tak właśnie jest. Mniej więcej jedno, dwa zlecenia na tydzień. Przeszło im. I chyba jeszcze znaleźli kogoś innego, choć nie równie dobrego jak ja...- zapaliłem papierosa i to chyba wyłącznie po to by zająć czymś ręce.- Więc nie pracuję już tak często jak wcześniej i mam mnóstwo wolnego czasu.- Nie kłamałem. Nie mówiłem tego po również wyłącznie to, żeby ją przekonać. Po prostu stwierdzałem fakt.

    OdpowiedzUsuń
  147. Naprawdę zaskoczyła mnie jej reakcja. Zamiast żałując zmarnowanego papierosa, przysunąłem się do niej i objąłem ją w pasie, by była jeszcze bliżej mnie. Zacząłem się zastanawiać czy myśli o tym by zrobić teraz coś więcej, co nie byłoby zbyt dobrym pomysłem biorąc pod uwagę to, że na dole siedzieli Stevie i Tom, którzy zapewne nasłuchiwali teraz czy z tego pokoju nie dochodzą jakieś jednoznaczne odgłosy.

    OdpowiedzUsuń
  148. [Hahaha, to jest takie genialne, że ty piszesz jakby ona mu czytała w myślach. xd]
    - Odechciało mi się na niego iść.- mruknąłem.- Ale pójdziemy skoro już tu jesteśmy...- pocałowałem Susan jeszcze raz, ale po krótkiej chwili odsunąłem ją delikatnie od siebie i podniosłem się z łóżka.
    - Chodź, muszę jeszcze pogadać chwilę z chłopakami.

    OdpowiedzUsuń
  149. Zaśmiałem się.
    - Będzie wspaniale jak zwykle.- stwierdziłem i pociągnąłem ją za rękę w stronę schodów. Nie kłamałem. Naprawdę lubiłem nasze koncerty tylko czasami byłem zbyt leniwy, żeby na nie przychodzić. Kiedy schodziliśmy po schodach puściłem jej dłoń. Nie miałem ochoty wyjaśniać teraz wszystkiego chłopakom. Obaj siedzieli na kanapie i udawali, że wcale przed chwilą nie byli na schodach, żeby sprawdzić czy nie uprawiamy z Susan seksu. Z pewnością nie słyszeli naszej rozmowy, więc udałem, że im wierzę. Tak dla świętego spokoju. Kiedy pojawiliśmy się w pokoju spojrzeli na nas z nazbyt widocznym zdziwieniem. Zapadła dziwna cisza.
    - No... Czy wiesz już co dzisiaj zagramy, Sid?- zapytał po krótkiej chwili Stevie, najwyraźniej chcąc przerwać tę właśnie ciszę. Pokręciłem głową i usiadłem obok nich na kanapie.
    - Ma być Out of control. Co jeszcze proponujecie?- spojrzałem na nich pytająco, unosząc brew. Rozpoczęliśmy rozmowę na temat naszego repertuaru.
    [Będziesz dzisiaj na blogu parę minut po 20? Bo niedługo muszę iść na próbę...]

    OdpowiedzUsuń
  150. [Jezu, ale to takie dziwne jest. xd]

    OdpowiedzUsuń
  151. Stevie i Tom spojrzeli na Susan, jakby przypomnieli sobie teraz o jej obecności.
    - Hmm...- mruknął Tom.- Zagramy... Out of control, Junkie man, Criminal Class, Anarchy in the UK... I coś tam się jeszcze wymyśli na miejscu.- wyszczerzył zęby. Stevie wyjął z dłoni Susan swoją gitarę i podniósł się z kanapy, żeby spakować ją do futerału.
    [Ok, to będę. Dzięki. :*]

    OdpowiedzUsuń
  152. [No bo jakby Twoja postać czytała ludziom w myślach. xd]
    Rozsiadłem się wygodnie na kanapie i patrzyłem w sufit, nie zwracając uwagi na resztę.
    - Gramy w takim klubie...- mruknął Tom.- Cholera... Jak on się nazywał?- spojrzał wymownie na Stevie'go, który usiłował podrapać się po głowie, co miał mocno utrudnione z powodu swoich kolców.- Nie pamiętam.- powiedział, kiedy dostrzegł spojrzenie Toma.- Wiem jak tam dojechać.- wzruszył ramionami.- To wystarczy. Nazwa nie jest przecież taka ważna... Przeczytamy sobie na miejscu...- Tom uśmiechnął się jakby na potwierdzenie, że ta odpowiedź w zupełności mu odpowiada. Później podniósł się z kanapy i skierował w stronę lodówki najprawdopodobniej po to, żeby wypić kolejne piwo.

