Ariana Felint.
06.06.1995.
Pokój numer 12.
Wydział literatury: Literaturoznawstwo.
W skrócie? Zdrowo oderwana od rzeczywistości, wiecznie zainhalowana głodem, przenośnym, dosłownym, podskórnym, względem duszy, umysłu, ciała. Wplątana w afery narkotykowe, zmuszona opuścić kraj, wróciła, po cichu, tak samo, jak po cichu zniknęła. Nie chcesz wiedzieć, co działo się tam, w miejscu, gdzie spędziła ostatnie sześc miesięcy.
Mawiają, że ludzie zmieniają się co siedem lat. Moje siedem lat trwało pół roku, nieważne, co zrobię, i jak bardzo się staram, bo i tak nie osiągnę wyżyn błogostanu, prosperity i bezpieczeństwa, jak wielu innych ludzi. To, ja, ta sama, z tymi samymi oczyma, tymi samymi wiecznie suchymi ustami, ze swoim przeraźliwie chudym ciałem i szaleńczym ogromem myśli. Mimo to, inna.
I'll stay awake when you can't get to sleep.
Będę jedynie zmierzać w kierunku sytości, zbliżać się do niej, aby nigdy jej nie osiągnąć. Pokocham moją pustkę. Oddam się postnej nirwanie.
Najsilniej chciałbym zobaczyć kiedyś w nie swoich oczach szczerą przyjaźń, o miłości pokornie milczę. Ale jak tu żądać prawdy, kiedy bezwarunkowo czyste jest w nas tylko to, czego nawet nie umiemy dobrze wyrazić, czego inni nigdy nie zobaczą, nie będą umieli się odnieść? Śmieszna szlachetność w alienacji, patos będących poza streszczony w samotnych posiłkach i pustych łóżkach. Jestem niestabilna emocjonalnie i nie mam nad tym kontroli, chwile względnej euforii przeplatają uderzenia przygnębienia tak silnego, taka sinusoida bez równowagi, pozbawiona wszelkich granic. Jest cudownie, bo pijemy herbatę, gadamy, jest ładna pogoda, ale mam w sobie czarną dziurę, która cały czas promieniuje. Jak każdy zneurotyzowany typ przeżywam momenty euforii. Im większa euforia, tym potem większy dół.
Niemoc przy rozbijaniu się o słowa, o chłód tych ważnych. I niemy smutek, bo to chyba nie działa w drugą stronę. Spocznij, umrzyj - nikt nie zauważy. Między jedną tabletką, a drugą, między drugą, a trzecią, nigdy dość.
jest we mnie
śmierć
i jest we mnie
życie
śmierć
i jest we mnie
życie
wszystko jest we mnie
i nic we mnie nie ma
i nic we mnie nie ma
[Może wątek?]
OdpowiedzUsuń[Witam witam i o wątek pytam :) Nate Kinney ]
OdpowiedzUsuń[Witam. W razie chęci wspólnego wątku zapraszam pod kartę mojej postaci ;)]
OdpowiedzUsuńNancy
[Jestem skłonna zacząć, ale musisz mi nakreślić okoliczności lub miejsce ich spotkania c:]
OdpowiedzUsuńNancy
[W takim razie jestem ciekawy i zdaję się na twoją wyobraźnię. :)]
OdpowiedzUsuń[Dobra jesteś. Cholernie dobra. Chciałbym tak pisać...
OdpowiedzUsuńZaraz ci odpiszę, ale to chwilę potrwa, żeby stworzyć coś porządnego i w dodatku z rozwalonym palcami ciężko pisać po klawiaturze, haha.]
[To jutro podrzucę zaczęcie. Po kilku podejściach, dochodzę do wniosku, że dzisiaj nic z siebie godnego uwagi nie wykrzesam ;p]
OdpowiedzUsuńNancy
[Nie pierwszy raz uszkodzone, nie ma się co rozczulać. :) Pardon, że jednak dopiero dzisiaj odpisuję, ale nie dokończyłem wczoraj tego poniższego pisać...]
