Kim tak naprawdę jesteś?
Na pewno nie imieniem,
wagą czy wzrostem,
ani płcią,
nie jesteś wiekiem,
i nie jesteś też tym skąd pochodzisz,
Jesteś swoimi ulubionymi książkami,
kreskówkami, które oglądasz niedzielnego poranka,
muzyką, której słuchasz kiedy wychodzisz na spacer,
jesteś swoimi myślami,
marzeniami, które utknęły w twojej głowie,
Jesteś tysiącem różnych rzeczy,
ale inni widzą tylko
milion rzeczy, którymi nie jesteś.
Nie jesteś tym skąd pochodzisz,
tylko tym dokąd zmierzasz.
Punktualnie kwadrans po trzeciej po
południu drzwi do ogromnego domu otwiera chudy chłopak. Bezszelestnie idzie nieskazitelnie
czystymi korytarzami mijając kolejne pomieszczenia. Dochodzi do najbardziej
wysuniętego na północ pokoju i kokieteryjnie zamyka drzwi. Chociaż przecież i
tak nikt nie zwróci na to uwagi, przecież nikogo nie ma. Nigdy nikogo nie ma.
Najciemniejszy pokój. Kruczoczarne
zasłony zapobiegają dopływaniu jakiegokolwiek światła zza wielkich okien. W
pomieszczeniu tylko jeden mebel. Czarny fortepian.
Teraz już mozolnym krokiem podchodzi
do instrumentu. Zasiada przed nim na taborecie, a na jego twarz wstępuję blady
uśmiech. Przeczesuje dłonią gęste włosy i wolno rozciąga długie palce.
Patetycznie zbliża ręce do klawiszy, aby po chwili usłyszeć dźwięk ukojenia.
Zaczyna grać. Smukłe palce zwinnie suną po klawiaturze fortepianu, a jego ciało
na początek przechodzi jakby elektryczny dreszcz, który potem przeradza się w
falę ekstazy, aż nareszcie nadchodzi moment, w którym czuje tylko błogi spokój.
Czysty umysł, a przede wszystkim wolny od kokainy. Na chwilę, chociażby na
moment, ale jednak uwalnia.
Uosobienie tego czego nikt nie
pragnie uosabiać. Zepsuty do szpiku kości, bez jakiejkolwiek kurtuazji egoista.
Dziwny, zamknięty w sobie i nigdy, ale to nigdy nie dzieli się swoją historią.
Raczej nie mówi, chociaż czasami aż zanadto. Lubi chodzić po dachach wysokich
budynków. Wirtuoz swojego gatunku, skrycie aspiruje do bycia kompozytorem.
***
Taka oto postać wyszła, pewnie karta
będzie modyfikowana. Chętni jesteśmy na wszystkie wątki. :) Zdecydowanie wolimy
zaczynać niż podrzucać pomysły. Najczęściej można nas spotkać wieczorem.
[Chcę wątek z tym panem ;)]
OdpowiedzUsuńNancy
[Ja również. Jakieś życzenia? Czy mam pełne pole do popisu?]
OdpowiedzUsuń[Zacznę myśleć nad pomysłami (oczywiście je podrzucę, spokojna głowa), ale musimy najpierw ustalić czy się już znają, a jeśli to jakie relacje mogłyby ich łączyć czy dopiero mieliby się poznać. Przy tym jakoś łatwiej mi zebrać wszystko w jedną całość ;p
OdpowiedzUsuńBtw. prosiłabym jeszcze o dopisanie pokoju do karty ;)]
Nancy
[Witam witam :) Wątek ? ]
OdpowiedzUsuńBill Meds
[Przyjmy, że znają się z widzenia i/lub z imienia oraz nazwiska. A oto moje propozycje odnośnie wątku:
OdpowiedzUsuń1. Natkną się na siebie w nocy, kiedy to moja Nancy będzie snuła się po korytarzu.
2. Po południu oboje mogą spotkać się na dachu budynku, kiedy dajmy na to będą chcieli oderwać myśli od nudnych zajęć szkolnych.
3. Moja Nancy może też siedzieć w pomieszczeniu i czytać podręczniki z biologii albo chemii, w którym Anton przyjdzie grać.
4. I standardowo: impreza, koncert, miasto.
5. Ewentualnie jakiś środek transportu np. metro.]
Nancy
[ Może chęć na pikantny wątek ja się piszę , ale nie wiem jak pan hehe ]
OdpowiedzUsuńWeekendowy wieczór właśnie szykowałam się na impreze , która miała się odbyć w moim ulubionym klubie nirvana.Kochałam ten klub tak samo jak cosię w nim dzieje.Miałam nadzieję , że trafię na jakiegoś miłego przystojniaka , z którym spędzę tą imprezę a może i noc.Kto wie zawsze ktoś się znajdzie.Ubrłam się szybko w szpilki , małą czarną , włosy rozpuściłam i tylko przejechałam oczy tuszem więcej nie trzeba było.Chwyciłam w biegu torebkę i poczłapałam do klubu.
Kate Morgan
[ To może coś z salą w której odbywają się zajęcia. Bo Bill jest skrzypkiem :) ]
OdpowiedzUsuńMeds
świetna postać
OdpowiedzUsuńNiczego złego nie robi, to przecież nic złego, kiedy palce dotykają białych kartek papieru, z dobrze znanymi jej napisami, małymi druczkami, ratującymi przed spędzeniem nocy na oddziale, albo co gorsza, rozmowie, wymuszaniu ust do poruszania się i wypowiadania niechcianych słów, byleby już tylko zabrali pusty kubek, a okropny zapach fusów taniej, torebkowej herbaty zniknął, wraz ze zniknięciem ciemnych włosów spośród białych ścian. Już zaciska opuszki, pociąga mocno, gdy trzask sprawia, że serce staje na nieznaczną chwilę. Mruga szybko, wzrokiem śledzi rozsypane ołówki na podłodze i zrywa się gwałtownie ze swojego miejsca. Tylko głuche krzyki, irytujący, wysoki kobiecy głos, wołający jej imię, sprawia, ze odnajduje resztki sił by puścić się biegiem. Nie ogląda się skręcając najpierw w prawo, a potem biegnąc po schodach w górę, piszczenie w głowie nie ułatwia niczego, klnie pod nosem, palcami zginając kartkę w drobną kostkę, podczas szaleńczej ucieczki. Nie liczy nawet sekund, gdy łapie za klamkę, modli się w duchu, by była tylko otwarta, ciche skrzypnięcie jest potwierdzeniem cichych próśb, zwinnie wchodzi do środka, zamyka drewniane drzwi, opiera się, dysząc ciężko, szybko, nierównomiernie. Podnosi wzrok i widzi chłopaka, patrzy na nią dziwnie, a ona szybko dotyka palcem ust, nakazując mu w ten sposób ciszę. Przyśpieszone bicie serca wykańcza całkowicie, a jeszcze mocniej, kiedy słyszy stukanie obcasów na pustym korytarzu.
OdpowiedzUsuń