    OdpowiedzUsuń
  153. - Przejdź przez te drzwi obok schodów, tam jest taki niby-korytarz i łazienka to drugie drzwi po prawej to znaczy w sumie to po lewej, ale to zależy od której strony stoisz, a właściwie to chyba trzecie drzwi...- zaczął chaotycznie wyjaśniać Stevie. Nie wiedziałem czy się zaśmiać czy powiedzieć mu, żeby się zamknął. Ostatecznie tylko się skrzywiłem i wstałem z kanapy.
    - Zaprowadzę cię.- mruknąłem i ruszyłem w stronę drzwi ulokowanych nieomal dokładnie za początkiem schodów.

    OdpowiedzUsuń
  154. - Tak.- mruknąłem w odpowiedzi na jej pytanie, a kiedy zniknęła za drzwiami łazienki oparłem się o ścianę w oczekiwaniu na jej ponowne pojawienie się. Kiedy Susan wyszła z łazienki podszedłem do niej, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Ot tak, bo właśnie na to miałem ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  155. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
    - Tak.- powtórzyłem.- Czuję się wspaniale. Nie widać?- Nie było widać. W moim głosie pobrzmiewał sarkazm. Przewróciłem oczami.- Chodźmy już, zaraz trzeba będzie jechać...- dodałem i ruszyłem w stronę drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  156. Susan nie przebywała ze mną dostatecznie często i długo, żeby wiedzieć jak duże wahania nastroju się u mnie pojawiają. Chłopaki stali już przy drzwiach. Stevie trzymał w dłoni futerał, a Tom pałeczki od perkusji. Najwyraźniej byli już gotowi do wyjścia.
    - Chodź, Susan.- powiedziałem cicho i rzuciłem jej znaczące spojrzenie, po czym skierowałem się w stronę drzwi, po czym wyszedłem nie czekając na resztę. Zatrzymałem się dopiero przy moim motorze i zapaliłem papierosa w oczekiwaniu na pojawienie się przy mnie dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  157. - Parę minut.- odpowiedziałem i zmierzyłem ją wzrokiem.- Zimno ci?- zapytałem i nie czekając na jej odpowiedź, ściągnąłem z siebie skórzaną kurtkę i pomogłem dziewczynie ją założyć. Później zgasiłem papierosa i wsiadłem na motor. Kiedy Susan zrobiła to samo, odpaliłem silnik i z piskiem opon wyjechałem na ulicę. Bez przerwy dodawałem gazu tak, że jechaliśmy naprawdę bardzo szybko, więc po chwili byliśmy już na miejscu. Zaparkowałem motor na chodniku.

    OdpowiedzUsuń
  158. - Tam.- wskazałem dłonią klub mieszczący się kilka budynków dalej, w którym zarówno jak i przed którym świetnie bawiła się już spora grupa ludzi. Stanowili ją głównie osoby podobni wyglądem do Toma, Stevie'go czy też mnie. Złapałem Susan za rękę i pociągnąłem w stronę wejścia. Kiedy mijaliśmy innych ludzi, przyglądali nam się uważnie. Znali mnie nieomal wszyscy, a jeśli nie to przynajmniej o mnie słyszeli. Dlatego pewnie byli zdziwieni dlaczego idę pod rękę z jakąś dziewczyną. Nie przejąłem się tym zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
  159. [Zapomniałem, że Sid miał niby odebrać gitarę od Stevie'go. xd Ale okej.]
    - O 20.00, o ile się nie mylę.- odpowiedziałem na jej pytanie, uśmiechając się lekko. Zmierzyłem jeszcze raz spojrzeniem ludzi stojących przed klubem i ich zszokowane miny rozbawiły mnie, więc zaśmiałem się cicho. Przysunąłem się do Susan.
    - Popatrz na nich.- powiedziałem jej cicho do ucha, tak, żeby nikt inny tego nie usłyszał.- Wyglądają jakby im zaraz miały oczy wypaść z oczodołów...

    OdpowiedzUsuń
  160. - W takim niech mają przynajmniej o czym plotkować.- wymruczałem, obejmując ją w pasie. Wyciągnąłem jedną dłoń i odgarnąłem jej kosmyk włosów z twarzy, uśmiechając się pod nosem. Później pocałowałem ją, z przeczuciem, że naprawdę się wścieknę, jeśli teraz odepchnie mnie od siebie uznając moje zachowanie za głupią prowokację.