OdpowiedzUsuńStrzępki wspomnień z poprzedniej nocy przewijały się w mojej głowie, mieszanka kokainy i alkoholu krążyła w żyłach, ledwo odczuwalne było już działanie marihuany, która równoważyła wcześniej wpływ białego proszku na organizm. Nie zdążyłem nawet mieć kaca. I tak było właściwie od kilku dni. Po prostu starałem się nie trzeźwieć do końca. Palę papierosa stojąc przy oknie na korytarzu i przyglądam się innym uczniom włóczącym się po parku otaczającym szkołę. Ignoruję całe otoczenie. Kokaina buzuje, ale alkohol przeważa, jestem spokojny. Właściwie znudzony. Zaciągam się papierosem. Dzisiaj po powrocie chyba brałem prysznic, ale ubrania, które mam na sobie najprawdopodobniej nie są świeżo wyprane, być może to nawet te same, które miałem na sobie wcześniej. Pewnie nie wyglądam najlepiej. Wyglądam jak ktoś do kogo nie warto się nawet odzywać. I tak zresztą jest, nikt do mnie nie podchodzi. Reputacja też robi swoje... Zapalam kolejnego papierosa. Mam sucho w ustach, kaszlę. Przypominam sobie o butelce wódki, którą prawdopodobnie mam jeszcze w pokoju. Zaraz tam pójdę. Myślę o ostatniej nocy. Większości nie pamiętam. Przyjechał Keith. Kilka głębszych, działka, jakieś piwo, skręt, znów kilka głębszych... Jakaś panienka, nie, może dwie. Panienka na kanapie, gdzieś w kącie, chociaż może i było to łóżko? Nie pamiętam nawet czy jednak zdarzył mi się aż taki luksus. Panienkę gdzieś zostawiłem, rzygałem przez balkon kiedy wyszedłem na niego na chwilę. Nie pamiętam jak trafiłem do szkoły, obudziłem się rano na podłodze w swoim pokoju. Na śniadanie trochę wódki i działka koki... Żeby się obudzić. Chociaż właściwie wtedy nadal byłem jeszcze pijany.
Teraz jeszcze jeden papieros. Zastanawiam się nad czymś co mógłbym dziś zrobić. I wtedy czuję czyjąś obecność obok siebie. Patrzę na tę brunetkę, która stoi naprzeciw mnie, słyszę jak do mnie mówi i w mojej głowie pojawia się tylko jedna myśl. "Po jaką cholerę zakłócasz mi spokój?" Mierzę ją krytycznym spojrzeniem, usta wykrzywiają się w zwyczajowym cynicznym uśmiechu.
- Masz rację.- mój głos jest nieco ochrypły. Zaciągam się papierosem i patrzę na dziewczynę mrużąc lekko powieki.- Czego ode mnie chcesz?
[Pewnie ze pamiętam i jestem chętny :) ]
OdpowiedzUsuńBill Meds
[Mam nadzieję, że nie wyjdzie mi to aż tak źle. ;)]
OdpowiedzUsuńKiedy zaczynało zmierzchać młodzi ludzie lubili zaczynać przygotowania do wyjścia na imprezę, by odbić się od stałej rutyny i móc się zrelaksować, zostawiając za sobą liczne problemy. Nie każdemu było to dane. A przynajmniej nie takim osobom jak Nancy Velasco. Siedzących w szkole dla trudnej młodzieży i starających się w miarę przyzwoicie poradzić sobie ze swoimi problemami. Odwyk nigdy nie był i nie będzie najlepszym okresem w życiu blondynki. Czasami nawet nachodzą ją "złe myśli", za które znacząco skarbiłby ją każdy psychoterapeuta, o ile uczęszczałaby na jakieś spotkania tego typu.
Nie wiedziała dlaczego zgodziła się iść z Mirandą do tego klubu. Możliwe, że dlatego, że dziewczyna bardzo nalegała. Owszem, blondynka miała silną wolę, jeśli chciała mogła odmawiać w nieskończoność, ale problem mógł pojawić się wtedy, kiedy coś ją aż nadto kusiło. Wówczas cała ta rozgrywka nie prezentowała się najlepiej, a przynajmniej nie na korzyść Nancy.
Kiedy skąpo ubrana Miranda tańczyła na parkiecie z jakimś upitym i napalonym chłopakiem, Nancy ignorowała muzykę elektroniczną, którą swoją drogą nie znosiła. To była może i nawet głęboko zakorzeniona nienawiść. Nancy popijała małymi łykami wódkę z limonką. Nie chciała się upić. Nie mogła sobie na to pozwolić. Gdyby w stanie upojenia alkoholowego ktoś zaproponował jej chociażby narkotyki - nie pytałaby o nic, zapewne by się zgodziła przy jednym banalnym argumencie.
