poniedziałek, 3 czerwca 2013

Be Forever Young




Nate Kinney | 35 lat | Terapeuta : Alkoholizm |Pittsburg – Ameryka |



 Nate jest człowiekiem, który zapewne bał się przekroczyć 30 roku życia.
Jest terapeutą chodź sam nie jest święty lubi zabalować, użyć, wziąć, wciągnąć, wypić.
Ma własna agencję reklamową. 


Do Antyhing
Say Anything
Fuck anything. 
No excuses
No apologies
No regrets 

 Arogancki, narcystyczny, mówi to co myśli. Zawsze stawia na swoim, jest samowystarczalny, mało kiedy przyznaje się do błędów. Jest na pewno osobą, która nie wierzy w miłość. Po za tym jest dobrym terapeutą, albo dzięki temu. Sprawia że ludzie zaczynają w siebie wierzyć i stają na nogi. Pokazuje im jak może wyglądać ich życie.
I don't give a shit


 Ma około metra osiemdziesięciu, jest dobrze zbudowany, ma brązowe włosy, zawsze delikatnie zmierzwioną grzywkę, zielone oczy podkrążone od nieprzespanych nocy. Co go wyróżnia to jego postawa człowieka który zawsze osiąga swoje cele nie ważne w jakiej dziedzinie. 


[Nie wiem jakoś tak :) ale zapraszam do wątków i jeszcze będę tu mieszać :)
Na zdjęciach i gifach Gale Harold. Cytat i inspiracja jego rolą Briana Kinney'a :) ]

46 komentarzy:

  1. [Uuuu bardzo niegrzeczny ten nauczyciel !! Kocham Kinney'a i chyba zrobie jakąś niegrzeczną nauczycielkę :D ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Stwórz piękną niegrzeczną panią profesor :) ]

      Usuń
    2. [Już sie robi :D, chociaż ciężko będzie mi się uwolnić od wiesz jego obrazu z QaF xD]

      Usuń
  2. [Ja chcę wątek! Ale najpierw maniery - dzień dobry!
    Ja chcę wątek. Jakieś pomysły? :D]
    Susan Meester

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dobry, ja po to samo co pani wyżej. Czyli po wątek ;d jakieś pomysły ? ;>]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  4. [A może Susan pójdzie sobie do niego na terapię i zrobi mu niezły pokaz swojej ciemnej strony? xD]
    Susan

    OdpowiedzUsuń
  5. Terapia zawsze się przyda. Kiedyś ktoś mądry założył zeszyt z podpisem " *THERAPY" i zapisywał w nim co dzień po kilka stron. Na ostatniej znalazł się rozlew krwi z nadgarstka... Dziwna historia. Czy to bohater pozytywny, czy to bohater negatywny, nikomu nie jest dane tego oceniać. Ale ona mogła.
    Nie oceniała jednak terapii pozytywnie. To miało jej pomóc. Tylko jak? Bez samozaparcia, bez chęci, równie dobrze, mogłaby zamiast chodzić do Nate'a na te wszystkie długie godziny, na kilka kolejek do najbliższego baru, czy po prostu upić się w swoim pokoju po odwiedzeniu monopolowego za rogiem.
    Nim jednak udała się na spotkanie, wypaliła kilka papierosów. Można je było wyczuć, ale nie wydawała się tym przejęta.
    Niebieskie oczy spoglądały na drzwi do znienawidzonego pomieszczenia jeszcze prez chwilę, aż w końcu zapukała. Gdy usłyszała zwyczajowe "Proszę" po prostu weszła do środka. Westchnęła.
    -Dziś znowu będzie długa rozmowa?- spytała prosto z mostu i choć wyglądała niewinnie, niczym Ariel z Disneya to naprawdę taka nie była. Pozory mylą.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Co do wątku - cóż, możemy zacząć od zwykłego spotkania w jakimś pokoju nauczycieskim, czy czymś w tym stylu...]

    Reinhart

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ten jeden raz możesz ty zaczać? Proszę... :* ]
    Susan

    OdpowiedzUsuń
  8. [Jako że zacząłem znowu oglądać serial :D chce wątek :D ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Od razu wyczula tytoniowy aromat ulatniający się w powietrzu. Uśmiechnęła sie kącikiem ust i zajęła miejsce na krześle. Założyła nogę na nogę i spojrzała sie na niego.
    - Ta terapia jest nudna. Ciągle mówimy o tym samym. Ciągle o alkoholu. A potem mamy nie pić. To ma sens? Porozmawiajmy dla odmiany o tym, dlaczego Pan palił. Myślę, że swego rodzaju urzędnik Państwowy nie powinien dawać złego przykładu młodzieży, zwłaszcza tej trudnej.- zaczęła swój wywód i zerknęła na niego znad czarnych oprawek swoich okularów.
    Błękitne oczy. Duże, głębokie. Jedne z tych, w których można utonąć. Wpatrywała się w niego z uwagą.
    -Może, może powinieneś zajść nas z innej strony?- zmrużyła oczy na moment, a potem zaśmiała się pod nosem. Damn, chyba rozgadałaś sie w złym towarzystwie, pomyślała.