    OdpowiedzUsuń
  161. [Puff i jest gitara. Magia. xd]

    OdpowiedzUsuń
  162. [Hahahahahaha. xd Dzisiaj? Pewnie długo. :D]
    - Możemy... Ale możemy też... Pójść do mnie... Później...- odpowiedziałem jej w krótkich przerwach pomiędzy pocałunkami. Objąłem ją mocno w pasie, żałując, że muszę jeszcze zagrać na tym koncercie zanim będę mógł zniknąć stąd z dziewczyną. Nagle jednak usłyszałem znajomy, męski głos tuż obok nas.
    - No, no, no... Kogo ja widzę? Witaj, przyjacielu. A czy nie miałem już przypadkiem okazji spotkać twojej przyjaciółki...?- to był Keith. Przerwałem pocałunek z Susan i zmierzyłem go niezadowolonym spojrzeniem. Wyglądał nie najgorzej, choć nieco pogłębione wory pod oczami świadczyły o braku snu w ostatnim czasie. Poza tym wyglądał tak jak zwykle; rude, rozczochrane włosy, ubrany w strój naśladujący styl Johnny'ego Rottena z lat siedemdziesiątych. Uśmiechnąłem się cynicznie. Na pierwszy rzut oka nikt nie powiedziałby, że jesteśmy przyjaciółmi, bo często sprawialiśmy wrażenie jakbyśmy byli najgorszymi wrogami, ale Keith był moim najlepszym przyjacielem już od czasów dzieciństwa.
    - Witaj przyjacielu... To jest Susan. Susan, Keith.
    [Nie mam pojęcia czy oni się kiedykolwiek poznali wcześniej czy coś... xd]

    OdpowiedzUsuń
  163. [Tak, to ten. xd]

    OdpowiedzUsuń
  164. [Cholera, nie pamiętam co tam było jeśli oni gadali i nie wiem czy się lubią czy nie. xd Ale okej, damy radę. xd]
    - Ah, to ty Susan. Jak cudownie cię widzieć!- powiedział Keith. Jak zwykle w jego głosie, podobnie jak moim, wyczuwalny był sarkazm. Tak już się do tego przyzwyczaił, że czasami nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Tak jak i tym razem, bo na jego usta wypłynął szeroki uśmiech. Był naćpany, a miał to do siebie, że bardzo często jeśli był w takim stanie stawał się dla wszystkich aż nieprzyzwoicie miły. Przeniósł spojrzenie z Susan.
    - Mam to o czym ci pisałem, Sid. Świetny towar...- w jego oczach pojawiło się ćpuńskie rozmarzenie.- Naprawdę musisz spróbować...

    OdpowiedzUsuń
  165. [No coś takiego było...]
    Spojrzałem na Susan i od razu zauważyłem jej zdenerwowanie. Później spojrzałem na Keith'a i pokręciłem przecząco głową.
    - Już dzisiaj ćpałem, więc może później.- rudzielec skrzywił się słysząc moją odpowiedź, po czym przewrócił oczami. Byłem pewien, że za dziesięć minut nie będzie już nawet o tym pamiętał.- Idź na razie lepiej już do środka i pogadaj z chłopakami to powiedzą ci co gramy.- dodałem i popchnąłem go lekko w stronę drzwi. Dziecinnym gestem pokazał mi język i zniknął w tłumie ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  166. [Hahahahah. xd]
    Weszliśmy do klubu. Pociągnąłem Susan za rękę i od razu udaliśmy się w stronę kulisów. Właściwie nie musieliśmy nawet przepychać się przez tłum, bo wszyscy odsuwali się na bok, kiedy tylko obok nich przechodziłem. Po części bali się, a po części odczuwali do mnie swoistego rodzaju szacunek. Wewnątrz z głośników grała już głośna muzyka i podobnie jak na zewnątrz wyglądało na to, że wszyscy świetnie się tu bawią, a we krwi ponad połowy obecnych z pewnością krążyła już spora dawka wszelkiego rodzaju alkoholów. Po krótkiej chwili dotarliśmy do drzwi z napisem oznajmiającym mniej więcej tyle co, jeśli nie grasz w zespole występującym tu danego dnia lub nie jesteś przyjacielem/dziewczyną/chłopakiem/kochanką/kochankiem/matką/dziadkiem etc którego z członków danego zespołu to spierdalaj od tych drzwi. Dosłownie. Nacisnąłem klamkę i znaleźliśmy się w wąskim korytarzu. Po obu jego stronach znajdowały się drzwi do pomieszczeń udających garderoby, łazienkę i coś, co nazywaliśmy "pokojem do pieprzenia".