Pewnie już, by stąd poszła, gdyby nie Miranda. Nie mogła jej tutaj zostawić. W końcu to Nancy nie była pod wpływem alkoholu na tyle, aby rozluźnić się całkowicie i zatracić równowagę między tym co jej wolno, a czego nie. Dała sobie konkretne wytyczne, a poza tym czuła się odpowiedzialna za tą dziewczynę. Bębniła palcami o blat baru, przy którym siedziała. Rozejrzała się dokoła. Miranda zniknęła z parkietu. Cóż, dla Nancy wszystko było bardzo jasne i układało się w jeszcze prostsze równanie.
Nancy
[Daję Ci wolną rękę. :))]
OdpowiedzUsuńAnton
Drżący obraz, mokry, lejący się, zaparowany, mglisty. Cierpki smak, ciężkie włosy, ciężka głowa, ciężka noga. Trudno, trudno, trudno tak dalej stać i patrzeć, kołysać, mówić, być. Tak mocno nogi w ziemię i jakieś słowa też na ziemię. Tak mocno głową o mór i tak bardzo przeklina. Bardzo, mocny, krzyczy, boli, zagubiony. Kac, febra, delirium wszystkie składniki skurwiałego, męczącego stanu. Zalani, zalany, mglisty i rany. Mówi że nie wie a wie, pyta się, nie musi. Myśli nie czuje, myśli myśli że myśli. Kręgosłup spięty, nie moralny, ten naturalny. Te mięśnie wydarte, nie ma. Te oczy smutne, nie ma. Myśli nie chce. Skulony w kącie siedzi Egula*. Buja się na huśtawce z emocji, emocji miłych ciemnych nie miłych. Odosobniony, dziwne słyszy głosy. Mówią, szepczą o śmierci o dziwnym stanie, o nie kończącym się błogostanie. Łapie prześcieradło i w krzyku je rwie i ściska i rwie trzy krotnie. Spina każdy najmniejszy mięsień i każde ścięgno. W łuk, jak most, łuk, uszko. Tak łzy nie widzialne ociera i patrzy. Siada naprzeciwko i patrzy, dziwie.
OdpowiedzUsuń*Patyczak
Westchnęła ciężko, ale nie było tego słychać ze względu na głośną muzykę odbijającą się wręcz echem po pomieszczeniu klubu. Głupia Miranda nie dość, że ją tu zaciągnęła to jeszcze zostawiła samą. W sumie nie miała jej tego za złe, ale chodziło tutaj głównie o to, że blondynka musiała martwić się o to czy czegoś nie odwali.
OdpowiedzUsuńRozejrzała się wokoło nadal stojąc przy barze, ale jak się spodziewała brunetka nie raczyła jeszcze wrócić. Odetchnęła głęboko. Zamówiła kolorowego drinka, wprawdzie Nancy wolałaby napić się czystej. Nie chciała jednak wyglądać na osobę, która chce zapić swoje smutki. Może i powinna, bo jej wola w trzymaniu się z dala od narkotyków była stosunkowo słaba. Wiedziała o tym aż nazbyt dobrze. Nie chciała jednak tak szybko polec i chyba tylko dlatego unikała takich miejsc jak ognia. Zamyśliła się, sącząc podany jej przez barmana drink. Odwzajemniła jego uśmiech, ale z rozmyśleń wyrwał ją głos dziewczyny. Momentalnie przeniosła swoje nieobecne spojrzenie na nią. Po chwili uważniej jej się przyglądając.
Roześmiała się głośno, przesuwając na bok jasne kosmyki. - W takim razie nie będzie żadnego problemu. - stwierdziła głośno. - Miranda ma równie mocno odchylony sufit pod kopułą, myślę że się nawet dogadają. A co zostawił Cię tutaj samą?
[Wybacz za opóźnienia w odpisie ;)]
Nancy
Blondynka przestała już dawno interesować się tym co robią ludzie na parkiecie, jak porywa ich moc zabawy i muzyki. Nie żeby nie lubiła się zabawić, bo lubiła i to bardzo, ale wiedziała, że jeśli raz przekroczy tą cienką granicę nie będzie już odwrotu. Odwyk odmienił Nancy i chyba nie była nic w stanie na to zaradzić. Chyba, że to co podpowiadał jej ten irytujący głosik gdzieś tam w głowie: No dalej, Nan, złam się, wciągnij kreskę i wróć do świata żywych... Wciągnęła powietrze do płuc, ponownie odganiając od siebie te myśli, które stale nie dawały jej spokoju. Uśmiechnęła się lekko, słysząc słowa dziewczyny o tym, że nie jest już sama. Upiła łyk drinka, którego trzymała w dłoni.