    Damn.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Wobec tego - czy mogłabym prosić o rozpoczęcie?]

    Reinhart

    OdpowiedzUsuń
  11. O dziwo, tego dnia Nancy poszła na wszystkie zajęcia. Mimo, że po wczorajszej imprezie nie do końca kontaktowała ze światem, dzisiejsze zwleczenie się z łóżka mogła śmiało uznać za swój mały sukces. Nie wiedziała co jest interesującego w zajęciach z matematyki. Ludzie naprawdę nie mieli pojęcia, że to jest beznadziejne? Nawet jeśli to wyliczanie delty z delty, było niesamowitym przeżyciem. Jakże ciekawym... Te pościgi, te wybuchy, mówiąc bardziej ironicznym tonem.
    Kiedy usłyszała dzwonek obwieszający koniec zajęć, poważnie zaczęła się obawiać, że uda jej się przysnąć. Chemia mogła okazać się w tej chwili jedynym ratunkiem. Z tych banalnych rozmyśleń, wyrwał ją jednak męski głos. Uniosła głowę, by utkwić w mężczyźnie uważne, niebieskie oczy.
    - To drugie piętro - odpowiedziała spokojnie z rosnącym uśmiechem. - A co taki przystojniak stracił orientację w terenie?

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  12. Nancy uśmiechnęła się tajemniczo, dla zwykłego widza trudno było rozszyfrować ten uśmieszek. Utkwiła swoje spojrzenie w mężczyźnie. - Może ktoś powinien pomóc sporządzić Ci jakąś mapę? - mruknęła jak gdyby nigdy nic. Nie ma to jak pozory.
    Przechyliła głowę w bok z rozbawioną miną. - Grzeczne dziewczynki? - powtórzyła przeciągle. Pokręciła powoli głową. Nie była grzeczna, w innym razie, by tu przecież nie trafiła. Jasne włosy też nie świadczyły o jakiejś szczególnej niewinności. - Jak mi przykro, niestety nie mam problemów z alkoholem. - odparła niewinnym tonem. - Ale chętnie bym wpadła sobie na Ciebie popatrzeć. Spokojnie, to nic dwuznacznego ani zobowiązującego. - ostatnie zdanie mruknęła z rozbawieniem.
    Co prawda nie poszła za nim od razu, ale skoro i tak zerwała się w tej chwili z zajęć to czemu miałaby tu sterczeć bez większego celu. Weszła niepewnym krokiem do klasy.
    - Mam jedno drobne pytanie... - powiedziała z lekkim uśmiechem.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  13. [Taa... Najlepiej to prowadziłabym ze wszystkimi lecz nie chce mi się odpisywać ;__;. Dla mnie nie liczy się ilość lecz jakość, więc nie ma problemu xD]

    Jej też nie chciało się siedzieć w szkole. Kręciła się z kąta w kąt i strasznie się nudziła. Dlatego też, w pewnej chwili, wpadła na bardzo genialny pomysł.
    Zawróciła ze swojej drogi i wolnym krokiem podeszła do klasy, w której zajęcia prowadził jeden z terapeutów. Oni zawsze siedzieli w szkole, więc i musieli rozmawiać ze swoimi uczniami.
    Weszła do klasy i rozsiadła się na jednym z krzeseł. Odrzuciła swoje rude kosmyki na plecy.
    - Ja chciałabym porozmawiać - powiedziała i uśmiechnęła się do niego ślicznie.
    Susan

    OdpowiedzUsuń
  14. [A możesz zacząć? to może być dobre :) ]