    OdpowiedzUsuń
  167. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  168. - Tam.- puściłem dłoń dziewczyny i poprowadziłem ją do jednego z dwóch pokoi, których drzwi były otwarte. Z obu dobiegały hałaśliwe rozmowy, przytłumione jednak dość mocno przez hałas panujący w samym klubie. W którymś z nich z pewnością znajdowali się Stevie, Tom i Keith. Za pierwszym razem nie trafiłem jednak. W pomieszczeniu do którego weszliśmy siedzieli czterej członkowie innego zespołu, których znałem, ponieważ graliśmy już razem kilka razy w różnych miejscach. Wszyscy wyszczerzyli się na mój widok, co Susan mogła uznać za dość osobliwe. Jednak wszyscy trzymali w dłoniach po butelce piwa i z pewnością nie było to ich pierwsze piwo tego wieczoru. Wyglądali podobnie jak Stevie i Tom. Wokalista o imieniu Conner miał sięgające ramion kruczoczarne włosy, co odróżniało go nieco od reszty. Poza tym cała jego twarz była pokryta piercingiem, ramiona tatuażami, ale podobnie jak my wszyscy był bardzo chudy. Natomiast basista, Milky fryzurą również odbiegał trochę od reszty, ponieważ zamiast irokeza miał włosy zgolone z połowy głowy, a resztę zafarbował na zielono.
    - Gramy dzisiaj po was czy przed wami skurwysyny?- zapytałem używając jakże pieszczotliwego określenia, które często wzajemnie stosowaliśmy.
    - Gramy po was!- oznajmił Conner, co zabrzmiało mniej więcej jakby powiedział "mamy jeszcze mnóstwo czasu, żeby zalać się w trupa".
    - Wspaniale!- odpowiedziałem uśmiechając się niby to radośnie i spojrzałem na Susan.- No więc... To jest Conner.- wskazałem na wokalistę.- Dalej Milky, Woody i Shaun.- dodałem wskazując kolejno na każdego członka zespołu.- Skurwysyny, to jest Susan.- wskazałem na rudowłosą.- Jeśli któryś z was będzie próbował położyć na niej swoje łapska, to oderwę mu jaja i wepchnę w gardło, zrozumiano?- wiedzieli, że nie jest to pusta groźba, więc pokiwali potakująco głowami i spojrzeli na Susan z szacunkiem i uśmiechnęli się przyjaźnie, ale w taki sposób jak uśmiecha się do koleżanki, a nie potencjalnej dziewczyny na jedną noc.
    [Rozpisałem się. xd]

    OdpowiedzUsuń
  169. [Ej, ale pięknie to napisałem, no nie? :D Tylko trochę niegramatycznie. -.-]
    - Nam również!- oznajmiła zgodnie cała czwórka, po czym wszyscy zerwali się z krzeseł i ustawili w kolejce, że ucałować dłoń dziewczyny. Najwyraźniej byli już kompletnie zalani, ale moją groźbę zrozumieli. Mimowolnie objąłem Susan jedną ręką w talii.
    - Powodzenia, skurwysyny.- powiedziałem kiedy z powrotem zajęli swoje poprzednie miejsca.- Jakby co, pamiętajcie, że Keith ma dzisiaj mnóstwo towaru, więc jakby co idźcie do niego, a mnie zostawcie w spokoju.- dodałem, po czym wyprowadziłem rudowłosą z pomieszczenia i poprowadziłem ją w stronę drugich drzwi. Miałem nadzieję, że tym razem już lepiej trafimy. I rzeczywiście. W pokoju do którego tym razem weszliśmy siedzieli Keith, Stevie i Tom. Perkusista stał przed lustrem i za pomocą lakieru do włosów poprawiał swojego nieco już oklapłego irokeza, gitarzysta pochylony nad swoją gitarą ćwiczył jeszcze chwyty, a mój najlepszy przyjaciel właśnie raczył się kolejną działką kokainy. Kiedy pojawiliśmy się w pomieszczeniu, pierwszy zauważył to Tom, ponieważ odbijaliśmy się wielkim lustrze przed którym właśnie stał. Odwrócił głowę i uśmiechnął się do nas.
    - Wychodzimy za 15 minut.- oznajmił.
    [Co ja dzisiaj piszę to ja nie wiem. xd]

    Sid

    OdpowiedzUsuń
  170. [Zaraz odpiszę, tylko idę zjeść. xd]