OdpowiedzUsuńZmrużyła delikatnie oczy. - Skoro mnie tam widziałaś to też jesteś częścią tego miejsca. - odpowiedziała blondynka. Przechyliła lekko głowę w bok. - Zmiany są potrzebne wszystkim, nawet jeśli chodzi o kolor włosów. - dodała jeszcze, wzruszając ledwo dostrzegalnie ramionami. Wiedziała, że raczej trudno byłoby jej się rozstać ze swoim jasnym kolorem włosów. Bynajmniej nie przyzwyczaiłaby się do innego aż tak szybko.
Nancy
Opiera czoło o jej i słyszy jej myśli, każde słowo obijające się w głowie, dłonie delikatne kładzie na swoim karku i patrzy w jej oczy, duże niebieskie, tak dobrze zapamiętane oczy. Delikatnie, cicho i z przykłada wierzch dłoni do jej lica i pociera z góry na dół osuszając łzę. Ich usta proszą o to by jeszcze raz się spotkać. Jednak oni cicho nic nie słyszą. Nie chcą, bo po co jak tak dobrze widzieć siebie tak po prostu. Tak długo nie widzieli się strasznie. Nawet nie pamięta kiedy był ostatni raz. – Możemy stać razem na ziemi – spojrzał ponownie na nią z dużymi i szeroko otwartymi oczami i myślami. Czy oni są normalni? Według siebie tak, jak najbardziej. Mądrze z oczu im patrzyło.
OdpowiedzUsuń~*~
Jakoś tak jeszcze chwilę milczeli, bez co u ciebie, jak się masz? Jak twoja: matka, siostra, kuzyn, dziadek, ojciec. Co miał jej powiedzieć, interes się kręci jest spoko
-Ostatnio dziwnie się czuje – powiedział cicho, jednak go słyszała bo po chwili obróciła głowę. – Jakbym był obok siebie, albo – zatrzymał się na chwile by nabrać powietrza – chciałbym być obok siebie – zmrużył oczy.
-A ty? Jak się czujesz? – spytał obracając głowę w jej stronę i wpatrując się przez chwilę.
Meds
[Nie, skądże znowu. Zaczynaj jeśli masz na to ochotę ;)]
OdpowiedzUsuńNancy
Dziwna aura im towarzyszy, coś jakby rodzaju kokona, nici, sieci. Czegoś mistycznego, magicznego.
OdpowiedzUsuńObjął ją, delikatnie i niewidocznie ręką, bo dodać otuchy. Wstał powoli i podał jej rękę, zbliżając głowę do lewego ramienia – Na kawę nigdy nie jest za późno – szepnął ochrypniętym głosem, trochę szarpiącym gardło, które bolało. Poczuł jej kruchą i zimną dłoń, zrobił pierwszy krok, a gdy bezpiecznie usłyszał jej krok, ruszyli razem. Zamówili dwie kawy, wyglądali jak cienie, naćpani powietrzem, jakby mieli wianki z kwiatów na głowach i nie byli by z tego świata, zatrzymani w swojej świadomości. Spacerowali tak nocą, wdychając zimne powietrze i trzymając ciepłe kubki. Oświetleni przez latarnie i reflektory samochodów. Kto wtedy się przejmował tym że powinni być już dawno w szkole – Czemu wcześniej nie mówiłaś że będziesz tęsknisz ? – spytał urywając ciszę, jakby zerwał jakąś pajęczynę, jakby jego oczy nagle widziały dobrze.
Meds
Zbliżył usta do jej policzka i dotknął go, przysiągłby że zostawił ciepły ślad. Miasto odbijało migoczące niebo niczym tafla wody, kolejne ze świateł się zapalały i gasiły, noc się zaczynała. W przestrzeni można było usłyszeć grającego świerszcza na malutkich skrzypcach. - Dziwnie mi tu dobrze, może tak już być - stwierdził jednocześnie kładąc się na mokrej trawie to nic że sezon na spadające gwiazdy się skończył. Nikogo to nie obchodziło
OdpowiedzUsuńMeds
[ Pewnie a masz może jakiś pomysł?:D]
OdpowiedzUsuńMaggie
- Raz, dwa, trzy...- zacząłem liczyć bardzo powoli do dziesięciu, robiąc głębokie wdechy i wydechy. Wypadłem z gabinetu psychologa dosyć bardzo zdenerwowany. Znowu były te pieprzone gadki, że 'chcemy Ci pomóc', że 'chcemy Cię uratować'. Taaa... gdyby chcieli to by już dawno by mnie tutaj nie było. Ach, no tak, przepraszam bardzo, zbyt dużo teraz jest młodocianych alkoholików i ten współczynnik trzeba zmniejszyć.