    Meds

    OdpowiedzUsuń
  15. [Witam, witam... Mhm. Przyglądając się modelce dłużej też stwierdziłam, że trochę dojrzała, ale jakoś tak ją pozostawię. I pozwolę sobie rozpocząć ten wątek :) ] Środa była najbardziej pracowitym dniem w tygodniu. Mnóstwo lekcji, sprawdziany,esej, artykuł do magazynu szkolnego, różne projekty. Zoja mimo wszystko musiała zagospodarować godzinę dla terapeuty. Nigdy nie była u kogoś takiego. Terapeuci zawsze kojarzyli się jej z dziwacznymi ludźmi, którzy sami nie wiedzą jak mają żyć, ale mimo wszystko pouczają innych. A gabinet terapeutyczny? Pomieszczenie pełne kwiatów i pewnie jakiś ogromny i wygodny fotel dla tego, który podjął terapię. Zoja przemierzała tą część szkoły, w której jeszcze nie była aby znaleźć ów gabinet. "Nate Kinney - terapeuta ALKOHOLIZM" - przeczytała pod nosem napis na drzwiach i wybuchła dość cynicznym śmiechem. "Alkoholiczką nie jestem więc nie wiem co tutaj robię. Wódka dla relaksu to nic wielkiego..." - powiedziała do siebie i odwróciła się na pięcie. Jej oczom ukazał się dobrze zbudowany szatyn z dość zaspanymi oczyma. Pachniał wódką i tytoniem. -Pan tutaj...Yyyy. Pan również przyszedł na terapię? - spojrzała zmieszana na faceta, który zapewne usłyszał jej monolog.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Piosenka jak najbardziej moja : ) ]
    Był jedna z tą osób, która potrafiła ominąć przepisy, a nawet wykraść się. Czasem stróża było ciężko zajść, bo jedyne wole drzwi były właśnie nie daleko. Tylko trzeba było trochę pomyśleć i wykurzyć dziada z jego budy. Jak dobrze było poczuć na sobie światła nocy, udać się tam gdzie najlepiej. W Berlinie pewnie była by to Meskalina, albo znany wszystkim Tresor. Tam się działo może nie działo, ale tam się szło jak w głowie już dobrze szumiało to naprawdę nie przeszkadzała muzyka. Wracając myślami do Londynu bramkarz założył mu niebieską bransoletkę. Spojrzał na znajomą przy barze i machnął do niej ręka. Zamówił drinka i stał patrząc na tłum
    -Tłok dzisiaj – pokręcił głową i spojrzał na bruneta, którego już gdzieś widział „sobota” usłyszał w lewym uchu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wyraz jego twarzy ani jej nie zniechęcił ani nie zmusił jej to nagłej zmiany planów i nagłego opuszczenia pomieszczenia. Uśmiechnęła się jednak pogodnie, acz zagadkowo. Muzyka odbijająca się od ścian nie wpadała w typowe gusta Nancy, która zazwyczaj skłaniała się do przesłuchiwania punka. Przeszła przez pomieszczenie pewnym krokiem, raczej się nie wahała. Odsuwane krzesło nie kojarzyło jej się dobrze, ale psychikę panny Velasco odstawmy gdzieś na półkę, mimo wszystko usiadła na nim.
    - Właściwie moje pytanie nie dotyczy alkoholu, a innej kwestii... - zaczęła spokojnie. - Więc przejdźmy do konkretów. Skoro to z Twojej winy nie wróciłam na zajęcia to może wspomógł byś mnie zapalniczką? - uśmiechnęła się słodko jak mała dziewczynka po otrzymaniu prezentu.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  18. -Nigdy nie sądziłam, że moim terapeutom zostanie alkoholik...-mruknęła spuszczając wzrok. Wyglądała jak przedszkolak, któremu kazano stanąć w kącie. Facet otworzył drzwi, które przeraźliwie skrzypnęły. Właściwie wcale się nie zdziwiła kiedy ujrzała zwykły gabinet. Czego można było spodziewać się po szkole, w której brakowało nawet na papier do ksero. Usiadła na krześle, które wskazał mężczyzna i spojrzała jak pochłania w mgnieniu oka litr wody. -Ja właściwie nie wiem po co tutaj jestem. Może Pan mi to wyjaśni? -spojrzała zdezorientowana na terapeutę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Spojrzała sfrustrowana na lekarza. -Ja również nie jestem od tego uzależniona. Po prostu się już przyzwyczaiłam i lubię. -uśmiechnęła się niepewnie spoglądając na mężczyznę.-Wie Pan...Ojciec pił. Ja spróbowałam raz,drugi,trzeci i to już stało się tradycją.Ale przecież to raczej nic takiego...-mruknęła.-Są ludzie, którzy dla wódki zrobią wszystko,śmierdzą, wyglądają obrzydliwie i w ogóle .. nie. - zaczęła nawijać bez sensu jak to miała w zwyczaju. -Ja chyba nie śmierdzę.-mruknęła obrażona.

