sobota, 1 czerwca 2013

Sex and violence.

"On był stukotem butów o kamienny bruk, 
gdy martwe ulice milczały jak grób.
Uśmiechem diabła w zadymionej spelunie, 
krzykiem radości w rozgrzanym tłumie."


Jimmy "Sid Beverly

|Ogólnie możesz dostać w ryj, jeśli krzywo na mnie spojrzysz.|Zdecydowanie nie jestem grzecznym chłopcem.|Moją matką ulica.|Jakieś hobby? Wódka. A może sport? Seks, się liczy?|Jestem przekleństwem tego świata.|Co warte jest życie?|Bij gnoja w łeb.|Tę tam to ja chyba rozdziewiczyłem...|To wszystko to po prostu moja reputacja.|


Jedynak. Z nadopiekuńczą matką alkoholiczką. Bez ojca. Tak zwane "trudne dziecko". 
Rodowity londyńczyk. Punk. Basista. Palacz. Ćpun. Kokainista. Motocyklista. Wielbiciel tatuaży. Diler. Prowodyr bójek. Chuligan. Cynik. Kłamca. Manipulator. Domniemany sadysta i socjopata. Recydywista.


Klasa: Gitary wszelkiego rodzaju
Pokój: 20
Terapie: narkomania, alkoholizm, seksoholizm.



 "Gdy byłem bardzo mały i o tym nie wiedziałem
Myślałem, że kimś będę, bo marzenia miałem."


 


Impreza trwa już jakiś czas i wszyscy najwyraźniej bawią się doskonale. Z głośników płynie rozdzierający, męski wokal w akompaniamencie głośnych gitar oraz perkusji. Całe mieszkanie wypełnione jest po brzegi ludźmi. Kolorowe włosy, piercing i tatuaże to wśród nich nic nadzwyczajnego, więc jeśli jesteś "normalnym" człowiekiem, możesz poczuć się tu jak na innej planecie. Przepychasz się przez tłum aż w końcu siadasz na jakiejś kanapie i rozglądasz się dookoła. Zauważasz go nieomal od razu. Siedzi na stole, nogi obute w ciemne, znoszone glany opiera na krześle brudząc tym samym podeszwami jego obicie. Jest tutaj ze wszystkimi, ale jednocześnie jest całkiem sam. Z nikim nie rozmawia, do nikogo się nie uśmiecha. Choć na pozór wygląda zupełnie tak jak reszta uczestników tej imprezy, jest w nim coś, co sprawia, że wydaje ci się zupełnie inny. Jego oczy lśnią w półmroku niezdrowym blaskiem. Unosi chude, ale jednocześnie dość umięśnione ramię ozdobione tatuażami i przeczesuje palcami rozczochrane, czarne włosy. Jego usta z których wystaje tlący się papieros, wykrzywiają się w cynicznym grymasie, swoistej parodii uśmiechu. Jest w tym brunecie coś hipnotyzującego, coś co nie pozwala ci oderwać od niego wzroku. Patrzysz nadal i z pewnym zdziwieniem odkrywasz, że w przeciwieństwie do reszty towarzystwa, ów osobnik nie ma na sobie tony agrafek, łańcuchów, ćwieków, naszywek, piercingu i tym podobnych dodatków. Właściwie w porównaniu do nich jest ubrany bardzo prosto. Oprócz glanów ma na sobie jedynie wąskie, czarne spodnie rozdarte w kilku miejscach oraz luźną koszulkę z nazwą zespołu, którego i tak nie kojarzysz. Na kolanach spoczywa złożona niedbale skórzana kurtka. Garbi się i opiera łokcie o kolana wodząc dookoła obojętnym, ale jednocześnie nieco nieprzytomnym wzrokiem. Po chwili sięga po butelkę wódki ustawioną obok niego na blacie, upija z niej długi  łyk i odstawia z powrotem na stół. Ociera usta dłonią. Nagle zupełnie niespodziewanie wasze spojrzenia spotykają się. Wydaje ci się, że on wie, że przyglądasz mu się od dłuższego czasu. Wygląda na rozbawionego w ten swój cyniczny, powściągliwy sposób. Wyciąga dłoń w twoim kierunku i prostuje środkowy palec pokazując tym samym jaki ma do ciebie stosunek. Później opuszcza swoje dotychczasowe miejsce i z butelką wódki w dłoni znika w tłumie. Ty natomiast nie ruszasz się z miejsca, bo przecież tu, gdzie zapewne właściwie znalazłeś się zupełnie przez przypadek i tak nie masz nic do roboty. Postanawiasz więc znaleźć sobie inny obiekt obserwacji i przez kolejne kilka minut rozglądasz się dookoła. Nagle, zupełnie niespodziewanie znowu pojawia się tamten brunet. Widzisz go jak w towarzystwie innego rudowłosego, dziwacznie ubranego chłopaka przemierza tłum. I co dziwne, ta kolorowa, skłębiona w tym miejscu masa ludzi, za każdym razem ledwo zauważalnie rozstępuje się, żeby go przepuścić. Mimo to, po krótkiej chwili znów tracisz go z oczu. W końcu znudzony ruszasz swój tyłek z kanapy i zanurzasz się w tym kolorowym tłumie tak jak zrobił to chwilę wcześniej tamten chłopak. Przez chwilę krążysz niezdecydowany, w twojej dłoni pojawia się papierowy kubek z jakąś sokowo-alkoholową mieszanką, z którego upijasz łyk. I wtedy znów go widzisz. Stoi w kącie, ale tym razem już nie samotnie. Przypiera do ściany jakąś dziewczynę, której najwyraźniej, paradoksalnie, bardzo się to podoba. Całują się. On oczywiście nie trzyma rąk przy sobie - wręcz przeciwnie. Blade, pokryte tatuażami  wydają się być dosłownie wszędzie.
Dziewczyna również nie pozostaje mu dłużna. Para wygląda jakby miała zamiar zaraz zacząć uprawiać seks na oczach tych wszystkich ludzi. Zaczynasz się zastanawiać czy coś takiego jest w tym chłopaku, że doprowadził tę dziewczynę do takiego stanu czy też jest ona po prostu jedną z tych, które puszczają się zawsze, wszędzie i z nieomal każdym chętnym. Ale przecież i ciebie coś w tym brunecie zaintrygowało choć przecież wygląda on na zwykłego męta, kogoś na kogo widok ludzie wytrzeszczają oczy i z politowaniem kręcą głową. A może nie do końca? Może wręcz przeciwnie? Schodzą mu z drogi? Boją się? Nagle dociera do ciebie, że dookoła tej pary powstała niewielka wolna przestrzeń - jakby tłum chciał im zapewnić trochę abstrakcyjnej wręcz w tym wypadku prywatności. Nikt też nie zerkał w ich stronę ani nie komentował w żaden sposób rozgrywającej się właśnie sceny, co było autentycznie dziwne. Patrzysz dalej i zauważasz, że jedyne nieliczne spojrzenia padające w jego kierunku są pełne rezerwy, mieszanki strachu i szacunku. Kim jest ten chłopak? W końcu ciekawość zwycięża nad rozsądkiem i zaczepiasz jednego z uczestników imprezy pytając o tamtego chłopaka. Nie chce albo nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Podobnie jak kilka innych osób. W końcu jeden z pytanych spogląda na ciebie z wyraźnym zdziwieniem, po czym zwięźle i z pewnym wahaniem odpowiada na twoje pytanie. Mówią na niego Sid, jest gitarzystą takiego zespołu. Straszny świr. Podobno handluje prochami, robi różne paskudne rzeczy i ma nawet układy z mafią. Jeszcze raz patrzysz na tamtego stojącego przy ścianie chłopaka po czym kręcisz głową z niedowierzaniem, nieomal wykpiwasz swojego rozmówcę. Postanawiasz więcej nie zawracać sobie głowy tym dziwnym chłopakiem ani bzdurami jakie wygadują na jego temat. Nie zdajesz sobie jednak sprawy, że nieomal za każdym razem kiedy twoje spojrzenie padało właśnie na niego, on to zauważał i wiedział o tym. Nie wiesz również, że niedługo jego rudowłosy przyjaciel poinformuje go o tym, że o niego wypytywałeś. W końcu po jakimś czasie postanawiasz opuścić tę imprezę. Wychodzisz z mieszkania i szybkim krokiem schodzisz po schodach by już po chwili znaleźć się na słabo oświetlonej, bocznej uliczce. Na początku nie słyszysz towarzyszącego ci stukotu podeszw ciężkich butów uderzających o chodnik. Dociera on do twoich uszu dopiero po chwili i wtedy jest już za późno, żeby uciec. Przyśpieszasz kroku, a wkrótce biegniesz już i skręcasz, co okazuje się twoim największym błędem. Trafiasz w ślepą uliczkę odcinając sobie dalszą drogę ucieczki. Napastnik popycha cię na ścianę, która zatarasowała ci drogę. O dziwo nieomal nie jesteś zdziwiony gdy okazuje się nim być On, tamten chłopak z imprezy. Jego twarz przypomina przerażająco opanowaną i zimną maskę, ale w oczach tli się mieszanka gniewu i okrucieństwa, i nagle czujesz, że nie wyjdziesz z tego spotkania bez poważnego uszczerbku na zdrowiu. W dłoni twojego napastnika pojawia się nóż, który przypierając cię do tej przeklętej ściany, przystawia ci do twarzy.
- Kim jesteś?- jego głos jest zadziwiająco równie opanowany jak wyraz jego twarzy. Spokojny i cichy. Nieco zachrypnięty. Do twoich nozdrzy dociera zapach wódki płynący z jego oddechu. Dopiero teraz dostrzegasz również, że jego źrenice są nieznacznie rozszerzone, jakby kończyło się lub właśnie zaczynało działanie jakiegoś narkotyku w jego organizmie. Ze strachu nie jesteś w stanie wydusić z siebie słowa, co wyraźnie go irytuje. Przesuwa nóż po twoim policzku powodując powstanie płytkiej rany biegnącej w jego poprzek. Zamykasz oczy.
- Następnym razem nie zorientujesz się nawet kiedy w miejscu twojego serca pojawi się rana wylotowa kuli. Rozumiesz?- nadal nie masz pojęcia czym mu się tak właściwie naraziłeś. Cala sytuacja wydaje się absurdalna, ale to on trzyma nóż przy twoim gardle, więc nie otwierając nawet oczu, posłusznie kiwasz głową. Słyszysz oddalające się od ciebie kroki i kiedy w końcu otwierasz oczy okazuje się, że on zniknął.