OdpowiedzUsuńŻycie jest tak bardzo popierdolone... Dlaczego nie zainteresują się tymi, którym naprawdę zależy, aby z tego wyjść? Ja już byłem na dnie, ba, nawet tam się urządziłem. To nie było tak, że nie byłem ambitny. To było tak, że ja po prostu miałem inne priorytety.
Wyszedłem na zewnątrz za winkiel. Nie miałem żadnego alkoholu na składzie, więc też nie mogłem upić się i mieć święty spokój. Wyciągnąłem zapalniczkę i zapaliłem papierosa, zaciągając się dymem. Musiałem się uspokoić.
- Widzę, że brakuje Ci tego, aby osiągnąć chwilową pełnię szczęścia- powiedziałem do dziewczyny i zapaliłem zapalniczkę, wpatrując się przez chwilę w płomień.
Oh, jak możesz – zaśmiał się – liczyłem wręcz na gorący rosół – otrzepał spodnie i rozejrzał się. – Pokaże Ci świetne miejsce – odchylił dłonią gałęzie ciężkich i czarnych już drzew. Ich oczom ukazała się jakby ławka, ławka z widokiem na całe miasto, oświetlona małą latarenką, prawdopodobnie były to niedokończone plany jakiejś ulicy. Niczego już nie można znaleźć na mapie miasta, a tym bardziej w ratuszu. Usiadł i spojrzał na nią, ośmielając wejścia do jakiegoś dziwnego zagajnika. Może faktycznie w maju wygląda tu pięknie, może kwitną konwalie. Jak kwitną konwalie to na pewno pięknie pachnie.
OdpowiedzUsuńMeds
Większość ludzi o tej porze najzwyczajniej w świecie smacznie spała w ciepłym łóżku. Blondynka naprawdę nie miała, by nic przeciwko, gdyby i jej udało się zasnąć, a następnego dnia obudziłaby się wypoczęta i gotowa na wszystko. Wiedziała jednak, że to się najzwyczajniej w świecie nie uda. Przecież próbowała już tysiące razy przyciągnąć do siebie sen praktycznie wszystkimi znanymi sobie sposobami. Liczeniem owiec, słuchaniem muzyki, znudzeniem się tekstem w podręczniku od biologii, oczyszczaniem umysłu, a nawet piciem ciepłego mleka. I co? I nic. Nigdy nie uzyskała oczekiwanego, a żeby to chociaż jakiegokolwiek efektu.
OdpowiedzUsuńTej nocy jak zwykle szwędała się po korytarzach. Znała ten budynek jak własną kieszeń. W jednym uchu trzymała słuchawkę od odtwarzacza muzycznego. Nawet nie zamierzała przebierać się w piżamę. Pozostała w czerwonej, obitej srebrnymi ćwiekami przy ramionach sukience. Tym razem zamiast butów na wysokim obcasie wolała coś wygodnego, żeby przypadkiem nikogo nie obudzić i nie robić zbędnego hałasu, czyli trampki.
Przy jednej z piosenek Exploited znalazła się w łazience. Oparła się o zlew i przyjrzała się swojemu odbiciu, a przynajmniej starała się wyłapać wyraźniejsze szczegóły. Nie było to trudne, bo jej oczy zdążyły się już przyzwyczaić do ciemności panującej w pomieszczeniu. W końcu zdecydowała się wyłączyć odtwarzacz i pozostawić go w swojej dłoni. Pochyliła głowę w dół, pozwalając tym samym, aby kosmyki włosów zakryły jej nieco twarz. Naprawdę chciałaby móc zasnąć. Czasami jej to doskwierało tak jak w tej chwili.
Jednak w pomieszczeniu przestała panować cisza. Przestała znajdować się tutaj sama i nie potrzebowała wiele czasu, aby się w tym połapać. Nie zamierzała nikogo zaczepiać, ale jak się okazało nowy przybysz okazał się jej koleżanką. Uniosła głowę. Słysząc głos dziewczyny prawie od razu się uśmiechnęła. Rzuciła krótkie spojrzenie swojemu odbiciu, a zaraz przekręciła delikatnie głowę, aby utkwić w Arianie wzrok.