    OdpowiedzUsuń
  20. Owszem, uwadze Amerykanki nie umknęły papiery w dłoniach mężczyzny. Nie posądzała go jednak o nic, a przynajmniej niezbyt wyraźnie. U niej zazwyczaj ludzie zaczynali z czystym kontem. Ona takiego szczęścia nie miała - ćpunka. Nadal uśmiechała się słodko, wbrew pozorom kontrastowało to z jej niebieskimi oczami, w których nie było podobnej nuty. Jej wzrok był raczej uważny.
    Zmarszczyła brwi, przyglądając się jego zachowaniu. Podejrzane. Jej terapeuta, by się o coś takiego nie pokusił. Wzięła od niego zapalniczkę. Przyjrzała się jej i obróciła ją w smukłych palcach, nim wyciągnęła z kieszeni kurtki papierosa i nie umieściła go między jasnymi wargami.
    - Czemu to robisz? - spytała, zaciągając się głęboko i oddając mu po dłuższej chwili zapalniczkę. Utkwiła w mężczyźnie ostrożniejsze spojrzenie. - Ktoś inny raczej, by się do tego nie skłonił.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaciągnęła się raz jeszcze papierosem z zagadkowym uśmiechem, wypuściła dym ustami. Utkwiła spojrzenie w mężczyźnie. Fakt, raz był przystojny, a dwa zachowywał się inaczej. To trochę dziwne, a intuicja podpowiadała Nancy, aby na to uważać. Nie zmieniła jednak swojego postępowania. Nie wstała nagle ani nie wyszła z pomieszczenia, dziękując na odchodnym za uratowanie życia. Przechyliła głowę w bok i na chwilę zatrzymała spojrzenie w unoszącym się w powietrzu dymie, jakby tańczącym.
    - Dobra, przyjmę to wyjaśnienie bez zbędnych pytań - powiedziała wesołym tonem. - Interesuje mnie teraz coś innego... Czemu ktoś w ogóle chciałby pracować w takim miejscu jak to? - rozejrzała się w taki sposób jakby chciała objąć budynek i cały przynależny mu teren. - Dobrze płacą? - Nanc, Ty przebiegła zmieniaczko tematów.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  22. Nancy uważnie słuchała uważnie jego słów, popalając sobie w międzyczasie papierosa. Otworzył się przed nią, no ale przecież nie chciał, aby i ona zrobiła coś takiego w zamian. Dlatego od razu wybiła to sobie z głowy. W jego wypowiedzi kryło się też coś z morałem albo kazaniem, jak kto woli. Z kolei Nancy Velasco na ścieżkę do nowego, lepszego świata wprowadziły dwie osoby. Jednej z nich się oparła, ale z drugą nie poszło tak dobrze. Przechyliła głowę z lekkim uśmiechem.
    - Palę? Spędzam swój wolny czas? Znajduję sobie bardziej interesujące zajęcie niż bezsensowne siedzenie w klasie? Którą z odpowiedzi wybierasz?

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  23. Przyłożyła rękę do ust, tak jakby była wstrząśnięta jego słowami. Oczywiście w tej chwili się po prostu wydurniała. Omiotła wzrokiem całe pomieszczenie od podłogi po sufit tak jakby to miało pomóc jej w udzieleniu odpowiedzi.
    Wzruszyła ramionami. - Trochę zjebałam swoje życie - odpowiedziała wymijająco. Nie chciała rzucić mu wprost: "Witaj. Jestem ćpunką na odwyku. Aż do tego momentu nie mogę chodzić na imprezy, bo jeszcze tam gdzie się nie pojawiłam nie zniknęły narkotyki. A tak poza tym jestem Nancy, przyjechałam z Nowego Jorku". Zaciągnęła się papierosem. - To nic szczególnego. - wypuściła dym ustami i zgasiła papierosa.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  24. - Nie naciskasz. Jestem pełna podziwu - mruknęła w odpowiedzi. Właściwie owy mężczyzna w ogóle nie przypominał jej typowego terapeuty. A szczególnie tego od narkotyków, który musiał się z nią zmagać. Wyjątkowo nie trawiła dziada, który dość boleśnie trafiał w sedno.
    Na jej twarzy zawitał półuśmiech. - Cóż, pewnie tu więcej nie zawitam,a przynajmniej nie jeśli chodzi o omawianie moich problemów.
    Pochyliła się do przodu, aby uważniej przyjrzeć się fotografiom. - To - zdecydowała, stukając palcem wskazującym w zdjęcie po swojej lewej.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  25. -Ojciec...-westchnęła jakby zmęczona życiem.-Zabił się. Wyskoczył przez okno. Tyle.-mruknęła i spojrzała na nauczyciela, który nadal patrzył na nią zaciekawiony.-No więc był fotografem architektury. Udawał artystę. Spotkał mamę na zjeździe fotografów i tak się poznali i powstałam ja. Pamiętam, że jako dziecko spędzałam z nimi mnóstwo czasu... Jeździliśmy na wycieczki, oni robili zdjęcia, ja biegałam po starych pałacykach i tak minęło mi dzieciństwo. Potem mama zachorowała i zmarła. Dość nagle, szybko... Za szybko. Ojciec rozpił się. Nie dbał o pracę. To ja musiałam dbać o niego. -spojrzała na mężczyznę, zaplotła dłonie na kolanach i spuściła wzrok. [ Zoja ]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Tak, chętnie. Pozwól, że zacznę.]