"Wojownik jest zimny, wojownik jest dumny
Stoi i patrzy wyniośle na tłumy
Nie wie co to strach nawet wtedy gdy
Osaczony jest, nie ma gdzie się skryć
On jest królem dżungli."




"Zawsze masz wybór zgodny z sumieniem
To Ty wiesz lepiej co dla Ciebie dobre
Zamiast być kukłą w elitarnych łapach
Przeciwności losu rozganiaj kopniakami
Przewracaj śmietniki, tańcz na samochodach
Napierdalaj żuli i demoluj knajpy
Świat Cię ciągle niszczy różnymi sposobami
Nie ma innej drogi - odpłać mu tym samym!"



 Charakter

Sid to uważa się za całkowitego skurwiela i egoistę, myśląc tym samym, że ma pełne prawo do traktowania ludzi jak zabawki i wykorzystywania ich do własnych celów. Zazwyczaj do każdego odnosi się z lekceważeniem i prawie wszystko, co mówi aż zionie sarkazmem. Ponadto chłopak jest bardzo pewny siebie i zdarza mu się zachowywać narcystycznie. Uważa, że nie ma żadnych słabości, a gdy ktoś pyta go o miłość wybucha szyderczym śmiechem. Przejawia wyraźne skłonności do sadyzmu. Ranienie innych ludzi, zarówno psychiczne jak i fizyczne, sprawia mu przyjemność. Doskonale kłamie i jednocześnie z łatwością potrafi wychwycić kłamstwa innych ludzi. Jeśli ktoś mu czegoś odmówi, wyegzekwuje swoje żądanie siłą lub będzie manipulował, szantażował aż osiągnie swój cel. Nie cierpi również wścibskich ludzi, którzy wypytują go o wszystko i całkiem niespodziewanie może wpaść w szał. Nie uznaje żadnych autorytetów, nigdy nie pozwala na to, żeby ktoś kazał mu cokolwiek zrobić.


"W nędznych spelunach płynęło me życie.
W najgorszych barach trwoniłem czas.
Niewdzięczne dziwki dawały mi rozkosz,
choć czułem ich oddech wciąż byłem sam.
Słońce stawało do góry nogami,
a blady księżyc był dla mnie jak brat."




Wygląd

Wysoki chłopak, który mierzy około metra dziewięćdziesięciu. Pierwszą rzeczą na którą każdy zwraca uwagę są jego kruczoczarne włosy, które tworzą "artystyczny nieład" na jego głowie stercząc niesfornie na wszystkie strony. Niektórzy ludzie mówią, że chłopak wygląda przez to, jakby uderzył go piorun. Co do jego postury to waha się ona pomiędzy chudą, a wychudłą w zależności od ilości zażywanych narkotyków oraz spożywanego alkoholu. Ponadto Sid ma bardzo jasną, wręcz bladą cerę i podkrążone oczy, jak na prawdziwego ćpuna przystało. Przeszywa ludzi spojrzeniem zielonych tęczówek, a jego usta zazwyczaj układają się w pełen cynizmu i drwiny uśmiech. Ma również kilka tatuaży; na szyi, klatce piersiowej, obu ramionach oraz palcach obu dłoni a także blizn rozmieszczonych na całym ciele pozostałych po licznych bójkach, w których brał udział.

"Nie wierzę w słowa, lecz wierzę w czyny
Wielu odeszło my wciąż stoimy
Moda jest dzisiaj, jutro jej nie ma
A naszej wiary zmienić się nie da
Prosta muzyka i brudne miasto
Przemoc, gdy trzeba, duma na zawsze
Wiara w przyjaciół, sztywne zasady
Nienawiść do tych, którzy nas zdradzą."


Inne
  • Jego pseudonim został mu nadany z powodu dość charakterystycznej fryzury i pochodzi od legendarnego basisty Sex Pistols – Sida Viciousa.  Uzależniony od nikotyny i narkotyków.
  • Jego ulubionym narkotykiem jest kokaina.
  • Potrafi grać na gitarze basowej oraz elektrycznej, a także trochę na perkusji. 
  • Gra na basie w punkowym zespole, którego jest współzałożycielem.
  • Jeśli chodzi o muzykę, słucha głównie różnych podgatunków punk rocka.
  • Od wielu lat zmaga się z bezsennością.
  •  Lubi bawić się w "pedofila" i rozdziewiczać niewinne dziewczęta.


Od autora:

[Kontakt pod numerem gg - 45183649 
Witam wszystkich, którzy dobrnęli po przeczytaniu tej karty aż tutaj. Na wątki chętny jestem zawsze. Online najczęściej po godzinie 15, w weekendy często przez cały dzień, choć nie jest to regułą, bo oprócz bloga mam przecież jeszcze życie. Lubię długie wątki i nie gryzę tak jak Sid.  Jeśli ktoś jest chętny, często można mnie również złapać po numerem gg, który podałem powyżej.  
Jeśli ktoś chce obejrzeć pełną paletę wdzięków Lou Pucci'ego zapraszam do obejrzenia teledysku "Jesus of Suburbia" zespołu Green Day oraz przeglądarki Google. Wszystkie cytaty, które zawiera karta postaci pochodzą z piosenek polskiego zespołu The Analogs. To tyle. :)]

52 komentarze:

  1. [Wątków nie odmawiam nikomu, powiązań też nie. Jedyna względna ewentualne relacje i ogólne punkty zaczepienia. Masz jakieś pomysły w zanadrzu?]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Muszę konkretnie dobrze sprawdzić, czy dobrze pamiętam.
    Więc zacznę tak. Cześć.
    A teraz dalej... Czy to Sid pomagał Black'owi z kotami, za starych czasów SFTY? Była taka akcja, wydaje mi się. Ale to może być tylko coś w mojej głowie.
    No i ostatnia sprawa : PROPONUJĘ RZECZ JASNA WĄTEK. ]

    Damn.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Nie wiem czy chwalisz się, że umiesz angielski czy znasz ten dwuznaczny mem, ale: Sure, man. I know what you mean. ;p Okoliczności mi pasują, Nancy będzie musiała go zaczepić. Wychodzi, że będę zaczynać. Znają się już czy utrzymujemy, że dotychczas się na siebie nie natknęli? ;)]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  4. [No przecież żartuję, nie czepiałabym się o takie szczegóły. Widzę, że koledzy wiedzą co i jak ;) W końcu dwuznaczności są wszędzie. Dobra, daj mi chwilę, a podrzucę zaczęcie xD]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  5. [Mój mężu ukochany i jedyny, serce me (boże, zaczynam mówić jak Ty xD) ja nie mam pomysłów, ja mam pustkę w głowie, resztki mózgu poszły się jebać już dawno temu, ale zawsze możemy walnąć tak : zrobiłam z Soph ćpunkę (łaaał, nowość i wgl szalony pomysł), a Sid jako że to złe dziecię, to niech ją dalej wciąga w to bagno, bo wiesz, może chce sprowadzić dziewczynkę z dobrego domu na złą ścieżkę, czy coś tam. Chyba że Ty wymyślisz lepsze <3]

    OdpowiedzUsuń
  6. Podświadomość lubi płatać ludziom różne figle, jak ci wszyscy żartownisie. Panna Velasco miała problemy ze snem odkąd zaczęła swój jakże dumny romans z amfetaminą. Jeśli myślała, że podczas odwyku sen ładnie przyjdzie i da jej wypocząć to grubo się myliła.
    I bum, już nie śpisz. Tak coś czułam Nanc, że jak przyśniesz, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Blondynka poderwała się do siadu, starając się opanować swój oddech. Koszmary to normalka, naprawdę nie ma nad czym się rozczulać. W pokoju panowała ciemność, jednak po dłuższej chwili jej oczy zdążyły się do niej przyzwyczaić. Podniosła się z łóżka i wolnym krokiem podeszła do szafy, z której wyciągnęła ciemną, pewnie czarną bluzę. Zarzuciła ją na ramiona i wyszła z pokoju. Właściwie nie wiedziała jaka jest godzina, jednak sądząc po ciszy i pustce na korytarzu, musiało być już bardzo późno.
    Usiadła u szczytu schodów i zaczęła jakoś tak bezmyślnie bawić się kolcami na bransoletce. Z tego niezwykle zajmującej czas czynności wyrwał ją odgłos wchodzenia po schodach. Najpierw myślała, że to wyobraźnia robi sobie z niej żarty, ale odrzuciła tę myśl, kiedy odgłosy były coraz bliższe. Oderwała wzrok od bransoletki i wbiła ją w chłopaka. Może tylko jej się wydawało, ale wyglądał jakby wplątał się w niejedną tej nocy bójkę.
    - Człowieku... - mruknęła cicho, kręcąc głową. - Czy nikt nie mówił Ci, że czasami trzeba machnąć na coś lekceważąco ręką i dać sobie spokój?

    [Wybacz, ale zaczynanie to nie mój konik, więc wcale się nie dziwię, że wyszło tak słabo.]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. [Chyba powinien mieć terapię na wszystko, hahaha. Zaraz coś wybiorę...]