- Niestety, bądź stety, ale owszem. Chyba "Promienie Słońca" jak to ujęłaś zawsze muszą zobaczyć wschód słońca. - odpowiedziała spokojnie. Swoje problemy ze snem zawdzięczała odstawieniu amfetaminy. Zresztą wtedy też nie sypiała zbyt długo, ale jakoś jej to nigdy nie doskwierało.
Nancy
W pierwszym momencie chciałem się z nią trochę podroczyć, mając na myśli zabranie ognia sprzed nosa. Jednak Bóg wie jeden dlaczego tego nie zrobiłem. Może miałem jeszcze jakieś pozostałe we mnie resztki sumienia.
OdpowiedzUsuń- Miałaś już dzisiaj spotkanie z psychologiem?- zapytałem to ni z tego, ni z owego- Podziwiam ich za to, że z uporem maniaka starają mi się wmówić to, że nie powinienem pić. Zadziwia mnie ich ta cała wytrwałość i cierpliwość, których ja niestety nie posiadam- spojrzałem na żarzącą się, czerwoną końcówkę papierosa. Naprawdę nie rozumiałem ich. Na świecie przecież było tylu pijących, ćpających i Bóg wie co jeszcze robiących, i ich tutaj nie zamknęli, tylko mnie.
Nie byłam zdolna do jakiegokolwiek racjonalnego myślenia. Dziś dopadł mnie taki głód, że myślałam iż odwiedzę znajomego aby dał mi choć jedną mała działkę, ale nie. Musiałam być twarda, więc poszłam na śniadanie, spotkanie z psychologiem, lekcje i teraz miałam wolne, więc poszłam do kawiarni. Kupiłam kawę, której pewnie nawet nie wypiję. Zaczęłam przeczesywać lokal w poszukiwaniu wolnego miejsca i znalazłam. Podeszłam do dziewczyny z kopertą i stanęłam przy wolnym miejscu. - Można się dosiąść? - kawa przyjemnie parzyła moje palce przez szklankę rozsyłając po całym ciele przyjemne dreszcze.
OdpowiedzUsuńMaggie
-tak - odpowiedział delikatnie nie obecny, może po prostu jego oczy nie były obecne, rozszerzone jak tylko się da i wpatrzone w miasto. - Wyobrażasz sobie czasem jakbyś się znalazła w innych miastach co by się wtedy działo? Co byś teraz widziała w Paryżu, Berlinie, Wiedniu, może byśmy słyszeli jakąś operetkę? Po to się zawsze jedzie do Wiednia, albo jadłabyś jakieś croissanty z czekoladą w alejce artystów we Paryżu? Albo stałabyś w kolejce do Goya w Berlinie - uśmiechnął się szeroko na wspomnienie o rodzinnym mieście. - Może byśmy byli szczęśliwsi - spojrzał na buty i przesunął nogą po podłożu a kamienie za zgrzytały pod butem cierpko. Jesienna nostalgia zaglądała mu do oczu, każdemu powoli mówiła dzień dobry, z każdym chłodniejszym dniem. A mimo to jak było w dzień słońce człowiek jakoś lepiej chodził.
OdpowiedzUsuńMeds
OdpowiedzUsuńSłuchałem jej słów z bardzo dużą uwagą. To było dosyć dziwne, ale może i przydatne. W końcu i mi przecież psycholog czy tam jaki inny mój psychiatra kazał mi coś bazgrać na tych kartkach papieru. Uważałem to za zupełnie zbędną rzecz. A oni najwidoczniej mieli o tym odwrotne zdanie. W sumie to nie rozumiałem ich wszystkich. Żyłem sobie powoli, spokojnie (dopóki nikt mnie nie zaczepił), ze swoją butelką wódki lub innego absyntu i nie wadziłem nikomu. Pieniędzy na ten alkohol nie kradłem, tylko z własnych zarobionych, na tym przeklętym roznoszeniu ulotek zarobiłem. Więc naprawdę nie rozumiałem świata.