    OdpowiedzUsuń
  171. [A właśnie, że ważne. :( I nie pomyliłaś imienia. :D]
    Usiadłem obok Keith'a i zacząłem się mu przyglądać ze znudzeniem. Ćpanie przed koncertem stanowiło już dla mnie pewnego rodzaju rutynę, więc kiedy Keith skończył wziąłem od niego niewielką część działki i również zaćpałem. Później niechętnie podniosłem się z krzesła i podszedłem do mojego futerału z gitarą, który stał w kącie po czym zacząłem rozpakowywać instrument i przykucnąłem przy nim, żeby sprawdzić czy wszystkie pokrętła są dobrze ustawione. Zaśmiałem się słysząc pytanie Susan, ale nie odwróciłem się, żeby na nią spojrzeć.
    - Oczywiście, że nie.- odpowiedziałem.- Pójdziesz zobaczyć jak gramy, a potem wezmę cię efektownie na ręce i wyniosę z powrotem tutaj o ile nie będziesz chciała zobaczyć jak Conner i reszta będą pomimo swojego stanu cokolwiek wykonać.
    Skończyłem i położyłem gitarę na futerale, po czym podniosłem się do pozycji pionowej. Uśmiechnąłem się lekko do Susan.
    - Jeśli chcesz pokażę ci możesz usiąść, żeby dobrze widzieć.
    [Mój kumpel powiedział ostatnio "my punki lepiej znamy się na lakierach do włosów niż jakikolwiek fryzjer!" xd]

    OdpowiedzUsuń
  172. [Też tak czasami mam. =.="]
    Zauważyłem od razu, że Susan była niezadowolona, że zaćpałem, ale nie zamierzałem się tym przejąć ani tym bardziej tłumaczyć przed nią. Opuściłem pokój i zatrzymałem się na korytarzu czekając na Susan, a kiedy pojawiła się obok mnie złapałem ją za rękę i poprowadziłem z powrotem do drzwi z napisem, który tak ją rozbawił. Weszliśmy do zatłoczonej jeszcze bardziej niż wcześniej sali i dotarliśmy do baru, gdzie wskazałem jej pierwszy od strony sceny wysoki barowy stołek, po czym zmierzyłem ją uważnym spojrzeniem. Kiedy usiadła zbliżyłem swoje usta do jej ucha, żeby mogła mnie wyraźnie usłyszeć.
    - Wiem, że ci się nie podoba, że zaćpałem. Ale ostrzegałem cię, że nie zmienię wszystkich swoich przyzwyczajeń, a to właśnie jedno z nich. Mam nadzieję, że spodoba ci się koncert.- pocałowałem ją krótko w usta i nie czekając na jej odpowiedź zniknąłem w tłumie. Wróciłem do garderoby. Mieliśmy wyjść na scenę za pięć minut.
    [To prawda jest. xd]

    OdpowiedzUsuń
  173. [Odpisuj, a ja idę pod prysznic. xd Ale opis wyjścia na scenę proszę zostaw mi. Mam pomysł. :D]

    OdpowiedzUsuń
  174. [Dokładnie. -.-]
    W końcu udało nam się przekonać Keith'a, że nie powinien więcej ćpać przed wyjściem na scenę, doprowadzić go do ładu, po czym ja zaćpałem jeszcze niewielki fragment działki. Wzięliśmy ze Steviem nasze gitary, a Tom Keith'a i weszliśmy do ciasnego pomieszczenia mieszczącego się bezpośrednio za kulisami sceny. Zdjąłem koszulkę i zawiesiłem sobie gitarę na ramieniu, po czym oznajmiłem chłopakom, że jako pierwszą piosenkę gramy "Out of control". Keith, który zdążył już dojść do siebie jako pierwszy wyszedł na scenę. Ja ruszyłem za nim, za mną Stevie i Tom, który zajął miejsce za perkusją. Moje spojrzenie prześliznęło się po widowni, ucichła muzyka płynąca do tej pory z głośników. Skrzywiłem się w sposób charakterystyczny dla Viciousa, lubiłem tak robić, szczególnie na scenie i zacząłem grać. [http://www.youtube.com/watch?v=8bSnFgROqB8] [A mina Viciousa to: http://images5.fanpop.com/image/photos/31600000/-sid-vicious-sid-vicious-31661717-500-1025.jpg] xdd

    OdpowiedzUsuń
  175. [Nie chce mi się tego opisywać. xd]