      Usuń
  8. To był ciężki dzień dla panny Howard. Naprawdę ciężki dzień. Po raz pierwszy od kilku dni, które spędziła w SFTY, cały dzień Melanie chodziła za nią krok w krok i w żadnym wypadku Alice nie mogła się jej pozbyć. Ciemnowłosa zastanawiała się, czy jej zmora rzeczywiście poznała już wszystkich nieznanych sobie chłopców, czy może po prostu chwilowo jej się to znudziło? Idąc do pokoju powłóczyła nogami. Czuła się tak, jakby miała niezłego kaca po imprezie trwającej kilka dni. Albo tygodni. „Wypadałoby więc zapić tego kaca...” przeszło jej przez myśl. Skręciła w kolejny korytarz, mając nadzieję, że się nie zgubiła, tak jak robiła to do tej pory. Ta szkoła naprawdę była istnym labiryntem! Kto ją budował?! Na pewno nikt normalny... Z uśmiechem stwierdziła, że widzi drzwi numer 20. Jeszcze tylko kilka kroków do upragnionego odpoczynku. Pchnęła drzwi, a te z trudem ustąpiły. Dlaczego? Otóż dlatego, że na podłodze walało się kilkanaście pustych butelek po różnorakich trunkach.
    O, witam! - powiedziała chrapliwym głosikiem do chłopaka siedzącego na jednym z łóżek.

    [Aj, przepraszam za jakość tego czegoś powyżej, ale niestety dawno niczego nie pisałam, a już tym bardziej wątku :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [http://www.youtube.com/watch?v=RRee7VF6__Q nie wiem czy dasz radę, ale ja kocham dub, zwłaszcza do psychodeli.]

    Zaśmiała się perliście odwracając od niego wzrok. - Widzę, że o to przede mną Pan-Który-Gardzi-Każdym-Ale-Chyba-Najbardziej-Samym-Sobą. Przykre. Odrobinę żałosne, ale głównie przykre. - Wstała i wplatając dłoń w jego palce ruszyła do swojego pokoju. Drzwi zamknęły się powoli, w pokoju zapadł mrok, przerywany światłem latarni wpadającym przez okno. Muzyka omotała ją, dźwięki pływały w okół, abstrakcyjnie widoczne dla jej półprzymkniętych oczu. Jej ciało samo zaczęło poruszać się w rytm, a jej umysł wpadał w coraz głębszy trans. Usłyszała jego głos i dopiero wtedy powoli, jakby budziła się ze snu skierowała oczy na siedzącego w fotelu chłopaka. Deja vu? To już się kiedyś wydarzyło. Zaśmiała się w myślach, jej umysł jak zwykle paranoicznie płatał jej figle. Wzięła butelkę, paczkę papierosów i usiadła na jego kolanach, przerzucając nogi przez skórzane oparcie. Odpaliła blanta wyciągniętego zza ucha i zaciągnęła się głęboko. Oparła się spokojnie i zamruczała cicho, po czym poczęstowała i jego.
    - Kocie, kocie... co tu robisz? Jak się dałeś złapać?

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Cóż, można zawsze się pomylić. kto pyta, nie błądzi, czy jakoś tak. No.
    A wątek, hm, Damn do niewinnych nie należy, ale widziałam już punkt zaczepienia. Sid ma problemy z bezsennością, więc mamy porę , a najmniejsza wspólna cecha, to umiłowanie do papierosów. Jakieś sugestie, miejsce? Oferuje rozpoczęcie, tylko potrzeba mi zezwolenia :) ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Skoro wzrok panny Velasco zdążył się już przyzwyczaić do ciemności, dzięki temu widziała znacznie więcej niż na samym początku po przebudzeniu. Mimo, że na swojej bransoletce nie dostrzegła niczego niezwykłego to chwilę potem zdążyła dość dokładnie przyjrzeć się chłopakowi, temu charakterystycznemu uśmieszkowi i zakrwawionej twarzy. Nie ma to jak wspaniałe męskie zabawy. Ten wieczór musiał być wyjątkowo udany, nie ma co. Uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem.
    - Chyba kiedyś ktoś powinien Ci to wpoić. Czasami to dobra alternatywa na wyjście z pewnych sytuacji - mruknęła, podnosząc się ze schodów. Ruszyła wzdłuż korytarza do swojego pokoju, najwyraźniej tylko po to, aby za chwilę wrócić z wilgotnym ręcznikiem. Po drodze zostawiła gdzieś swoją bluzę, którą jeszcze niedawno wyciągała z szafki.
    Usiadła obok niego. - Przysuń się - poleciła rzeczowo nadal z rozbawionym uśmiechem. - Wydaje mi się, że nikogo z personelu nie chciałbyś teraz widzieć, a wizyta w gabinecie pielęgniarskim to niezbyt dobra lokacja. - dodała blondynka.


    [Dobrze wiedzieć, że jednak nie zawaliłam. Nie, nieszczególnie przeszkadza mi podkreślanie ekspresji wypowiedzi przekleństwami ;)]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  12. Siedziałam na korytarzu komisariatu i czekałam na swoją kolej.Nie wiedziałam dokładnie o co dokładnie byłam tutaj przywlekana , ale wparowali do mojego pokoju i wywlekli mnie tutaj w piżamie.Więc sobie spokojnie siedziałam w dresie i bluzie... Masakra jakaś tutaj jest no bez jaj-przeszło mi przez myśl.

    Kate Morgan

    [ Proszę zaczęłam cuś ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  13. - Mieszkam? - powiedziała lekko zaskoczona pytaniem chłopaka. W żadnym wypadku się jednak do niego nie zraziła. Usta opromieniał uroczy uśmiech. Ruszyła w kierunku jednego z łóżek, na którym od kilku dni próbowała spać. Próbowała, bo niestety mebel nie należał do tych niesamowicie wygodnych. Nie narzekała jednak, bo uważała, że sobie właśnie na to zasłużyła. Miała dziwną naturę karania się za różne rzeczy. W tym wypadku za trafienie do tej szkoły.
    - Rzadko tu cię można spotkać... - zauważyła, spoglądając z zaciekawieniem na współlokatora. - Pracujesz? Imprezujesz? Czy może uciekasz do dziewczyny, którą wypuścili wcześniej niż ciebie? - zapytała z zaciekawieniem, jednak szybko się zreflektowała. - Oczywiście nie musisz odpowiadać. To twoje prywatne sprawy. - „Za dużo gadasz, Alice. Co z tobą?” przemknęło jej przez myśl. Odchrząknęła z zakłopotaniem, zdając sobie sprawę z wypływających na jej policzki rumieńców.

    [E tam, gadanie... Jak na kogoś z wypranym mózgiem całkiem dobrze piszesz :p]

    OdpowiedzUsuń
  14. Przypuszczalnie wiele dziewczyn poczułoby się na miejscu Nancy wyjątkowo oburzonych i momentalnie, by się chyba zirytowały, ale nie ona. Blondynka wcześniej wyglądała na nieco rozbawioną, więc słysząc jego słowa roześmiała się cicho i pokręciła delikatnie głową.
    - Jestem po prostu miła. Nieważne jak nieprawdopodobnie, by to zabrzmiało. - uściśliła spokojnie, bez zbędnych nieprzyjemności. Niełatwo było ją urazić, a szczególnie wspomnieniem o dokarmianiu własnego ego. Nie czekając ani chwili dłużej, zabrała się za wycieranie zaschniętej krwi z twarzy chłopaka. Starała się być względnie delikatna. - Niezwykle uroczy z Ciebie gość, ale jak na ironię losu jakoś się nie sprzeciwiasz. - dodała jeszcze z wyczuwalną w głosie ironiczną nutą.

    [Przestań, nie będę chodzić za Tobą z batem, tylko dlatego, że zdarzy Ci się krócej odpisać. Aż tak okropna nie jestem, naprawdę ;)]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  15. Zmarszczyła lekko brwi, przyglądając mu się nieco uważniej. Samo słowo "naćpany" obudziło momentalnie w Nancy wspomnienie o jej uzależnieniu, które musiała zrzucić w jakieś czeluści, mimo że ciągle w jej głowie musiał gdzieś znajdować się ogromny, neonowy napis: "Amfetamina! No dalej, dziewczyno ile jeszcze będziesz zwlekać?".
    - Wydaje mi się, że zawsze znajdzie się powód do awantury, nawet bardzo błahy. - wzruszyła ramionami. - Pełen zestaw - stwierdziła z ledwo słyszalnym uznaniem. Uśmiechnęła się lekko. - Aż dziw, że nie zrobiłeś sobie niczego poważnego w takim stanie. - dodała.
    - Ależ oczywiście, tym urokiem musisz powalać wszystkie dziewczyny na kolana. - mruknęła sarkastycznie. Przewróciła oczami. Blondynka była zajęta pozbywaniem się zaschniętej krwi i wolała skupić się głównie na tej czynności niż na głębszej analizie swojej spaczonej psychiki w przyrównaniu z nałogiem. Najlepiej było to zostawić w takim stanie jakim było. Ani jej za to nie płacili, ani do najprzyjemniejszych to nie należało. Odsunęła ręcznik od twarzy chłopaka i przyjrzała mu się uważniej. - Gotowe.