OdpowiedzUsuń- Sądzę, że może mi się to przydać przy kolejnym spotkaniu z panią psycholog- uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku- A tak po za tym to Will jestem- przedstawiłem się. Przecież w końcu kultura wymagała tego, abym mógł poznać imię swojej rozmówczyni, tak samo jak i ona moje. Ot, taka niby naturalna kolej rzeczy,
Przez chwilę panna Velasco zastanawiała się nad swoją nieszczęsną wypowiedzią dotyczącą codziennego oglądania wschodu słońca. Taki już pozostał urok po pamiętnym wciąganiu białego proszku, który odebrał jej możliwość zapadnięcia w błogi sen i przebudzenia rano, bądź wczesnym południem z poczuciem wypoczęcia. Marzenie ściętej głowy. Na chwilę obecną. I zapewne każdą inną. Późny powrót czy znużenie się do takiego stopnia, że zasypia się w krótką drzemkę to marna namiastka. Nie wspominając już o częstym gwałtownym przebudzeniu...
OdpowiedzUsuńKąciki ust blondynki uniosły się mimowolnie i ułożyły w lekki, acz wyraźny dobrze uśmiech. - Jaśminowa herbata, mówisz? Wiem, że najlepiej to obserwuje się wschód słońca, a przynajmniej w tej szkole gdzieś na dachu. Wtedy widać jak powoli wnosi się nad horyzontem świt, jakby ciągnięty na sznurku. - odpowiedziała, prostując się i odwracając bokiem do swojej rozmówczyni.
Nancy
- taki?- zapytałem- taki to znaczy jaki bo chyba nie zw bardzo ciebie rozumiem- stwierdzilem zaciągając się papierosem i wydychajac szare obloczki dymu z pomiędzy warg raz za razem. Papierosy w tym momencie były dla mnie istnym zbawieniem. Wtedy kiedy nie miałem w zasięgu ręki żadnego alkoholu bo ten został mi bezczelnie zabrany. Ba! Na dodatek wylali mi te całe dwie eleganckie butelczyny wina do sedesu na moich oczach. Jak ja wtedy cierpialem.
OdpowiedzUsuń- moja matka mawiala mi podobnie. Mówiła że jestem sprzecznoscia sam w sobie- stwierdzilem- taka niewiadoma "x"- usmiechnalem się blado- czasami też potrzebuje aby się komuś wyzalic. Ale nie chce tego robić przed psychologiem czy też innym psychiatra. Bo nie chce wsłuchiwać ich jakze mądrych monologów- uniósł jeden z kacikow warg do góry.
OdpowiedzUsuń- Czasami każdy z nas czuje się zagubiony- uśmiechnąłem się do niej lekko- Moje zachowanie może być też dziwne dlatego, że od dawna nie piłem alkoholu- od dawna? Dwa dni? Dla mnie to i tak był duży odstęp czasu- Gdzie masz zamiar mnie zaprowadzić?- zapytałem, podążając za nią. Sam nie wiedziałem, dlaczego akurat za nią poszedłem. Nie znałem jej przecież, a szedłem jak za kimś kogo znałem kilka dobrych lat. Wyrzuciłem peta na ziemię, po czym zagasiłem go, zgniatając butem.
OdpowiedzUsuń[Ja rowniez, ale pytam o pomysly, bo mi nic do glowy nie przychodzi, niestety ;P]
OdpowiedzUsuńC. C. Barker
- Im więcej śpisz, tym mniej grzeszysz. Przynajmniej tak mi kiedyś mówiła moja babcia. Chociaż ja odnoszę wrażenie, że wolała, że śpię. Przynajmniej mniej kłopotów wtedy sprawiałem- na wieść o tabletkach skrzywiłem się nieznacznie- Niedorzeczność. Mieszać alkohol i tabletki, no chyba, że chcesz szybciej wykorkować. Jednak ja za bardzo kocham te swoje podłe życie i jak wyjdę stąd, to z pewnością wykorzystam je tylko jak się da.
OdpowiedzUsuńPrzyglądała się jedynie Arianie. Skoro nic nie stało na przeszkodzie i obie zgadzały się w tej materii to uśmiech ciemnowłosej był jedynie zapieczętowaniem tego. Jeśli chodzi o Nancy... Blondynka nie bawiła się w codzienne wynoszenie resztek wypalonych papierosów. Sprawiała raczej dobre wrażenie, ze względu na to, że uczęszczała na zajęcia lekcyjne i przestrzegała wymogów odwyku. Nie złapał jej nikt na tym, że zniknęła ze szkoły. Póki co nie musiała się obawiać tego, że trafi pod czyjś radar. A nawet jeśli... to mogłaby zwalić to na jedyny wybryk i obiecać poprawę. Nie rzuciłaby jednak papierosów dla czyjegoś widzimisię. Znała granice swojej uległości. Niektóre rzeczy była skłonna pogodzić czy zaakceptować, ale nie oznaczało to, że się na coś zgadzała., ale miała dość buntowniczą naturę i zawsze przerabiała w głowie jeden schemat: "Powiedz im, aby poszli się pieprzyć". Wracając jednak do rzeczywistości. Blondynka poszła śladem ciemnowłosej dziewczyny. Nadal trzymała w ręku odtwarzacz muzyczny i owinięte wokół niego słuchawki. Drugą zaś uformowała w pięść.