    OdpowiedzUsuń
  176. [Hmmm... Okej. xd]
    Zeszliśmy ze sceny po ponad godzinie, wszyscy czterej zmęczeni, ale wyszczerzeni jak idioci. W ciasnym pomieszczeniu za kulisami czekał już zespół Connera. Wzięli chyba jakieś prochy albo nie wypili aż tak dużo, bo nie wyglądali najgorzej i w sumie nawet się nie zataczali.
    - Dobrze było!- oznajmił Milky nie kierując te słowa najwyraźniej do całej naszej czwórki i przybił piątkę z Tomem. Wziąłem do ręki moją koszulkę, która do tej pory wisiała na oparciu jakiegoś krzesła po czym nie czekając na resztę wróciłem do garderoby, żeby zostawić tam swoją gitarę. Później wyszedłem zza kulis i ruszyłem w stronę miejsca, gdzie zostawiłem Susan. Na scenie grał już zespół Connera i radzili sobie całkiem nieźle. Rudowłosa nadal siedziała w tym samym miejscu, więc podszedłem do niej i pocałowałem ją w usta.
    - Podobało się?- wymruczałem jej do ucha. Nagle uświadomiłem sobie, że nadal ściskam w dłoni swoją koszulkę, ale nie przejąłem się tym zbytnio.
    [Pardon, że dopiero teraz, ale miałem niespodziewany napad kumpla z jabolem na mieszkanie. xd]

    OdpowiedzUsuń
  177. [Okej. :)]
    - Teraz wybór należy do ciebie.- oznajmiłem i czekałem co odpowie przyglądając jej się uważnie. Kątem oka dostrzegłem, że niektórzy otaczający nas ludzie nie odrywają od nas wzroku.

    OdpowiedzUsuń
  178. Przysunąłem się do niej, objąłem ją w talii i pocałowałem. Lubiłem kiedy ludzie tak się na mnie gapili. Bawiło mnie to. Przysunąłem się jeszcze bliżej dziewczyny i dotarło do mnie, że rzeczywiście powinniśmy stąd wyjść, bo ledwo się hamowałem, żeby nie wsunąć swoich dłoni pod jej ubranie. Przerwałem pocałunek i uśmiechnąłem się do niej lekko.
    - Chodźmy do mnie. Powiem Stevie'mu, żeby wziął do siebie moją gitarę...

    OdpowiedzUsuń
  179. - Całkiem blisko. Motorem dojedziemy tam w parę minut.- odpowiedziałem jej. Założyłem na siebie koszulkę, którą do tej pory wciąż trzymałem w ręce, po czym objąłem Susan jedną ręką w talii i poprowadziłem ją do wyjścia. Żadnego chlania z Keith'em do białego rana. Byłem pewien, że będzie na mnie zły, ale nie przejąłem się tym. Wsiadłem na motor i poczekałem aż dziewczyna zrobi to samo. Dopiero wtedy odpaliłem silnik, wyjechałem na ulicę i dodałem gazu. Niektóre ulice o tej porze wciąż były wypełnione samochodami, ale dotarcie pod kamienicę, w której mieszkałem nie zajęło nam zbyt wiele czasu. Poprowadziłem Susan po schodach na pierwsze piętro i otworzyłem przed nią drzwi. Moje mieszkanie nie było aż tak duże jak Stevie'go, ale i tak całkiem spore, bo moja praca dawała mi duże dochody. Zamknąłem za nami drzwi na klucz i spojrzałem na Susan. Nie przyprowadzałem tu zbyt wielu ludzi, czego zapewne się nie domyślała i już sam fakt, że tu przebywa stanowił dla niej pewne wyróżnienie.

    OdpowiedzUsuń
  180. Objąłem ją ręką mocno w talii i drugą ręką podtrzymując jej nogi podniosłem ją i ruszyłem w stronę sypialni. Później położyłem ją na łóżku, pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją.
    [Idę spać, padam na ryj. xd]

    OdpowiedzUsuń
  181. Wciąż ją całowałem, rozbierając ją bardzo powoli. Nie spieszyłem się. Chciałem sprawić jej tyle rozkoszy ile się tylko dało. Miało to być pewnego rodzaju podziękowanie za to, że po rozmowie w mieszkaniu Stevie'go po prostu nie uciekła ode mnie trzaskając drzwiami.
    [Znowu będzie seks... xd]

    OdpowiedzUsuń
  182. [Nie chce mi się tego cholerstwa opisywać znowu kilka godzin. xd]

    OdpowiedzUsuń
  183. [A mogę cię wykorzystać i ty to napiszesz? Sorry, ale dopiero wróciłem do domu i muszę sobie coś zrobić do jedzenia... Następnym razem obiecuję, że ja napiszę. :)]