    [Każdemu zdarza się gorszy dzień. Jeśli nie idzie Ci dzisiaj, to jutro może być lepiej. Optymizm jest czasem dobry ;)]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Cześć. Twoja postać naprawdę bardzo mi się podoba. Lubię takie "czarne charaktery". Mhm... Jak na razie nie wiem od czego by tu zacząć wątek... Może Ty spróbujesz? Może jakieś spotkanie na imprezie? Takiej jak opisano w karcie? :D ]

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdyby słyszała myśli chłopaka z pewnością by zaprzeczyła. A może nie byłoby to konieczne? Sam by się przekonał w odpowiednim czasie. Teraz jednak nie była zmuszona do ciągłego przebywania w towarzystwie panny Winter i to był dla niej dostateczny powód do tego, żeby uśmiechać się od ucha do ucha. Nawet, jeśli była tak zmęczona, jak tego dnia...
    Przeczesała spojrzeniem pokój w poszukiwaniu czegoś do przebrania. Najbliżej leżała stara, za duża na nią, koszula. Nie chciało jej się wstawać z łóżka, więc spróbowała różnych sposobów na dosięgnięcie jej. Tak, o wiele łatwiej byłoby po prostu podnieść cztery litery i się schylić. Panna Howard jednak miała to zwyczajnie gdzieś.
    - Same do ciebie przychodzą? - zapytała, wracając do tego, co powiedział jej współlokator. Jakoś nie bardzo w to mogła uwierzyć. Sama nigdy by tego nie zrobiła. W końcu osiągnęła swój cel i dosięgnęła koszuli. Hura! Spojrzała na chłopaka, który wydawał się być nieco rozbawiony jej zachowaniem. Pokazała mu język, po czym bez precedensu ściągnęła z siebie ubrania.
    - Nie podglądaj! - dodała jeszcze.

    [Cholera, nie wiem jak u Ciebie, ale mnie wykańczają już te burze ;/]

    OdpowiedzUsuń
  18. Koniec tygodnia zbliżał się nieubłaganie. Zresztą koniec roku szkolnego również dlatego wszyscy uczniowie szukali czegoś co odciągnie ich od rutyny. Zoja jak zwykle wieczorem wyszła ze szkolnej biblioteki z podpuchniętymi oczyma od pracy przy komputerze. Miała zamiar wypić kilka drinków i położyć się do łóżka z jakąś lekką lekturą. Właściwie nie chciała tego robić bo jeszcze bardziej pogrążała się i uważała za alkoholiczkę. Włożyła ręce do kieszeni jak zwykła to robić żeby ukryć przed światem swoje obgryzione paznokcie,których strasznie się wstydziła i nagle poczuła skrawek papieru. Wyciągnęła go i przeczytała zapisany adres. Ach tak, to ta karta, którą wcisnął jej jakiś chłopak mówiąc "Najlepsza impreza tego semestru!". Całkiem niezły pomysł. Uśmiechnęła się pod nosem i wbiegła do pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Zrzuciła z siebie ubrania i udała się pod prysznic. Kilka minut później wbiła się w beżową sukienkę. Mhm. Na imprezę chyba się w takich nie chodzi, ale przecież nie będzie ubierać wydekoltowanych połyskujących kiecek tylko dlatego, że taka jest moda. Włosy upięła w luźny warkocz, usta musnęła krwisto czerwoną szminką, do tego czarne kreski na powiekach i tusz do rzęs. Krwiste usta nadawały tej zwyczajnej dziewczynie o słowiańskiej urodzie całkiem ostrego pazura. Piętnaście minut później była już w jednym z akademickich mieszkanek. Jak idiotka zaczęła pukać do drzwi, mimo, że z wewnątrz wydobywała się muzyka. Nieśmiało pchnęła klamkę i weszła do środka. Mnóstwo osób, które zawsze ją ciekawiły. Z własnym stylem, inne niż całe szare społeczeństwo... Stojąc wśród tłumu punków wyglądała niczym ich ofiara. Niczym mały kotek szukający swojej matki. Nie tylko Zoja wyróżniała się wśród tłumu. W centralnym punkcie mieszkania na sporych rozmiarów kanapie wylegiwał się chłopak. Chyba patrzył na innych z wyższością. Chyba był naćpany. A przynajmniej na takiego wyglądał.

    OdpowiedzUsuń
  19. Blondynka przechyliła lekko głowę w bok. Kąciki ust dziewczyny uniosły się w lekkim uśmiechu.
    - A Ty jesteś tym wybrańcem, który uczy daje im niezapomnianą lekcję życia? - mruknęła z rozbawieniem. Pokręciła głową i utkwiła spojrzenie na widok ze schodów. Jakby nie patrzeć nie było tam nic ciekawego. Żadnych pościgów, wybuchów ani latających staników. - Pewnie, gdybyś odmówił to byłaby ujma na Twoim honorze. Moje praktyki skończyły się tutaj. - ostatnie zdanie dodała nieco ciszej.
    Położyła ręcznik gdzieś obok, bodajże stopień niżej. Och, litości. Dwuznaczności to specjalność Nancy Velasco. Nawet jeśli na taką nie wygląda. Potrafiła panować nad rozbawioną mimiką. Całe szczęście. Przygryzła dolną wargę, aby się czasem nie roześmiać. Przeniosła na niego wymowne spojrzenie.
    - Co Ty nie powiesz? - póki co, ta nieco ironiczna odpowiedź w miarę ją zadowalała. Wolała nie drążyć tematu. Przynajmniej nie, aż tak, bo pewnie wyszłaby z tego dwuznaczna dyskusja. Roześmiała się cicho. Przesunęła z twarzy niesforne jasne kosmyki. - Jak Ty się właściwie nazywasz?

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  20. - Teraz wiem. Na coś w szczególności powinnam uważać, bo w innym razie oberwę? - spytała z zaintrygowaniem wymalowanym na jej twarzy. Uniosła ręce, jakby w geście poddania się, które chwilę potem znowu spoczęły na udach blondynki. - W porządku, jak sobie życzysz. - mruknęła spokojnie.
    Panna Velasco lustrowała wzrokiem dziary chłopaka. Przechyliła lekko głowę w bok. - Z tego co widzę masz na sobie całkiem niezłą kolekcję tatuaży. - uśmiechnęła się lekko pod nosem. Ona, póki co mogła się jedynie pochwalić drobnym tatuażem w kształcie półksiężyca na nadgarstku. Kolejna skromna pamiątka po jej bujnej narkotycznej przeszłości.
    - Tak, już biegnę, tylko czekam aż wreszcie spiszesz mi je wszystkie na liście. - odpowiedziała z rozbawieniem, w którym pobrzmiewała ironia. Nancy nie potrafiła sobie nawet wyobrazić siebie w roli osoby, która rzuciłaby komuś na powitanie takim pytaniem.
    Blondynka zmarszczyła brwi. Skupiała spojrzenie niebieskich oczu na charakterystycznie poszerzonych źrenicach. Uśmiechnęła się zagadkowo jak to czasem miała w swoim zwyczaju. - To ciekawy zbieg okoliczności, Sid. - powiedziała poważnie, nadal się uśmiechając. - Bo widzisz ja nazywam Nancy.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  21. - To najwyraźniej nie będziesz musiał się wkurwiać. W sprawie narkotyków jestem czysta. Przynajmniej teraz. - odpowiedziała dość obojętnym tonem na jego słowa, wzruszając przy tym nieznacznie ramionami. Co dziwne, żadnej dumy czy zadowolenia u niej nie było. Nie miała czy to powinno ją załamać, ale w gruncie rzeczy wolała się nad tym nie zastanawiać. A przecież osoba, która pozbywa się ze swojego życia silnego nałogu powinna na ogół cieszyć się ze swoich małych sukcesów. Och, Nancy czy te wszystkie poświęcenia naprawdę cię nie zadowalają? Naprawdę są bez żadnego znaczenia? - Poza tym jakoś nieszczególnie widziałoby mi się błaganie o prochy. To raczej nie w moim stylu. - pokręciła głową, pozbywając się tej w pewien sposób irracjonalnej.
    - A planujesz pokryć się cały tatuażami? - spytała z zainteresowaniem. Lubiła dziary. Zresztą kto, by nie lubił? Panna Velasco chciała zrobić sobie w przyszłości kilka tatuaży, ale póki co pozostaje to w jej głowie.
    - Och, jak przykro. - spojrzała na niego z udawanym smutkiem. - Tak coś czułam, że to zadanie może nie okazać się zbyt proste w realizacji. Wysoka brunetka z fajnym tyłkiem? Z tym mogłoby nie być aż tak wielkiego problemu, ale z blondynką i owszem. - odpowiedziała, a kąciki jej ust uniosły się w nieco cynicznym uśmieszku.
    - Albo najzwyklejsza ironia losu. - mruknęła cicho. Przygryzła dolną wargę i zatarła ręce. - Cholera, no masz. Teraz znasz moje imię. Nie będę już blondynką z ręcznikiem.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak jest. Trzeźwa ćpunka, która jakoś nieszczególnie widzi swoje sukcesy, ba!, ona nawet ich sobie nie ceni. Ironia, głupota, jak tam kto chce. Zresztą to mało ważne. Pannę Velasco chyba zawsze będzie już ciągnęło do tego typu specyfików, a niebieskie oczy na sam widok będą się jarzyć jak neony nocą. Całe szczęście, że chłopak nic nie zaczął przy niej brać. Poważnie. Gdyby chciała zachować taki, a nie inny stan rzeczy, naprawdę musiałaby się odsunąć i dość komicznie utkwić spojrzenie w tych jakże ciekawych schodach. Próba wytrzymałości, lepiej tego nie sprawdzać.
    Nancy utkwiła w nim uważne spojrzenie. Przygryzła dolną wargę. Chyba trochę współczuła tym wszystkim dziewczynom. Niby zostały sprowadzone na skraj, ale... Błagam litości, nadal to one decydowały o sobie. - To działa w obie strony, czasami Ty też czerpiesz z tego korzyść. To nie jest w pewnym sensie zdrowy układ? - mruknęła z lekkim grymasem, które chwilę potem zniknął z twarzy blondynki. - Szczerze? Chyba byłabym zbyt dumna, aby się do tego posunąć. - wzruszyła po chwili ramionami. Roześmiała się cicho. - A na jaką dziewczynę Ci wyglądam? - spytała z wyczuwalnym zainteresowaniem.
    Uśmiechnęła się dość dwuznacznie. Znowu się roześmiała tym razem perliście. - Jestem pieprzonym biologiem, więc to byłoby niesamowicie ciekawe doświadczenie. - odpowiedziała z entuzjazmem i złożyła jeszcze dla lepszego efektu dłonie. Potem jednak przewróciła oczami. Tak jest, Nanc, przeleć większą część miasta i baw się w zgadywanki! Przechyliła lekko głowę w bok. - W takim razie powinnam się obawiać, że istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo, że zapadnę w Twojej pamięci?