OdpowiedzUsuńNancy
Z reguly o godzinie dwudziestej drugiej juz lezal w lozku z zamknietymi oczami i wyobrazal sobie rozne idylliczne scenariusze. Podobno pomagalo mu to zasnac, a rano budzil sie z w miare dobrym humorem. Jednak tej nocy nie mial checi ani motywacji, zeby polozyc sie spac. Zbyt wiele mysli krazylo mu po glowie. Nie byly one zbyt przyjemne. Doszedl do wniosku, ze przeleje je na papier w formie opowiadania. Dawalo mu to niejakie wytchnienie, bo mogl zrobic z postaciami to co sobie wymyslil. Z reguly glownym bohaterem byl on i albo na koncu popelnial samobojstwo albo go zabijali. Mozna powiedziec, ze mial obsesje na punkcie wlasnej smierci.
OdpowiedzUsuńKiedy tak siedzial przy biurku zawziecie piszac wyjatkowo krwawy fragment uslyszal lekkie skrzypienie drzwi. Spojrzal w tamta strone i zobaczyl nieznajoma sobie dziewczyne. Wydala mu sie calkiem urocza w ewidentnie za duzej koszuli i ze szczoteczka do zebow w dloni. Usmiechnal sie do niej, wyjatkowo niewymuszenie, co ostatnio rzadko mu sie zdarzalo.
- Jakiz to przypadek sprowadza cie do mnie o tak poznej porze? - spytal, odkladajac dlugopis i odwracajac sie w jej kierunku.
Cone popatrzyl na dziewczyne z zaciekawieniem. Prosbe? Nie wiedzial co ma odpowiedziec. Widzial ja pierwszy raz na oczy, w dodatku nie do konca ubrana, nie mial najmniejszego pojecia co moglo jej przyjsc do glowy. Jednak postanowil zaryzykowac. Lubil ryzyko, poza tym to mogla byc fajna zabawa. Najwyzej poniesie konsekwencje, trudno.
OdpowiedzUsuń- Slucham uwaznie - powiedzial, usmiechajac sie.
- Ja?- zapytałem- Prawie tyle co nic. Przynajmniej od dwóch czy też trzech dni- stwierdziłem- Chyba znowu zaczynam cierpieć na bezsenność- dodałem ciszej, uśmiechając się chytrze- Byłem tutaj kiedyś, ale zapomniałem o tym miejscu. Nawet nie wiem dlaczego- rozejrzałem się dookoła po okolicy- Ile ja tutaj flaszek wypiłem, to chyba nie zliczy nikt.
OdpowiedzUsuńCone popatrzyl na dziewczyne z rozbawieniem.
OdpowiedzUsuń- Szampon, powiadasz? - usmiechnal sie szeroko. - Mam nadzieje, ze wloski farbowane, bo mam tylko do takich. Pasuje? - spytal, podnoszac sie. Po chwili namyslu zadal drugie, niemniej wazne pytanie. - Moge wiedziec jak masz na imie?
Blondynka nie musiała zbytnio się starać, aby poruszać się cicho czy ledwo słyszalnie zdawać, by się mogło, że robi to już z przyzwyczajenia. Jeśli co noc skrada się i zagląda to tu, to tam to nie ma w tym nic dziwnego. Podążyła za swoją towarzyszką. Nie zamierzała przerywać ciszy. Niekoniecznie z obawy przed tym, że ktoś zdąży się zorientować w tym, że jednak niektórzy podopieczni już są na nogach, a z tego powodu, że nie było ku temu żadnej potrzeby. Przekroczyła próg pokoju. Spojrzała na Arianę i skinęła głową.
OdpowiedzUsuń- Pewnie, że mogę. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Nastawienie wody na wcześniej umówioną herbatę nie było przecież niczym skomplikowanym. Nancy miała też jedną cechę. Nie wpychała nosa w nieswoje sprawy i potrafiła dyskretnie obserwować, ale nikogo o nic nie wypytywać. Blondynka ceniła u siebie tą umiejętność. Brak wścibskości nie oznaczał jednak brak ciekawości.
Nancy