    Przyłożyła powoli dłoń do zimnych, szarych murów budynku, w którego wnętrzu znajdowała się o niespełna czterdziestu ośmiu godzin, może odrobinę więcej, nie liczyła, jak mogła, skoro przywieziono ją tutaj tuż po wizycie i odtruciu w londyńskim szpitalu, a zapach strzykawek i wyjątkowo taniej, ochydnej wody kolońskiej pielęgniarza, wciąż nieprzyjemnie wypełniał jej nozdrza oraz umysł, zamknięty na wszystko, co wtedy się z nią działo. Przymknęła oczy, odsunęła się, ruszyła prosto przed siebie, nawet gdyby ktoś odważył się jej teraz zamknąc oczy, nie zwoliłaby swoich żywych, zdecydowanych kroków, kiedy pokonywała pierwsze stopnie dokładnie zapamiętanych schodów. W końcu znalazła się na trzecim piętrze, pamiętała, że zawsze było tutaj ciemniej, niż na innych korytarzach, a wszystko przez zabelkowane jedno z okien, wybite przez któegoś z uczniów szkoły, do tej pory nie wstawiono na jego miejsce nowego. Przechyliła delikatnie głowę, zadowolona, że wszystko jest na swoim miejscu, a już po chwili pchnęła wielkie, drewnanie drzwi, prowadzące do jej oazy wewnętrznych myśli, azylu spokoju i duszy, ciszy i spokoju jakie wywoływało tylko i wyłącznie to pomieszczenie. Biblioteka. Zamknąwszy za sobą drzwi, upewniła się, że nikt tutaj nie wejdzie, zresztą, nie pamiętała, by ktokolwiek zechciał tutaj przebywac, chyba, że w ramach kary, otrzymanej przez nauczycieli. Wzrok powędrował po półkach, zapełnionych najróżniejszego rodzaju książkami, atlasami, czy też poradnikami. Powoli przymknęła oczy, westchnęła, za razem napawiając się zapachem starych kartek, odciśniętych palców, pogmatwanych liter i przyjemnego, książkowego kurzu. W domu. Naresznie w domu.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ojej, musisz mi wybaczyć, bo jestem w kropce i zastanawiam się już jakiś czas jak Ci tu odpisać.]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  28. [Pewnie. Zacznijmy burzę mózgów ;)]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  29. [Już wczoraj się zastanawiałam, ale nic nie przyszło mi do głowy, więc miejmy nadzieję, że dzisiaj czymś zasłynę. Cudów jednak nie obiecuję:
    1. Moja Nancy przez przypadek mogłaby dostać jakąś karę, a Nate musiałby ją pilnować.
    2. Równie dobrze mogą na siebie wpaść gdzieś na mieście. Co z tego wyjdzie, nie wiem.
    3. Mógłby ją przyłapać na tym jak niszczy dokumenty, dotyczące jej osoby.
    4. Wiem, że to niezbyt pocieszające pomysły, ale jeśli to Cię nie zadowala to mogę jeszcze się zastanowić. No chyba, że Ty masz coś pod ręką. ;)]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  30. [Jak już mnie tak wykorzystujesz to zacznę. Ale trochę później xD]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  31. W prawdzie panna Velasco nie miała zamiaru opuszczać budynku szkoły, ale jej szurnięta koleżanka Miranda była święcie przekonana, że to zły pomysł i nie może zostawić Nancy samej sobie. Nie odstraszył jej nawet tekst, że blondynka pójdzie tam jedynie w bieliźnie i narobi jej wstydu swoim zachowaniem. W sumie przyniosło to odwrotny efekt od zamierzonego, bo Miranda prawie wyciągnęła dziewczynę z pokoju z szerokim uśmiechem i czymś czego Nancy nie chciała widzieć w jej oczach nigdy więcej.
    W końcu uległa i przebrała się w swoją czerwono-czarną sukienkę, złapała za skórzaną kurtkę nim Miranda pociągnęła ją za sobą. Nawet w szpilkach chodziła szybciej niż Nancy w prawie identycznym obuwiu. Blondynka po którymś z kolei łażeniem jej śladem nauczyła się nadążać za nią. Miranda zaprowadziła ją na jakąś domówkę. Muzyka była odpowiednia, a przynajmniej wpadła w gusta panna Velasco. Ktoś wręczył jej kieliszek z wódką. Razem z Mirandą i jej znajomymi piła, tańczyła. Wyjątkowo dobrze się bawiła, a przynajmniej do czasu aż nie rzucił jej się w oczy biały proszek. Momentalnie się zatrzymała, a wszystko wokół zwolniło. Muzyka zniknęła. To było przerażające. Jedynie resztkami silnej woli zmusiła się do zamknięcia oczu i wyjścia z mieszkania. Jej oddech był płytki. Z trudem zeszła po schodach, potem kolejnych i znalazła się na zewnątrz. Wciągnęła chłodne, nocne powietrze do płuc, ale nie przyniosło jej ulgi. Czuła się okropnie. Opadła na schodku i siedziała, wpatrując się w wysokie buty, które miała na sobie. Nie była silna. Wiedziała o tym już zbyt dobrze.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  32. Na schodach pozostała na tyle długo, że sama nie zorientowała się kiedy przymknięcie powiek przyczyniło się do odpłynięcia w sen. Jeśli dobrze znała życie to zamierzała się uspokoić, aby wrócić z przekonaniem, że po biały proszek nie sięgnie. W pośpiechu, kiedy opuszczała ów domówkę zostawiła swoją skórzaną kurtkę. Nic nie mogła już na to zaradzić. Przepadła. No chyba, że Miranda gdzieś wyczai podobieństwo. O ile pod tych wszystkich kieliszkach zorientuje się, że jej blondwłosej koleżanki nie ma tuż obok.
    Kiedy jednak otworzyła oczy i zamrugała kilkakrotnie była już pewna, że na imprezę nie wróciła. Problem polegał na tym, że nie wiedziała gdzie jest. To właśnie przyczyniło się do nagłego ataku paniki, tak jakby była zamknięta w małym pomieszczeniu i cierpiała na klaustrofobię. Podniosła się do siadu i zaczęła się rozglądać. Wciąż nie wiedziała gdzie jest, ale panika wyparowała na widok terapeuty ze szkoły. Prawie, że westchnęła z ulgą, ale się powstrzymała.
    Odsunęła koc na bok. Podnosząc się powoli, ostrożnie. Poprawiła nawet sukienkę, podciągając ją trochę niżej. Całe szczęście nie upiła się na tyle, że nie mogłaby chodzić w wysokich butach. Podeszła do niego niespiesznie.
    - Czy mam teraz przejebane, dlatego że znalazł mnie terapeuta, kiedy byłam pod wpływem? - spytała od razu dość niepewnym tonem, krzyżując ramiona pod biustem.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  33. [https://www.youtube.com/watch?v=flLi8a-lwaM mam nadzieje że podoba się :D ]
    Po chwili jego znajoma wyciągnęła go na środek parkietu. Śmiał się i tańczył - dobrze bawił w pewnym momencie zauważył że brunet jest tuż obok niego. Uśmiechął się do niego i przez chwilę nie spuszczał wzroku - Znowu to robisz - powiedziała Nicole, która tańczyła z Billem - Tylko że tu będzie Ci trudniej. - spojrzał na nią i zastanawiał się jak sytuacja może się dalej potoczyć. Obaj nie byli trzeźwi, nawet chyba powoli zapominali gdzie są.