    [Nie, nie, damy radę. Generalnie Sid rozpieprza system xD]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  23. Uśmiechnęła się wymownie. Jednak nie tak jak to szczerzą się zwycięzcy wchodząc na przereklamowane podium. To był całkiem subtelny, aczkolwiek znaczący uśmiech.
    - Więc... - mruknęła z zamyślonym głosem. - W tych częstych przypadkach po prostu je wykorzystujesz. Jednak skoro się dają to nie widzę w tym żadnego problemu ani konfliktu interesów. - pstryknęła palcami. - To całkiem proste równanie. - roześmiała się głośno. - Cóż, na to wychodzi, że może trochę jestem tak popieprzona jak Ty. - mruknęła, wzruszając delikatnie ramionami. Jakoś nie wiedziała większego sensu w tym, aby szczególnie się nad takim wspomnianym zdrowym układem rozwodzić. Fakt, mogłaby z tego wyjść nawet interesująca mówka, ale nie...
    - I jakoś nie mam zamiaru jej zgubić. Wiesz, duma zawsze może uratować mi tyłek. Powstrzymam się przed zrobieniem czegoś naprawdę głupiego. Chyba. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, czującym się gdzieś w kącikach ust dziewczyny.
    Po usłyszeniu jego słów uniosła na moment brwi ku górze, przez chwilę zaskoczona jego wypowiedzią. Jednak niedługo potem wybuchnęła cichym śmiechem. Pochyliła głowę w dół, a dłońmi zakryła twarz. To samo zrobiły blond włosy. O tak, Nancy, takiego tekstu to jeszcze w życiu nie usłyszałaś. Przynajmniej nie tak dobitnie. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Po chwili, kiedy się już nieco opanowała, uniosła głowę. Jednym ruchem przesunęła w tył blond kosmyki, pozostawiając je w lekkim nieładzie. Spojrzała na niego uważnie. Nie, przykro mi, ale Nancy raczej nie poczuła się obrażona tym, że ktoś chce iść z nią do łóżka. - Jej, Sid, jeszcze czegoś takiego nie usłyszałam. Naprawdę Twój urok osobisty powala. Nie ma to jak brytyjska szczerość. - posłała mu rozbawiony uśmiech. Pokręciła powoli głową.
    Rozejrzała się. Obróciła się tak, że bokiem siedziała w stronę korytarza i dalszej części stopni. Tym samym mogła jakoś tak bardziej przyjrzeć się swojemu rozmówcy. Cóż, byle kto jej się nie trafił. - Wiesz co Sid? Jesteś właśnie takim chłopakiem, których powinnam teraz omijać szerokim łukiem.

    [Tak xD]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  24. [No weź, skarbie, naprawdę nie masz za co przepraszać. A już w szczególności mnie ;p]

    - Może po prostu nie przypominam większości z nich - może tak, a może nie. Ona nie miała zamiaru tego oceniać. Niech inni się nad tym głowią. Przechyliła głowę w bok. - Wychodzi na to, że nie tylko jestem trochę popieprzona, ale na domiar wszystkiego nawet nie przypominam większości kobiet. Nieźle. To chyba w pewnym sensie dobrze, nie widzę w tym tekście nic obraźliwego, a co za tym idzie nie zamierzam się za coś takiego awanturować. - Amerykanie, lepiej niech się nie odzywają. Przynajmniej do czasu aż nie poznają realiów obecnego miejsca pobytu, na tyle dobrze. - Świetna partia - powiedziała przeciągle. Skrzywiła się nieznacznie. - Bicie kobiet to raczej nic co napawa dumą. - stwierdziła, bynajmniej takie było jej zdanie w tej kwestii. Jej przynajmniej nikt nigdy nie uderzył.
    Uśmiechnęła się nieco ironicznie.
    - Upewniam się czy nie wypadło Ci to z głowy. - odpowiedziała spokojnie. Przygryzła dolną wargę. - Jeśli mam być szczera, to tak, jestem Amerykanką. To prawdziwa ironia losu. Niestety nic na nią nie zaradzisz. - rozłożyła tylko bezradnie ręce. Na narodowość i akcent nic nie mogła poradzić. Na to drugie już nieco bardziej, ale i tak nie zamierzała niczego robić w tym kierunku.
    Przyjrzała mu się. Tak coś czuła.
    - Potrzebujesz czegoś. Wiesz, że nie trzymam Cię tutaj na smyczy? - mruknęła cicho, przesuwając z twarzy jakiś niesforny jasny kosmyk.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  25. [Generalnie przy mnie nie ma stresów, na ogół ;p]

    Jedynie na moment wciągnęła powietrze do płuc, ale chyba tylko po to, aby chwilę potem je wypuścić. Jedyne co wybiło Nancy z typowo obojętnego, odwykowego rytmu była ta nagła intensywna akcja. Nie taka jak z filmów akcji, niech dzieci nie robią sobie zbytniej nadziei. Chodziło raczej o tą momentalną energię. Blondynka zaczynała się poważnie zastanawiać nad tym czy miała kiedyś takie zachowanie. Cóż. Jakoś nieszczególnie przywiązywała do tego wagę, więc wspomnienia z jej hajów i odpływów przypominały raczej klatki filmów złączone w dziwne treści. Dlatego też, pozbyła się tych myśli na dobre.
    Nancy usadowiła się wygodniej na stopniu, opierając o schodek za swoimi plecami łokciami. Nie znała francuskiego. Dlatego każde słowo wypowiedziane przez chłopaka nic jej nie mówiło. W jej szkole uczyli ją jedynie hiszpańskiego, a tak zdolna nie była, aby rozmieć nieznane sobie wyrazy. Nawet jeśli - pewnie, by się w nic nie mieszała. Po pierwsze jej to nie dotyczyło, a po drugie nie wpieprzała się w nie swoje sprawy. Och, Nanc jakaś ty wyrozumiała.
    Po prostu siedziała i sobie coś bardzo, bardzo cicho nuciła. Rzuciła tylko okiem na ręcznik leżący stopień niżej, będzie musiała go stąd zabrać.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  26. Właściwie nie wiedziała co było tak ciekawego w tym ręczniku, bo ta "chwila, rzucę okiem czy nie zwiał mi ręcznik" przeciągnęła się wręcz irracjonalnie. Zamrugała z kilka razy, nim przeniosła nieco rozkojarzony wzrok na siedzącego chłopaka. Uśmiechnęła się lekko.
    - Teraz prezentujesz się lepiej. - stwierdziła z rozbawieniem, chociaż jej uwaga nie wnosiła niczego wielkiego. - Oczywiście, że możemy. Więc o czym teraz chcesz porozmawiać albo do jakiego tematu wrócić, Sid? - spytała spokojnym tonem, z pytającym spojrzeniem. Na szczęście nie wbiła go w tanie brzmienie psychologa.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  27. - Wizualnie - odpowiedziała rzeczowo. Uśmiechnęła się nieznacznie. - Nie wyobrażaj sobie od razu, że stałeś się z miejsca superbohaterem albo bogiem seksu. - przyłożyła rękę do twarzy. Tak, to mogła sobie już podarować. - Ostatni wariant możesz wyciąć, jedna opcja jest wystarczająca. - mruknęła z rozbawieniem. Bogiem seksu to raczej nikt od narkotyków, by się nie stał. Raczej.
    - Wspominałam jedynie o tym, że jednak faktycznie jestem Amerykanką i że nie trzymam Cię na smyczy w razie Twoich potrzeb... - chciała to jakoś dokończyć, ale stwierdziła, że to wystarczy. Owszem, to nie było łatwe. Chciałaby powiedzieć, że aż tak trudne też nie, ale pewnie, by skłamała. Zapewne dlatego rezygnowała ze wszystkich imprez, na których aż roiło się od środków odrzucających. Podświadomie zdawała sobie sprawę, że jedna propozycja i już po niej, a tym bardziej pod wpływem alkoholu.
    Co prawda Nancy słyszała odgłos butów na wysokim obcasie odbijający się wręcz echem od ścian pustych korytarzy, ale odwróciła się dopiero kiedy usłyszała ten niezbyt ukrywany niezadowolony ton. Zlustrowała blondynkę uważnym wzrokiem. Była niezła. Panna Velasco jednak szybko pozbyła się swoich myśli, które zawitały jej w głowie. Uśmiechnęła się lekko pod nosem.
    - Widać, Sid - potwierdziła spokojnie Nancy. Widziała już gości po bójkach, jednak u wszystkich wyglądało to zupełnie inaczej lub w miarę podobnie. Przykładem wręcz idealnym był jej, o ironio, przyszywany i samotny braciszek, Victor. Nie należy wliczał się do porządnych osób, ale o tym może innym razem. Generalnie i ogólnie namieszał w życiu panny Velasco dostatecznie mocno. - Nie aż tak bardzo jak przed chwilą, ale jednak widać. - chciała coś jeszcze dopowiedzieć, ale w porę się powstrzymała. Jeszcze, by coś palnęła. Lepiej nie ryzykować. Za to widocznie przygryzła dolną wargę.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  28. Nancy zmarszczyła brwi. Jimmy, tak? A to ciekawe. Wiedziała, że myślenie nad tym nie przyniesie jej raczej żadnej odpowiedzi, póki nie zapyta o to wprost. Odsunęła, więc to na bok.
    - Nie ma sprawy. Nie sprawił mi wielu problemów. - odpowiedziała spokojnie na słowa dziewczyny i uśmiechnęła się delikatnie. Och, Nanc, co z tego, że przy tobie przyćpał? Ano, nic nie proponował i raczej nie męczył cię psychicznie, więc nie ma tematu.
    No proszę, będąc świadkiem tego zdarzenia mogła dowiedzieć się znacznie więcej. Przypadkowo. Nie wszystkiego, ale większą część. Chociaż faktycznie czuła się z tym dziwnie. Ciekawe było też to, że to blondynka wywołała tę mocną wymianę zdań. Widocznie znała Sida bardzo dobrze i z wzajemnością.
    Nie mieszała się, bo i po co? Nie znała ani jej ani jego aż tak dobrze. Zresztą panna Velasco nie wpieprza się w nie swoje sprawy, no chyba że jej dotyczą w jakimś stopniu, ale nie tym razem. Gdyby taka sytuacja dotyczyła jej przyjaciół z Nowego Jorku, mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej. A ona nie siedziałaby bez większego celu i nie bębniła jedynie palcami o schodek. Co pewien czas tylko, omiatając spojrzeniem kłócącą się dwójkę.
    Kiedy jednak dziewczyna zaczęła mówić w tym nieznanym Nancy języku ta uniosła na nią zaciekawione spojrzenie. Sama nie wiedziała czy zrobiła to umyślnie czy też nie.