    OdpowiedzUsuń
  184. Po wszystkim zasnąłem, być może nawet na kilka godzin, co było dość dziwne ze względu na bezsenność na którą zwykle cierpiałem i do której zdążyłem się już przyzwyczaić. Obudził mnie dotyk czyichś warg na moich i przez kilka sekund zanim otworzyłem oczy, zastanawiałem się gdzie jestem. Później jednak zalały mnie wspomnienia z poprzedniego dnia oraz wieczoru i dotarło do mnie, że tą osoba, która leżała teraz obok mnie na łóżka musiała być Susan. Otworzyłem oczy i okazało się, że nie myliłem się. Na moich ustach pojawił się pełen zadowolenia uśmiech.
    - Dzień dobry.

    OdpowiedzUsuń
  185. - Właściwie to tak.- odpowiedziałem cicho.- Ale nic nie szkodzi. Ziewnąłem i zmierzyłem Susan uważnym spojrzeniem. Wyciągnąłem dłoń i pogłaskałem ją po policzku.- Umiesz zrobić jajecznicę czy znowu zamawiamy coś do jedzenia?- zapytałem, bo nagle dotarło do mnie jak bardzo jestem głodny.

    OdpowiedzUsuń
  186. - W takim razie...- sięgnąłem po moją skórzaną kurtkę, która leżała na szczęście na podłodze po mojej stronie łóżka, więc nie musiałem wygrzebywać się spod kołdry. Wyciągnąłem z jej kieszeni swoją komórkę i spojrzałem na Susan.- Co chcesz?- uniosłem pytająco brew.- Coś chińskiego czy tym razem wybierasz coś innego?

    OdpowiedzUsuń
  187. [Dobranoc.]
    Kiwnąłem tylko głową na znak, że rozumiem i wykręciłem numer pierwszej lepszej restauracji, zamówiłem jedzenie, podałem adres i rozłączyłem się. Nagle uświadomiłem sobie, że nie dostarczą nam jedzenia do łóżka, więc będę musiał wstać, żeby je odebrać, co mi się bardzo nie spodobało. Spojrzałem na dziewczynę i bez słowa, krzywiąc się tylko lekko, wysunąłem się spod kołdry i poszedłem do kuchni, skąd wróciłem po paru minutach z kilkoma opakowaniami tabletek na ból gardła, przeziębienie, grypę etc. Rzuciłem je na łóżko.
    - Ta dam.- mruknąłem.- Leków też w mam w domu sporo, wystarczy powiedzieć.- wsunąłem się z powrotem pod kołdrę, przysunąłem się do dziewczyny i objąłem ją, układając jej głowę na mojej klatce piersiowej.- Tylko zapytaj mnie zanim coś weźmiesz, bo niektóre są naprawdę mocne...

    OdpowiedzUsuń
  188. Wziąłem od niej pudełko tabletek, przyjrzałem mu się dokładnie i kilka razy obróciłem w dłoniach.
    - Te są okej.- oznajmiłem w końcu.- Ale nigdy nie bierz stąd żadnych leków bez mojej wiedzy, bo mam nawet takie naprawdę mocne na uspokojenie i różne takie...- oddałem jej opakowanie i zapaliłem papierosa.- Jedzenie powinno być za niecałą godzinę.- przyglądałem jej się uważnie.- Woda jest w kuchni, ale obawiam się, że wyłącznie w kranie, a szklanki w szafce obok kuchenki.- byłem zbyt leniwy, żeby obsługiwać ją przez cały czas.
    [Buuu. Jak ona będzie chora to nie będą mogli się pieprzyć. ;(]

    OdpowiedzUsuń
  189. - Nic nie poradzę.- wzruszyłem ramionami i zaciągnąłem się papierosem, wydmuchując dym w stronę sufitu.- Możemy gdzieś pójść albo po prostu zostać tutaj... Mam łóżko, telewizor, wieżę, górę i płyt i telefon przez, który można zamówić jedzenie. Myślę, że to nam wystarczy.- zgasiłem peta i zacząłem bawić się włosami dziewczyny. Właściwie chętnie zostałbym w tym łóżku jeszcze przez parę godzin, ale Susan mogła mieć inne plany.
    [Buuu. ;(]