    OdpowiedzUsuń
  34. Tą nowiną to ją trochę uspokoił, bo prawie odetchnęła z wyraźną ulgą. Blondynka zdążyła się jednak powstrzymać. Wprawdzie terapeuta, by jej nie opieprzył, bo na szczęście zwinęła manatki nim zdążyła wciągnąć zbawienny, niezidentyfikowany do końca proszek ze stolika na głośnej domówce. Można, by się nawet pokusić o stwierdzenie, że terapeuta, by ją jeszcze za to pochwalił. Przecież nie zawiodła go i "nie spierdoliła" jego pracy.
    - Też bym tego nie chciała, bo nie bez powodu przyleciałam tu aż z innego kontynentu - powiedziała spokojnie, ale jak zwykle w jej głosie dało się wyczuć ten amerykański akcent, co to niektórych wręcz raził. Nadal krzyżowała ramiona. Nie tyle, że przez to się odgradzała, ale najwyraźniej wygodniej jej się tak stało. - To zależy co możesz mi nalać. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Nancy raczej nie miałaby większego powodu do wykorzystania jakiegoś uczynku przeciw komuś. Aż tak wredna nie była. - A na ile lat wyglądam? - przechyliła głowę w bok, lustrując go uważnie spojrzeniem.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  35. Przebywała już trochę w tej szkole i wiedziała, że młodzi reagują nieco inaczej niż starsi na ten "leniwy akcent". Ci drudzy omiatali ją niezadowolonym spojrzeniem albo krzywili się jak po wypiciu wyjątkowo kwaśnego trunku. Blondynka pokiwała głową. Komu jak komu, ale Nancy nie trzeba było z dwa razy niczego powtarzać. - A co? Nie podoba Ci się tutaj czy jak? - spytała z wyraźnym gdzieś w jasnych oczach zainteresowaniem. Ciekawość to zły doradca. - Rozumiem. Blisko. Na razie mam osiemnastkę na karku. - odpowiedziała z półuśmiechem. Wydawać, by się mogło, że się nad tym zastanawia. - Spójrz na to z innej perspektywy: po co miałabym to robić i jak wyjaśniłabym propozycję od terapeuty, z którym rzekomo miałabym się w równie dziwnych okolicznościach spotkać w jego mieszkaniu? To się w sumie nie zgrywa nawet w logiczną całość. A ja nie widzę sensu, aby wykorzystywać to, przecież nie muszę spożywać z Tobą żadnego trunku. - wzruszyła ramionami, zostawiając tym samym decyzję do podjęcia tylko jemu. Co tu będzie jeszcze tłumaczyć?