    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Czy mam się czuć pominięta? - Zoja ]

    OdpowiedzUsuń
  30. Cóż, blondynka dała się wyprowadzić z równowagi i powiedziała dość dużo. W tym to w języku francuskim, czego nie zrozumiała panna Velasco. Jednak z tego co się dowiedziała były to przekleństwa.
    Blondynka była wściekła. Co można było zauważyć już na pierwszy rzut oka. Ostatnia jej wypowiedź okazała się znacząca. Nancy nie była pewna czy dziewczyna powiedziała to tylko w nerwach czy jednak naprawdę tak myślała, zamierzając dać sobie święty spokój z chłopakiem. Kiedy ta ruszyła wzdłuż korytarza - Sid poszedł za nią.
    Obecność panny Velasco przy tej dwójce nie była konieczna. Ta kłótnia nie dotyczyła jej w żadnym stopniu. Blondynkę i Sida coś łączyło, a co za tym idzie oboje musieli załatwić albo wyjaśnić to tylko między sobą.
    Nancy siedziała przez chwilę na schodach. Wiedziała, że raczej tej nocy już nie zaśnie. Jak zwykle. Podniosła ze schodka zakrwawiony ręcznik i już miała wstać, kiedy zauważyła kurtkę Sida. Zmarszczyła brwi. Jeśli dobrze znała życie to zapewne po nią wróci. Ona, by tak zrobiła. Ułożyła ją obok siebie.
    A potem na chwilę zniknęła w swoim pokoju. Ręcznik położyła na najbliższym krześle. Z kolei z szuflady biurka wyciągnęła książkę z zajęć biologicznych. Raczej średniej grubości. Biologia i chemia to jak na razie jedyne przedmioty, których Nancy nie unikała.
    Ponownie założyła na siebie ciemną bluzę, jednak nie dlatego, że zrobiło jej się zimno. Jedynym powodem było to co znajdowało się w kieszeniach. Przemierzyła swój pokój i wróciła na schody. Otworzyła podręcznik i zaczęła czytać, otworzywszy na przypadkowej stronie. Musiała jednak wrócić do samego początku tekstu, bo w połowie zorientowała się, że nic nie zapamiętała z tego naukowego bełkotu.

    [Wybacz ten raczej ogólny charakter/styl odpisu.]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  31. Miała problem w skupieniu się na czytanych słowach. Była zbyt rozkojarzona. A potem problem pojawił się przy złożeniu tego w jedną logiczną całość ze znanymi sobie wiadomościami z zajęć. Chyba z trzy czy cztery razy zaczynała wszystko od początku, co było irytujące. Nancy pochyliła głowę nad podręcznikiem, a jasne włosy zakryły jej twarz. Tryb rozszyfrowujący język naukowy na ludzki został zatwierdzony. Panna Velasco dzięki czytaniu mogła nie myśleć, a przynajmniej nie o rzeczach, które męczyły ją odkąd zaczęła ten cholerny odwyk. Ale szło jej świetnie, można tak chociaż powiedzieć.
    - Nie chciałabym prawić Ci morałów, ale jakby nie spojrzeć przegiąłeś pałę w sprawie swojej... - powiedziała cicho, ale zaraz urwała na moment. Myśląc jak wypadałoby to zakończyć. - Dziewczyny, przyjaciółki, znajomej czy koleżanki. Zresztą sama nie wiem. Nie musisz wybierać, ale to tak na marginesie. - dodała spokojnym tonem. Mimo wszystko blondynka, nie oderwała spojrzenia od długiego tekstu, zapisanego małą czcionką. Zagłębianie swojej wiedzy na temat biotechnologii było takie interesujące. Prawie tak samo jak... pomyślmy, obserwowanie pustego pudełka po czekoladkach. Nancy jak możesz się tym zajmować? I to w środku nocy? Nie masz swojego życia czy jak?

    [Właściwie nie ma za co, bo jakość jest w porządku ;p]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  32. - Mhm, rozumiem. - mruknęła cicho. Wydawać, by się mogło, że nie poświęca mu zbyt wielkiej uwagi, wbrew pozorom panna Velasco miała podzielną uwagę. Chwileczkę. O, nie, nie, nie. Faktycznie zgubiła się w tekście na momencie, na którym skończyła. Teraz to już szukanie tego nic lepszego nie przyniesie. Podniosła głowę i jedną ręką przesunęła jasne kosmyki w tył, które przez cały ten czas zakrywały twarz dziewczyny.
    - Kurwa mać. - burknęła z wyczulanym poirytowaniem, gdy zatrzasnęła podręcznik od biologii. Cóż, najwyraźniej niezwykle ciekawy temat biotechnologii będzie musiał zaczekać na inną szczęśliwą chwilę. Westchnęła, odkładając zamknięty podręcznik na schodek obok. Miała się przecież nie irytować czymś takim.
    Spojrzała na chłopaka uważniejszym wzrokiem. - Więc zawsze wyglądasz jakby ktoś wyssał Ci energię do życia po takiej akcji? - spytała poważnym tonem. Z tego co zauważyła po tej kłótni musiało być poważnie skoro to "nic nowego".

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  33. [mężu mój ukochany, pomysł już dawno Ci podałam, trzeba było zapamiętać bądź sobie gdzieś zapisać ;d No, ale ogólnie to chodziło w nim o to, żeby tą moją Soph sprowadzić jeszcze bardziej na złą drogę. Chyba że Ty wymyślisz coś innego xd]

    OdpowiedzUsuń
  34. [Bez problemu. Powiedz mi tylko, czy ustalamy to w jakiś sposób, czy też mogę zdać się na własną wyobraźnię? Tak, jestem skłonna zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  35. Zacisnęła mocno palce, tak, aby tylko móc poczuć ostre paznokcie, głęboko wbijające się w jasną, suchą skórę swoich dłoni, nieznaczny ból, będący jedynie skrawkiem burzy, jaka panowała w podświadomości, przywołuje ją do świata żywych, zmuszając by zmrużone powieki, oderwały się od zimnej posadzki szkolnego korytarza. Kartka szeleści nieprzyjemnie, a jej dźwięk, jest swego rodzaju torturą, rozkładającą się na miliony pojedynczych kawałków, maltretujących okolice podbrzusza, szpileczki, malutkie szpileczki wiercące dziurę od środka. Uśmiecha się sama do siebie, palcami wolnej dłoni dotykając jasnej, dżinsowej koszulki, dokładnie w miejscu, gdzie przed chwilą pojawił się skurcz. Przypomina sobie smak porannej kawy, kiedy podkreślone czerwoną szminką usta, zaciskają się w wąskiej, sztywnej linii. Podniebienie smakuje tak sucho, że równie dobrze mogłaby porównać ten smak do złotego, gorącego piachu, znajdującego się na Saharze. Nie rozgląda się na boki, nawet nie zwraca uwagi na to, że gdzieś obok, gromadka ludzi, właśnie obmyśla wieczorny plan wymknięcia się z kampusu szkoły, a do jej głowy docierają pojedyncze słowa. Dopiero po chwili, rusza przed siebie, zostawiając za sobą drzwi psychologa szkolnego, wciąż przebierając palcami po świstku, zgniecionym w prawej dłoni, zapach roznoszącego się po szkole dymu tytoniowego dusi, nieprzyjemnie zmieszany ze słodkimi perfumami dziewcząt. Przełyka głośno ślinę, zwilża dolną wargę swoim równie suchym, jak reszta ust, językiem, a potem nagle się zatrzymuje. A kiedy zerka w bok, widząc stojącego przy oknie chłopaka, zostawia na nim spojrzenie swoich oczu, jeden, dwa, trzy, cztery; Kolejne uderzenia, tykanie zegara w czaszce, pulsujący ból. Podchodzi bliżej, nie zważając na to, czy jego myśli, zajmują się w tym momencie czymś całkowicie innym, niż ściana, na przeciw której się znajdował.-Trochę namieszałam, a Ty wyglądasz na takiego, który w chorych i pogmatwanych mieszankach jest dobry.-Nie koncentruje się na niczym, poza jego twarzą, ostrymi rysami kości policzkowych i przyćmionych oczu, każdy ma tutaj takie oczy, tylko bez tej ostrej, charakterystycznej rysy, jaka błysnęła, kiedy tylko znajdowała się na tyle blisko, że nie mógł jej w tym momencie w żaden sposób zignorować. Znów ten ścisk, wypełniająca pustka, kiedy wciąga do płuc większą ilość stęchłego powietrza, w oczekiwaniu na najmniejszą nawet odpowiedź, czy gest z jego strony.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Powinnam chyba podziękować, chociaż jak dla mnie, to nic nadzwyczajnego, taki upust emocji. Jasne, poczekam, nie nadwyrężaj za bardzo tych biednych palców!]