    OdpowiedzUsuń
  190. [:((( A w ogóle to ahahahahah. Tam miało być "górę płyt" xd]
    - W telewizji nigdy nie ma nic ciekawego, tylko głupie komedie romantyczne i nierealistyczne kryminały czy inne horrory, w których nie potrafią nawet dobrze zrobić scen z mordowaniem kogoś. Chociaż w sumie Hannibal jest dobry, ale głównie psychologiczny, niezbyt dużo tam zabijania jak na mój gust.- zdałem sobie sprawę z tego, że nie powinienem tego mówić dokładnie w chwili kiedy zamknąłem usta. Nie przestałem jednak bawić się włosami Susan i zachowywałem się tak jakby nic się nie stało mimo, iż wiedziałem, że do dziewczyny dotarł wydźwięk moich słów. Przecież brzmiało to prawie jak "jestem mordercą, więc lepiej wiem jak to wygląda".

    OdpowiedzUsuń
  191. [Przepraszam, ale odezwała się moja natura wrednego humanisty. "obejrzymy" xd]
    - Nie wiem. Możesz wybrać coś w telewizji albo w internecie byle nie podobnego do tego badziewia, którym próbowałaś mnie ostatnio uśpić...- najwyraźniej do dziewczyny nie dotarł pełny sens moich poprzednich słów z czego byłem bardzo zadowolony. Poczułem, że burczy mi w brzuchu i zacząłem się zastanawiać kiedy wreszcie pojawi się dostawca z naszym jedzeniem. Pierwszy raz od dawna byłem naprawdę głodny być może dlatego, że przez ostatnie dwa dni nie brałem aż tak dużo prochów, które zwykle tłumiły głód. Pomyślałem przelotnie, że jeśli tak dalej pójdzie to z pewnością utyję, ale nie byłem kobietą, więc było mi to zupełnie obojętne.

    OdpowiedzUsuń
  192. [Oj tam. :P]
    - Nie spodoba ci się jakikolwiek film, który wybiorę.- stwierdziłem. Byłem tego absolutnie pewien. Zostawiłem w spokoju jej włosy i zapaliłem kolejnego papierosa.- Na przykład "Mechaniczna Pomarańcza", "Romper Stomper" albo "Taksówkarz". Tam jest po prostu za dużo przemocy jak dla ciebie.- zamyśliłem się na chwilę co jakiś czas zaciągając się dymem.- Może Edward Nożycoręki? Znasz to?

    OdpowiedzUsuń
  193. - Jak już mówiłem, obojętne mi.- powiedziałem i nagle dotarło do mnie, że ktoś od kilku sekund dzwoni do drzwi. Zerwałem się szybko z łóżka na tyle na ile pozwoliła mi na to leżąca na mnie dziewczyna, w biegu zabrałem z podłogi jakieś bokserki, które założyłem również w biegu i wreszcie stanąłem przed drzwiami, po czym krzywiąc się wróciłem prędko do sypialni po portfel. Kiedy wreszcie po raz drugi dotarłem do drzwi, otworzyłem je i zmierzyłem wzrokiem stojącego przede mną sprzedawcę, oceniając czy mógłby pracować dla jakiegoś niezadowolonego z moich usług mafiosa lub też być płatnym mordercą, który uważa mnie za niepotrzebną konkurencję. Nie wyglądał na takiego, więc nieomal wyrwałem mu opakowanie z jedzeniem, rzuciłem mu pytające spojrzenie, a kiedy podał mi swoją należność wepchnąłem mu do ręki plik banknotów i zatrzasnąłem drzwi przed nosem. Miał tak zaskoczoną minę, że byłem pewien, że tego wieczoru będzie o mnie opowiadał kolegom przy piwie. Wróciłem do sypialni ze szerokim uśmiechem na ustach.
    - Jedzenie przyszło!

    OdpowiedzUsuń
  194. - Sam nie wiem. Chyba za jakieś włoskiej restauracji, bo jakoś dawno nie jadłem spaghetti.- wzruszyłem ramionami i położyłem swoje pudełko na szafce stojącej obok łóżka po czym poszedłem do kuchni po sztućce. Podałem jeden zestaw składający się z widelca, łyżki i noża dziewczynie. Nawet nie wiedziałem skąd je mam. Usiadłem na łóżku opierając się plecami o ścianę, wziąłem pudełko ze swoją porcją na kolana, otworzyłem je i zacząłem jeść starając się nie pobrudzić pościeli.

    OdpowiedzUsuń
  195. Niechętnie oderwałem wzrok od jedzenia i spojrzałem na nią, unosząc pytająco brew.
    - Co masz na myśli?- zapytałem przyglądając jej się uważnie.- Coś nie tak?

    OdpowiedzUsuń