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  36. [Z wielką chęcią :) Jakieś pomysły, bo ja mam taki, że Will kolejny raz się upije i nie będzie chciał wykazać żadnej chęci na współpracę. Jeżeli masz inny pomysł, to wal śmiało ;)]

    OdpowiedzUsuń
  37. Poranki po imprezach są chyba najgorszą rzeczą jaka może przytrafić się człowiekowi. Pierwszy raz od pewnego czasu miałem potworne dolegliwości poimprezowe. Kac morderca nie ma serca... Oprócz tego, że suszyło mnie jak cholera, to jeszcze baniak mnie tak nawalał, że myślałem, że wytrzymam. Dobrze, że nie przyszło mi się modlić na klęczkach przed kiblem. Wtedy to byłaby już porażka na maxa.
    Usiadłem na krześle na przeciwko ogromnego lustra, które wisiało w pomieszczeniu. Te kilka nieprzespanych nocy dało mi się we znaki. Twarz miałem bladą, kto wie czy nie bledszą od ścian w tym pokoju. No i te worki pod oczami. Położyłem się znowu do łóżka, przykrywając się kołdrą, a poduszkę nakładając na głowę, aby nie słyszeć nikogo.
    Ale jednak ktoś uporczywie pukał do drzwi. Jezus Maryja, czy tutaj nie można mieć chociaż chwili spokoju? No, litości ludeczkowie, litości. Kiedy jednak ten ktoś z uporem maniaka dalej dobijał się do moich drzwi, postanowiłem je otworzyć. Może wreszcie sobie pójdzie. Przemyłem twarz zimną wodą z butelki i wytarłem ją ręcznikiem. O dziwo w pokoju panował porządek. A czemu miałoby go nie być, skoro przychodziłem tutaj tylko spać?
    - To znowu pan- powiedziałem z niechęcią, widząc mojego terapeutę. Tylko jeszcze jego mi do szczęścia brakowało. Jeżeli znowu będzie mi wykładał te moralizatorskie gadki, to ja serdecznie podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  38. (przepraszam za jakość ale odpisuje z telefonu).

    Spojrzałem na niego uważnie lustrujac go od dołu do góry. Moja uwagę przykula teczka która trzymał w dłoni. Brawo nawet tutaj założyli mi teczkę z własnymi aktami. Westchnalem cicho Slyszac jego monolog. Nie dałem po sobie tego poznać że zaskoczył mnie swoim wyznaniem że mnie widział.
    - z jednym się nie zgodze- powiedzialem-z to nie była godzina jedenasta. Jeżeli pan by zauważył to widziałby pan że zegarek stanął panu w miejscu- zerknalem na ten który miał na dłoni. Zaraz potem przeniosłem wzrok na ogromny zegar z Paulem Stanleyem na ścianie- obecnie mamy w pół do pierwszej- Wzialem od niego teczkę. Usmiechnalem się do niego. Trochę kpiaco kiedy do moich uszu dotarło 'zaproszenie' na rozmowę- może przyjdę. Jednak niech pan się nie spodziewa że nagle dostanę olśnienia i pyk- tutaj pstryknalem palcami- stanę się normalnym kimś- wolałem ani jego ani siebie nie nastawiac na coś co w ogóle może się nigdy nie wydarzyć. Po co później miałbym znowu czuć ten okropny smak porażki i goryczy?

    OdpowiedzUsuń
  39. - Wiem jak wyglądają te dziwne spojrzenia i równie dziwni ludzie. To fakt, ale nie widzę powodu, u siebie przynajmniej, abym miała uciekać. Wiem, że jeśli teraz to zrobię to coś zaprzepaszczę i wrócę do czegoś o czym powinnam zapomnieć. Jednak jeśli chodzi o ludzi to... bywa różnie. Ja tam się wszystkim belfrom w ogóle nie przyglądam. - wtrąciła w odpowiedzi. Później już nic nie dodała, tylko słuchała. Trzymając podaną szklankę przy sobie. Nie przerywała, bo i nie było ku temu żadnej potrzeby. A poza tym chciała po prostu dojechać do końca tej opowieści. Z początku miała wrażenie, że to tylko moralizatorskie teksty dotyczące tego, że dragi są złe, a życie sprzedaje mocnego kopa w dupę. Ach i że ludzie nie są tacy jakich byśmy chcieli widzieć na swojej drodze. Wydawało jej się to bez prawdziwego zestawienia z rzeczywistością, ale im dłużej kontynuował tym bardziej utwierdzała się w fakcie, że jest inaczej niż podpowiada jej pierwsze, uprzedzone tym samym wrażenie.
    Blondynka nie była przerażona. W żadnym bądź razie. Ona jedynie mogła sprawiać takie wrażenie przez tą przygryzioną wargę i obserwowanie swojego rozmówcy. Nie czuła strachu. Właściwie wydawało jej się to lepsze. Bo osoba, która była terapeutą i miała kiedykolwiek styczność z tym, a potem się zdążyła się nieźle przejechać. Taka osoba była zdecydowanie bardziej wiarygodniejsza od najzwyklejszego człowieka, który zgrywa wszystko wiedzącego, a tak naprawdę zna tylko wynik nadużycia i na tej podstawie nadaje sobie prawo do tego, aby gardzić uzależnionymi.
    - Wszystko się zgadza. Bycie na haju jest nieziemskie. Odrywasz się od rzeczywistości i nie masz żadnych zmartwień. Nic Cię nie obchodzi. Wszystko jest obojętne, mimo że czujesz się tak zajebiście i poziom szczęścia masz podniesiony do niemożliwych granic. - odpowiedziała, opierając się ramieniem o ścianę. Wolną ręką odsunęła jasny kosmyk z twarzy. Nadal miała we krwi rozpuszczony alkohol, ale wyraźnie tracił już swoje działanie. - Nie biorę od kilku miesięcy. Kusi tak samo. Z trudem się powstrzymuję i schodzę na pełną granicę swojej wolnej woli. I wiem, że jeśli dłużej zostanę na takiej imprezie to w końcu wciągnę, a potem cudownie odlecę. Ćpunem się będzie całe życie. Mój terapeuta wbił mi to już do głowy. Ale jakichś zmian nie widzę, mimo że stale słyszę, że chęć z czasem przechodzi. To tyle ode mnie w tym temacie. - dodała jeszcze na zakończenie swojej wypowiedzi odnośnie narkotyków. Na szczęście sama nie miała takich przygód. Wtedy byłoby znacznie trudniej. Byłyby tylko dwa wyjścia: zaprzeć się albo zejść na dno. - Może i nie powinieneś. Mimo wszystko alkohol rozstraja zahamowania. - stwierdziła naukowo, patrząc na niego uważnym wzrokiem. - Dzięki za szczerość.