    OdpowiedzUsuń
  37. Wie, że nie będzie łatwo, chociażby ze względu na to, że żaden człowiek, nie robi niczego bezpretensjonalnie, a on nie będzie wyjątkiem, nawet nie wygląda na takiego, który wstaje z uśmiechem, oraz kładzie się spać z tym samym sztucznym grymasem na ustach, już wie, że jego osobowość, nie jest utkana z prostych wzorów. Obserwuje uważnie cieniutką stróżkę dymu, jaki unosi się wokół czarnej postaci, będącej być może, jej jedyną deską ratunku, pomocnikiem w małych przewinieniach i kłamstewkach, wystarczy jeden ruch jego dłoni, jedno słowo, by przestała czuć w swoim żołądku litry herbaty, wymieszanej z kawą, wlanych w siebie na dzisiejszy lunch. Jest spokojna, dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że ręka, w której gniecie skrawek papieru drętwieje na chwilę, za nim mózg posyła nieposłusznym palcom polecenie, aby poruszyły się, tym samym wydobywając na światło dzienne rozpiskę, a raczej kartę kontroli lekarskiej z dzisiejszą datą. Kładzie go na szorstkim, betonowym parapecie, mając pewność, że nieznajomy chłopak nie odrywa od niej wzroku, wygładza powoli kruchymi kośćmi nadgarstka białą powierzchnię, słyszy w swojej głowie trzeszczenie, oddycha powoli. Unosi swoje zmęczone oczy, spogląda mu w twarz, paznokciem stukając w dolną część przypisu, który otrzymała u psychologa.-Dają mi to co miesiąc. U góry masz podpis mojego lekarza, w pierwszą rubryczkę, wpiszesz pięćdziesiąt jeden kilogramów, a w drugiej się podpiszesz, tak samo jak on. Ta pusta psycholożka łyka tabletki na sen, jutro o siedemnastej weźmie trzy i popije je wodą niegazowaną, jeśli zaniosę jej to około godziny osiemnastej, będzie tak skołowana, że tylko spojrzy na liczby i mnie odprawi. Nikt niczego nie zauważy. Uratujesz mnie.-Jej głos jest głęboki, nieco melancholijny, zbliżony do mrukliwego szeptu, który odbija się od ścian korytarza i ląduje w ich uszach. Wraca myślami do wczorajszej nocy, kiedy obiecała sobie przestać kusić los, ale dzisiaj rano, to nie wczorajsza noc, nawet jej skrawek, to nie sny, a rzeczywistość. Drapie małe, czarne kropeczki, przeznaczone na podpis, czeka i powtarza sobie w myślach odwieczną modlitwę, paciorek z głuchych haustów powietrza, zapachu dymu tytoniowego, po chwili stwierdza, że on pachnie zupełnie jak ogród jesienią, goździki, popiół. Stuka raz jeszcze, zostaje tylko echo, nawet ono ma problem z trafieniem w odpowiedni punkt.

    OdpowiedzUsuń
  38. Mimo wcześniejszego poważnego tonu głosu, powoli na twarzy Nancy zawitał zagadkowy uśmieszek. Oparła się rękami o chłodny, a może i nawet zimny stopień, na którym aktualnie siedziała. Z kolei jeśli chodziło o taką pannę Velasco... ona ograniczyła się uczuciowo podczas odwyku. Im myśli się logiczniej, bez żadnych większych zobowiązań wobec innych, ponoć znacznie łatwiej jest sobie z tym poradzić. Kwestia względna, do ocenienia indywidualnie. Blondynka zmrużyła nieznacznie niebieskie oczy i przechyliła lekko głową bok.
    - Trudno mi to ocenić. Nie jestem zbyt dobra w takich ogólnych osądach, kiedy naprawdę mało o kimś wiem. Nie liczyłabym na cuda, nawet przy tak drwiącym tonie. - powiedziała spokojnie bez jakichś większych emocji, jakby w delikatnym zamyśleniu. No cóż, Nancy nie oceniała nigdy nikogo z góry. Ludzie praktycznie zawsze zaczynali u niej z czystym kontem, a dopiero później po jakimś czasie znajomości mogła się do tego skłaniać. - Po pierwsze nie znam Cię zbyt dobrze, Sid. Po drugie kryjesz się za jedną maską, jedynie po kłótni ze swoją przyjaciółką zachowałeś przez chwilę raczej obojętny wyraz twarzy albo może być też tak, że przyjąłeś, że do twarzy Ci z takim, a nie innym innym uśmiechem. Nic mi do tego. - dodała, wzruszając ramionami. Zupełnie zdążyła zapomnieć o biotechnologicznym dziale w podręczniku, który wcześniej tutaj za sobą przytachała. Kiedyś powinna do niego wrócić. Nie była psychologiem, więc nie zamierzała też jakoś szczególnie rozkładać to na czynniki pierwsze. Spojrzała przed siebie.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  39. Blondynka zachowała ten swój tajemniczy uśmiech, który tylko nieznacznie się powiększył. Spojrzała na niego. - W porządku, Sid. Jak dobrze się domyślam, trafiłam w sedno. - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic, wzruszając przy tym ramionami. Nie zamierzała przecież drążyć tego tematu i rozpracowywać jego osobowość. Nie to nie było jej zamiłowaniem. - Nie jestem psychologiem. Nikt mi za to nie płaci. Ale niektóre rzeczy po prostu widać na pierwszy rzut oka. - i mówi to taka osoba jak ona, cóż za ironia losu. W każdym razie te niektóre rzeczy zdarzało się, że widziała tylko ona.
    Roześmiała się cicho, raczej niezbyt wesoło i pokręciła od razu głową. - Stwierdzenie, że znam się na ludziach byłoby trochę zbyt górnolotne. - według Nancy do każdego człowieka można było podejść jedynie indywidualnie. Mogła znać jedynie typ osobowości, ale wiedziała, że nie ma szans, aby spotkała dwie takie same osoby. Reakcje na wszystko byłyby zupełnie różne lub podobne. Utkwiła wzrok w swojej piżamie, ale mimo usilnych chęci nikt nie znalazłby tam niczego interesującego. - Jestem tylko ćpunką. W dodatku na odwyku. To nic nadzwyczajnego. Żadne wspaniałe przeżycie czy wyjątkowe doświadczenie, które sprawiłoby, że poczułabym się od kogoś lepsza.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  40. [Pewnie, jeśli podrzucisz mi pomysł to nawet postaram się nawet zacząć. W porządku, to nie moja sprawa ;)]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  41. [Mówisz - masz ;p]

    Blondynka pewnie tej nocy spokojnie siedziałaby lub na przemian leżała na swoim łóżku, słuchała ulubionej muzyki z odtwarzacza i wypalała do końca papierosy z niedawno kupionej paczki, gdyby drzwi nie otworzyły się z hukiem i nie wparowała do środka Miranda. Nancy uniosła jedną brew, omiatając brunetkę badawczym wzrokiem. Faktycznie dziewczyna miała na sobie najbardziej dziwkarskie ubrania jakie kiedykolwiek widziała panna Velasco na niej. Blondynka zaciągnęła się wypaloną już do połowy fajką, którą zgasiła zaraz o podręcznik, który miała gdzieś obok. A spodziewała się, że nic ją już nie zdziwi. Najwyraźniej się pomyliła.
    Miranda jednak nie przychodzi tak sobie w odwiedziny. Obrała sobie na cel wyciąganie sobie Nancy z pokoju i ciąganie jej ze sobą po wszystkich miejscach, gdzie coś się oczywiście dzieje. Gdyby nie to, że brunetka bywała namolna aż do bólu, zapewnie panna Velasco szybko, by ją spławiła już dawno temu. Teraz jednak lepszego pomysłu na spędzenie tej nocy nie miała, więc bez żadnego wahania zgodziła się towarzyszyć Mirandzie.
    Ta z kolei zaciągnęła ją do jakiegoś klubu. Cholera jasna wie tak właściwie gdzie. Nancy starała się za nią nadążyć, bo skubana w stosunkowo wyższych szpilkach chodziła jak nakręcona. Może z resztą tak było. Głośna muzyka odbijała się echem od ścian. Tutejsza zabawa trwała w najlepsze. Można się już było natknąć na pijanych i naćpanych, uroczo. Miranda zaciągnęła Nancy na parkiet i tam męczyła ją z dobre kilkanaście minut, do czasu aż nie zaczął ją bajerować jakimś nazbyt tanim tekstem jakiś koleś. Wtedy blondynka wyczuła dobry moment na to, aby czmychnąć niespostrzeżenie i wyrwać się z tego rozwrzeszczanego, szalejącego energią tłumu. Tymczasem panna Velasco wolała zająć miejsce przy barze i czekać na zamówioną wódkę.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  42. [Dziękuje za przywitanie. Co do wątku - jasne, że tak. Zacznę, jeżeli to nie problem xD]