    [Faktycznie rozpisanie na piąteczkę z plusem ;)
    Tak, za trzecim podejściem wyszło lepiej i mogę nareszcie to opublikować ;p]

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
  40. Cały dzień przeleżałem w swoim pokoju. Na obiad nie zszedłem. Miałem jeszcze kanapki ze śniadania. W moim przypadku to było tak, że nie jadałem z innymi. Jadałem kiedy chciałem i co chciałem. Po wciśnięciu w siebie jedzenia, poszedłem się przewietrzyć. Zobaczyć co w trawie piszczy.
    Ktoś wspomniał o jakiejś imprezie na mieście. Zaraz ktoś drugi podrzucił informację o tym, że mają być dzisiaj patrole. Może by tak zaryzykować? W końcu nic nie miałem do stracenia. Mogłem zyskać albo alkoholowe upojenie, albo rozmowę z jakimś strażnikiem.
    Była już późna godzina. Ciemno jak w grobowcu. Ubrany w skórzaną kurtkę, przemykałem między kolejnymi korytarzami. Czułem jak adrenalina wzrasta, kiedy strażnik przeszedł tuż obok mnie, jednak nie zauważył nikogo. Już byłem blisko wyjścia. Już niemalże witałem się z gąską, kiedy zauważyłem tego terapeutę. Kurwa mać, czy akurat w takim momencie musiał przyjść? Dlaczego, Boże, dlaczego?! Westchnąłem cicho. Plan spalił na panewce. Arrivederci (czy jakoś tak) imprezo.
    - Owszem, dotarły do mnie takie informacje- odpowiedziałem ze stoickim spokojem. Prychnąłem, kiedy dotarłem na ostanie piętro- Wiem, że nie jestem pierwszy, ale także i nie ostatni. Nie zbawicie świata Waszą gadaniną. Gdyby mnie tutaj nie było, to znalazłby się ktoś inny. W sumie to nie wiem nawet po co tutaj mnie przysłali- stwierdziłem.

    OdpowiedzUsuń
  41. Wzruszyła widocznie ramionami. No cóż poradzić? Fakt jest faktem i tego się raczej nie zmieni. Skinęła w odpowiedzi głową i zaczesała jednym ruchem kilka jasnych kosmyków za ucho. - To nie takie proste. Mogę sobie powtarzać wszystko do woli, ale jeśli zobaczę to wszelkie przekonania zostają momentalnie zsunięte do jakiejś przepaści. Albo możesz wyjść z resztkami rozsądku, o ile takie jeszcze pozostały na właściwym miejscu lub poddasz się pierwszemu instynktowi. Jak padnie na to ostatnie to możesz pożałować, a jeśli nie to wrócisz do nałogu. Proste równanie. - mruknęła spokojnie, jakby kalkulując to wcześniej w głowie. A i owszem. Miała to wszystko obmyślone do granic możliwości. Nieważne ile razy, by coś sobie powtarzała za każdym razem ciągnęło ją tak samo. Zmarszczyła brwi w widocznym na jej twarzy zamyśleniem, które chwilę potem zniknęło. - Chyba nie powinnam odmówić, co? - przechyliła głowę w bok, lustrując swojego rozmówcę spojrzeniem.

    Nancy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *[Oczywiście wypadło mi z głowy, aby dodać dopisek odautorski, ale już się poprawiam: jak Ci się uda to proszę bardzo, ja osobiście do niczego nie zmuszam ;p]

      Usuń