    Czarnowłosa dziewczyna w szkole była od niedawna. Budynek wydawał jej się co najmniej przerażający, zwłaszcza gdy włóczyło się po nim w środku nocy. I to całkiem samotnie, trzeba by dodać. Szła jak najciszej potrafiła, w końcu już dawno zaczęła się cisza nocna, a ona miałaby narażać się w pierwszych tygodniach szkoły? W sumie to dość typowe dla niej zachowanie, jednak obiecała sobie, że przez jakiś czas, będzie spokojna. Skręciła w lewo, wchodząc na korytarz, na którym dotąd jeszcze nie była. Było to chyba najciemniejsze miejsce w tej przeklętej szkole. Weszła w czeluści, rozglądając się dookoła, by przypadkiem nie stracić życia. Odwróciła się gwałtownie do tyłu, gdy usłyszała zbliżające się kroki. Serce automatycznie przyśpieszyło bicie, a poziom adrenaliny wzrósł. Nie należała do strachliwych osób, jednak kto normalny by się nie przestraszył? Bo jeżeli to na przykład jakiś nauczyciel? Albo co gorsze - Dyrektor?Nasłuchiwała przez pewien czas. Kroki ewidentnie się zbliżały, a na końcu korytarza, widać było nikłe światło, a na podłodze czyjś cień, który nagle zniknął, pochłonięty przez ciemność korytarza, na którym ona sama stała. Nie myślała. Rzuciła się do biegu. Byle jak najdalej tego przeklętego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  43. W takim razie sytuacja była zupełnie inna niż w przypadku panny Velasco. Blondynka wyrwana na imprezę ze swoją koleżanką (raczej nie nazwałaby jej swoją przyjaciółką) Mirandą nie miała jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, więc jedyne co jej pozostało to zgodzić się albo wynudzić się całą noc we własnym pokoju. Nie powinna przecież siedzieć zbyt długo w czterech ścianach. Wyszło jak wyszło. A to, że Nancy spożywając zamawiany alkohol, spiła barmana to już zupełnie inna para kaloszy.
    Jeśli mowa o barmanie to należy wspomnieć, że gdyby jego szef widział go w takim stanie, w jakim znajdował się w tej chwili to pewnie wyleciałby z roboty. Zamiast przyjmować zamówienia od ludzi tańczył chyba do tylko dla siebie słyszalnej muzyki, a gdy ktoś z irytacją próbował zwrócić na siebie uwagę, zazwyczaj odpowiadał: „Nie przeszkadzaj, jestem zajęty, nie widzisz?”. Co prawda zdanie wypowiadał mniej lub bardziej bełkotliwie. Zapewne blondynka miałaby też okazję zobaczyć jak młody chłopak przeskakuje przez blat baru i rzuca się w tłum tańczących ludzi, a w efekcie ryje twarzą po podłodze, gdyby nie to, że jej koleżanka w niezbyt dobrym humorze złapała ją za nadgarstek i pociągnęła do wyjścia, jakby się gdzieś paliło. Nancy nie musiała się długo domyślać tego, że coś poszło nie tak. Jedno jest pewne – blondynka była ciągnięta do szkoły w zawrotnym tempie i nie było mowy, aby Miranda zgubiła się w połowie drogi. Raczej. Rozejrzała się dookoła, ale trudno było określić obecną godzinę. Sądząc po chłodzie panującym na dworze można było się domyślić, że noc jest na swoim miejscu już długi czas. Panna Velasco porzuciła jednak próbę zgadywania konkretnej godziny i skupiła się an tym, aby iść. Była jedynie podchmielona albo… alkohol jeszcze niezbyt dobrze rozpuścił się w jej żyłach.
    Wszystkie rozmowy, które chciała zacząć Nancy były ucinane przez Mirandę, która ostatecznie straciła nastrój do zwierzeń. A to dość dziwne, bo brunetka jest zawsze cholernie gadatliwa i buźka jej się nie zamyka. Miła odmiana. Pojawienie się z powrotem w szkole stało się chyba jak na ogólne oczekiwania blondynki zbyt szybko. No, ale cóż mogłaby na to zaradzić? Nic. Zupełnie nic. Jej koleżanka po wejściu do szkoły pomknęła gdzieś, właściwie nie wiadomo nawet gdzie i w którą stronę się udała. Tymczasem Nancy porzuciła chęci szukania jej. Zdecydowała zostawić ją samą. W końcu była już dużą dziewczynką. Panna Velasco skierowała się do swojego pokoju, do którego trafiła bez większych problemów. Drzwi z numerem 27 odnalazłaby już nawet z zamkniętymi oczyma. Otworzyła je i ledwo przekroczyła próg, zatrzymując się nagle w bezruchu, kiedy zauważyła jakąś męską postać na jednym ze swoich łóżek. Chwileczkę… Nie, jednak, nie. Numer się zgadza. Poza tym nie zauważyła, aby ktoś bawił się numerkami na drzwiach, które wcześniej mijała. Nie przypominała sobie, aby miała też jakąś wiadomość o współlokatorze. Pamięć nie mogła jej zwodzić. Zamknęła za sobą drzwi. Dla upewnienia się, że czasem nie ma zwidów i nikt nie dosypał jej niczego do wódki, zapaliła światło. Na szczęście okazało się niezbyt jaskrawe, a nawet znośne. Czyli takie, które nie oślepiłoby osoby siedzącej przez dłuższy czas w mroku. Nancy musiałaby przeklinać wówczas swoją decyzję.
    - Co jest do cholery? - pytanie powinno pewnie zabrzmieć dość poważnie, niestety za szybko zauważyła w tym wszystkim ukryty mniej lub bardziej komizm i dosłyszeć w jej głosie można było jedynie rozbawienie.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  44. [Bardzo chętnie. Jeżeli chodzi o miejsce spotkania to może na terapii?]

    OdpowiedzUsuń
  45. - Racja takie pytanie jest rozsądne - mruknęła od razu bez zawahania. Roześmiała się cicho, tłumiąc go nieco przyłożeniem do warg palców dłoni, a kąciki ust blondynki uniosły się raczej mimowolnie ku górze. Wiedziała teraz, że go zna. Tak na sto procent. Nic jednak dalej nie dopowiedziała. Trudno było ocenić czy zareagowałaby z takim samym rozbawieniem, gdyby jednak wcześniej została w pokoju i czy obecna reakcja nie była tylko wynikiem wcześniejszego spożywania alkoholu. Dopiero po chwili przyjrzała się znacznie uważniej nocnemu gościowi. Najwyraźniej światło okazało się dla niego zbyt jasne. Po chwili je zgasiła, a po zamknięciu drzwi przysiadła na drugim łóżku. W ciemnościach trudno byłoby się raczej odnaleźć, o ile nie zamierzałoby się kłaść spać, dlatego zdecydowała się zapalić lampkę przy szafce nocnej. Skierowała ponownie swoje spojrzenie na chłopaka.
    - Jesteś w moim pokoju, bo nie przypominam sobie abym miała do tej pory jakiegoś współlokatora, ale to swoją drogą. Z tego też wnioskuję, że chyba pomyliłeś numery, Sid. - wzruszyła widocznie ramionami, a potem ułożyła buty na wysokim obcasie obok łóżka, na którym w tej chwili siedziała. - Nie żebym Cię wyganiała, bo w sumie jeśli masz ochotę tu przenocować to naprawdę jest mi to obojętne.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  46. Siedziałem którąś już z kolejnych godzin na tej pieprzonej terapii. Mój wzrok wędrował z jednego kąta w drugi. W dłoni ściskałem gumową kuleczkę. Terapeuta znowu coś gadał o tym, że po tak długim czasie powinny być u mnie jakieś zmiany. No i owszem były. Tyle, że nie takie, które by go zadowoliły. Zamiast przestawać pić, ja robiłem to coraz więcej i częściej. No, znaczy się tak często jak się tylko dało. Przemycałem alkohol do ośrodka, albo uciekałem, korzystając z okazji, na jakąś imprezę w mieście. Nie chciałem wychodzić ze swojego nałogu, bo było mi z nim dobrze. W stanie upojenia alkoholowego świat stawał się lepszy i bardziej kolorowy.
    - Musisz to sam przed sobą przyznać, że masz problem- usłyszałem od faceta. No, tego to było już za wiele. Nikt mi nie będzie mówił, co mam powiedzieć. Przejechałem dłonią po znudzonej twarzy, spoglądając na gościa.
    - Owszem mam problem- po godzinie milczenia odezwałem się w końcu- Potrzebuję pomocy. Pożyczy mi pan dwójaka na flaszkę?- zapytałem, a z kąta, gdzie siedziała jakaś dziewczyna, słychać było chichot. Niedaleko niej siedział chłopak. Chyba też był na kacu. A z resztą, dzisiaj każdy był. W końcu wczoraj w klubach były balangi.
    Mężczyzna, który rozmawiał ze mną westchnął cicho. Widać było, że doprowadzam go do szewskiej pasji.
    - Oddałbym przy najbliższej okazji. W końcu ja zawsze oddaję- ba, czasami nawet z nawiązką, ale ciii.

    OdpowiedzUsuń
  47. Na rozbawienie nic, by w tej chwili nie mogła zaradzić. Miała najzwyczajniej w świecie dobry humor. To było trochę inaczej w przypadku panny Velasco. Ona na ogół pamiętała osoby, które spotkała. Chyba, że nawinęły się jej jednorazowo i nie przyjrzała im się zbytnio. Wtedy to już po kilku sekundach zapominała twarz ów człowieczka. Takie życie. Nic się na to nie zaradzi. Raczej. Wracając jednak do obecnych wydarzeń... Blondynka wiedziała, że jej nie poznał. Nie wgłębiała się szczególnie dlaczego. Wygładziła materiał pokrycia łóżka. Założyła nogę na nogę i zaczesała jasny kosmyk za ucho.
    - Nie wiem czy to ma jakieś większe znaczenie skąd, ale jeśli pytasz to odpowiem: znamy się ze szkoły. - odpowiedziała od razu rzeczowym tonem. - Jeśli to nic nie rozjaśnia to mogę to przedstawić wyraźniej. - dodała z półuśmiechem. Nie ma to jak zaproponować gotowość do wyjaśnień. Taa.

    [Daj spokój, mój odpis na przykład nie rzuca na kolana. W ogóle czemu się przemęczasz? Sio ;p]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  48. [Dzien dobry :) Zaczynam wchodzic w interakcje z czlowiekami, wiec moze jakis pomysl na watek? :)]
    C.C. Barker

    OdpowiedzUsuń
  49. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń